🥀R O Z D Z I A Ł 4🥀

28 3 0
                                    

-Wiem że mnie chcesz Cassie.-wyszeptał w moje wargi.

Zamknęłam powieki ze strachu. Nie chciałam.

-Sprawie że będziesz jęczeć jak na dźwikę przystało.-w sekundę odwrócił mnie na plecy i dotknął mojego krocza.

Nie nie nie nie...

Obudziłam się z krzykiem. Mój oddech był przyśpieszonya serce waliło jak szalone. Wraz z przyjściem Leo wszystko wróciło.

Łzy spłynęły mi po policzkach. Nie chce już o tym myśleć, nie chcę czuć tego bólu. Nie chcę tak żyć.

Roztrzęsiona wyciągnęłam spod poduszki mały nożyk i zrobiłam szybkie głębokie cięcie na ręce. Bolało. O to chodziło. Nie wiedziałam co robię, cięłam się trochę na oślep. Po chwili natrętne myśli zastąpił ból i pieczenie. Czyli ukojenie. Krew spływała na białe prześcieradło tworząc plamę.

Wstałam z łóżka i weszła do łazienki. Odkaziłam rany i dokładnie zabandażowałam. Przemyłam twarz lodowatą wodą. Spojrzałam na swoje odbicie. Cera blada niż zazwyczaj, narazie lekkie cienie pod oczami i puste spojrzenie.

Gdzie się podziała ta zawsze wesoła i uśmiechnięta Cassandra Deilly? Jej nigdy nie było, nie ma i nie będzie.

Patrząc w swoje własne jasno zielone oczy, widziałam tylko pustkę która pożerała mój umysł z każdym następnym dniem. Nikt nie słyszał moich niemal bez głośnych krzyków o pomoc.

Nikt mnie nie ratował. Byłam pękniętą różą, którą jeszcze dało się uratować i załatać. Potem już może być za pòźno.

Wyszłam z pomieszczenia i ubrałam się w czarne jeansowe spodnie z wysokim stanem oraz czarny top na krótki rękaw w tym samym kolorze. Na to jakaś zwykła rozpinaną bluzę z kapturem. Zdjęłam poplamione prześcieradło mi wsunęłam narazie pod łóżko.

Już miałam wychodzić, ale na środku pokoju znów leżała koperta.

,,Nie uciekniesz przede mną"

Jeśli mam być szczera to po wydarzeniach z wczoraj nie dziwi mnie już to. Schowałam wszystko co dostałam od nie znajomego pod łóżko i wyszłam z domu nie oglądając się za siebie. Nie wzięłam ze sobą nic. Nagle gdy weszłam w głąb lasu, wszystkie latarnie zgasły.

Zatrzymałam się na chwilę w miejscu rozważając czy nie zawrócić. Zrobiłam kilka kroków w stronę mojej dzielnicy gdy jedna z z latarni się zapaliła tuż za mną. Odwróciłam głowę w stronę światła, a widok jaki tam zastałam sparaliżował mnie na dobre kilka sekund. Wpatrywałam się w chudą postać ubraną na czarno i z kapturem na głowie. Stał do mnie przodem więc mogłam zauważyć że wpatruje się prosto w moje oczy. Z daleka nie mogłam dojrzeć ale trzymał w dłoń coś białego, przypominającego chyba kopertę.

Szybkim krokiem skierowałam się do domu, patrząc ciągle za siebie. W pewnym momencie postać zniknęła.

Po chwili na kogoś wpadłam. Znowu.

Wydarłam się i odskoczyłam w tył gotowa do ucieczki. Ale to nie był ten sam człowiek. Przede mną stał czarno włosy chłopak.

-Chryste nie musisz się tak drzeć.-powiedział rozbawionym głosem.

-Bawi cię to?-zapytałam wściekła.

-Ale co?-zmarszczył brwi lekko.

-Po co dajesz mi jakieś koperty?

-Koperty?

Wyciągnęłam wspomniane przedmioty i wcisnęłam mu je w ręce. Gdy przeczytał co było w każdej z nich zhował je do kieszeń.

A beautiful rose can also have thorns.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz