🥀 R O Z D Z I A Ł 9 🥀

21 4 0
                                    

Wpatrywałam się w ściane.

Była piąta rano, śpiewy ptaków odbijały się echem po osiedlu, słońce dopiero wschodziło a ja gapiłam się w ścianę.

Moje uda pokrywała krew.

Jesteś nikim, nie zasługujesz na nic.

Te myśli mnie wykańczały, próbowałam odepchnąć własne demony z głowy. Ale one i tak każden nocy wracały z podwójną siłą.

Potrzebowałam pomocy, zdawałam sobie z tego sprawę.

Ale co ja miałam powiedzieć? Co jeśli uzna mnie za wariatkę? Co jeśli wyjdę na kłamliwą dziewczynkę która szuka atencji?

Chciałam walczyć. O siebie. O moje zdrowie, pasje, marzenia i życie. Walczyłam dla taty, rodzeństwa i niego.

Z jakiegoś powodu w te kilka tygodni stał się dla mnie kimś ważnym, kimś kogo chciałam w swoim życiu.

Potrzebowałam się wygadać, wyrzucić z siebie ból i myśli

Potrzebowałam wsparcia które tylko on może mi dać

Ta myśli wpadła do mojego umysłu jak burza i nie chciała jej opuścić.

Jak na zawołanie mój telefon zaczął dzwonić.

-Już się stęskniłeś?-zapytałam po odebraniu. Melodyjny śmiech dotarł do moich uszu.

-Dlaczego nie śpisz o tej porze?-słyszałam że coś zrobił ale nie byłam w stanie określić co dokładnie.

-Muszę się uszykować na pewną rozmowę...-rzuciłam tajemniczo.

-Ah tak-zaśmiał się znowu nieco.

-Co robisz?

-Składam klocki lego

Wstrzymałam oddech żeby nie parsknąć śmiechem.

Przegrałam tą wojne.

-Przestępca składa...klocki lego?-spytałam ze śmiechem i niedowieżaniem.

Jakoś nie wyobrażałam go sobie w tej roli.

-Wredna jesteś.-rozłączył się a ja przewróciłam oczami.

Dzisiaj wkońcu rozprawie się ze sprawą z Howardem i Leo. Powiedziałam o wszystkim ojcu, wiedziałam że mnie zrozumie i pomoże we wszystkim.

Taki był Michael Deilly. Przeciwieństwo mojej matki, on był opiekuńczy, zabawny, uprzejmy i troskliwy. Ale nie Maya, nie prawa ręke burmistrza, nie gwiazda Las Vegas. Ona nie była mamą, była potworem który niszczył mi życie, chciała mnie oddać w ręce losowego faceta. Według jej wizji miałam za niego wyjści, zostać burmistrzem czy prezydentem i urodzić dzieci które będą prawnikami. Zaplanowałam mi całe życie, ale ja wiedziałam jedno.

Nie wiadomo ile kłód będą mi rzucać pod nogi, ranić, obrażać. Ja i tak wstane z podwójną siłą.

Będę walczyć również dla mojej babci, która poległa w wojnie z samą sobą.

Dla nich, dla siebie.

Dla spokoju.

***

Poprawiłam czarną, długą suknie na ramiączkach, miała rozcięcie na udzie i dekold w literę V.

Dzisiaj miałam sprawę z Frankiem Howardem o napaści na tle seksualnym. Czy się bałam?

Jak cholera

Ale miałam po swojej stronie wielu ludzi którzy mi pomogą.

Zapięłam buty na średnim obcasie i zgarnęłam torebkę.

Poprawiłam blond loki który opadły mi na plecy i psiknęłam się perfumami.

Zeszłam na dół gdzie siedziała moja matka w salonie.

Popijała jak zwykle wino w nienagannej sukience i fryzurze.

Pozory.

Zignorowałam jej przeciągłe spojrzenie i ruszyłam do wyjścia, gdy już złapałam za klamkę kobieta złapała mnie za nadgarstek.

-Zmień suknię, ostatnio przytyłaś i podkreśla ci brzuch.-powiedziała chłodno.

Chciało mi się śmiać.

Bez słowa wyszłam z domu i wsiadłam do Mercedesa ojca.

Adios, mamusiu.

***

Szczęście ogarnęło każdą moją komórkę gdy biegłam w deszczu do samochodu, śmiejąc się z tatą.

To było poprostu takie bez troskie, miłe, inne...

Byłam wolna od Howarda, i Leo dostał zakaz zbliżania się. A to wszystko dzięki jednej osobie która mnie rozumie.

-Jesteś wolna...-przytulił mnie do siebie, a ja mocno go objęłam.

Łzy szczęścia leciały mi po policzkach, razem płakaliśmy w deszczu.

-To koniec.

Koniec...jest tuż obok mnie, a jednak wydaje się taki obcy. Brakuje mi tu czegoś, a raczej kogoś.

Kogoś kto zrozumiał mnie z pierwszym kontaktem wzrokowym.

Urwałam kontakt z Nathanyel'em. To był impuls. Wiele razy próbował do mnie dzwonić, ale wiedziałam że ta relacja nie mogła mieć miejsca.

Po co legenda Las Legas zainteresowała się małolatą z problemami?

Nie rozumiałam, że to będzie dopiero początek.

Początek koszmaru.

Siemaaa, ci którzy są tu z Cassie i Nate'em.

Przekroczyliśmy pewien etap w tej histori, i mam nadzieje że zostaniecie ze mną na dłużej.

Ostatnio nie czułam się dobrze, ale wiem że trzeba o siebie walczyć, i wy też musicie.

Dla rodziny, spokoju, i dla siebie.

Rozdział jest krótki, bo zakończyliśmy ten rozdział szczęśliwie.

Gotowi na kolejną dawkę wrażeń?

Nadchodzi jesień, kto lubi halloween?

Niech wasz koszmar nie pożre was żywcem🤫

A beautiful rose can also have thorns.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz