Nie płakałam już, nie wyrywałam się z męskiego uścisku, nie krzyczałam. Po co skoro i tak nikt mnie nie usłyszał. Jak przez te trzy lata. Głowa poprostu była oparta o wyzieźbioną klatkę piersiową, a ręce bezwładnie leżały na podłodze.
Byłam tam bardzi wykończona życiem, tym wszystkim że nie umiałam już cieszyć się drobnistkami, uśmiachać się, okazywać uczuć...
Czułam się jakbym wewnętrznie umarła.
Jakby ktoś wysysał ze mnie ostatnie chęci do życia.
Ale...ja już nie miałam sensu żeby żyć. Po co miałam się męczyć każdej nocy, żeby tylko dorzyć świtu?
Nikogo nie obchodziły moje lęki, emocje, nikogo nie obchodziło co ja chcę a czego nie. Przez ostatnie kilka tygodni działałam jak automat. Stworzony po to żeby usługiwać i uszczęśliwiać ludzi.
Moim celem w życiu była nauka, rodzina i przyjaciele. Rodzinę nie obchodzi że mnie ranią, przyjaciele nie chcą mieć za przyjaciela nie zdolnej do użytku lalki a nauka wykańcza. Nie umiałam dalej już żyć, tego było za dużo.
Gdy krzyki ucichły, a trzask drzwi frontowych rozbrzmiał po całym domu, przymknęłam oczy i zaciągnęłam się dyskretnie perfumami chłopaka siedzącego obok. Powoli zaczynałam go lubić i się do niego przywiązywać, i to mnie przerażało teraz.
Przerażał mnie fakt że znowu zatrace się w kimś na tyle, żeby oddać mu całą siebie.
-Gdy zaczynasz się samookaleczać, wchodzisz w koło, duże koło które z każdym cięciem powoli się zatacza. Gdy już wejdziesz i zrobisz pierwsze okrążenie, nie możesz wyjści. Zataczasz kółko za kółkiem i powoli ci to odpowiada bo przynosi ulgę, jednak nie wiesz że ratunek jest w postać ludzkiej. Gdy z kimś rozmawiasz o tym i przestajesz się ciąć, kółko otwiera się i ukazuje się wolna przestrzeń. Przestrzeń wolna od problemów.-byłam zszokowana tym nagłym monologiem.
Analizowałam jego słowa, i z każdą sekundą rozumiałam sens.
Chciał mi pomóc, ktoś chciał mi pomóc...
Odsunęłam się i spojrzałam w te szmaragdowe tęczówki zastanawiając się kiedy zaczynały mi się podobać.
-Ja nie...-spuściłam wzrok na panele podłogowe kręcąc głową.
-Nie jesteś gotowa?-zapytał czytając mi w myślach.
Przytaknęłam.
-Rozumiem, zawsze możesz ze mną porozmawiać.-uśmiechnął się i objął niepewnie.
Nie wiedziałam, a bardzo chciałam żeby ktoś mnie wtedy ostrzegł przed nim.
Chciałam żeby ktoś ostrzegł mnie że on nie ma dobrych zamiarów.
***
-Cassie spakowałaś wszystko?!-krzyknęła matka z salonu. Czy miałam? Tak, ale nie odpowiedziałam. Byłam na nią wściekła za sytuację z tym zbokiem. Tu już nie chodziło o to że mnie spoliczkowała.
Wzięłam do ręki torbę i zeszłam na dół. Przy drzwiach czekał na mnie tata z lekkim uśmiechem który odwzajemniłam. Koniec roku był dzisiaj, a ja tego samego dnia wyjeżdżałam do dalszej rodziny mojego ojca. Nie pożegnałam się z mamą, a ta przewróciła oczami gdy ją minęłam i przytuliłam do drugiego rodzica.
-Uważaj na siebie córcia, będziemy tęsknić.-pocałował mnie w czoło i mrugnął.
Nie mogłam się doczekać aż znowu pójdę z ciocią na spacer, a Rosie znowu zabierze mnie na impreze.
CZYTASZ
A beautiful rose can also have thorns.
Ficção Adolescente,,Oddałam mu ostatni płatek róży, jaki ze mnie został, oddałam mu serce, siebie. Był moją kotwicą podczas sztormu. Ale nie wiedziałam że to on był sztormem." Siedemnasto letnia Cassandra Deilly to drobna blondynka unikająca problemów jak ognia. Jej...