ROZDZIAŁ 7

907 112 16
                                    

Zostawcie gwiazdkę i komentarz! Miłego czytania!

3/3

 🫦 TRISTAN🫦

Jebane fiuty...

Te dwa pajace specjalnie zamówiły aż dwie butelki dobrego whiskey. Kelner w latynoskim wdzianku patrzył na nich jak na bandę debili, zresztą słusznie, kiedy odbierał to zamówienie.

– Oszalałeś? Kto to wszystko wypije? – Cherry wyglądała wręcz na przybitą.

– Jak to kto? Jedną butelkę ja i Mike, drugą Tristan!

– Chyba śnisz, kutasie. – Poprawiłem się na krześle zakładając ramiona na klatce piersiowej. – Sam sobie to będziesz pił. – Powiodłem wzrokiem za stawianymi na stoliku alkoholami.

– Wyciągnij kija z tyłka, Collins bo długo tak nie pociągniesz.

– A ty, co? Babcia dobra rada? Mam ci przypomnieć, że jeszcze trzy lata temu sam taki byłeś, alkoholiku? – uniosłem wyzywająco brew w stronę Moona, którego płatki uszu się zarumieniły.

– Ja chociaż mam to uzasadnione, a ty?!

– Ja...

– Skończcie! – Clay podniosła niebezpiecznie głos. Na całe szczęście w restauracji poza nami nie było nikogo innego. – Zachowujecie się gorzej niż Matt i Cel. Mike jeśli Tristan nie chce pić, nie masz prawa go do tego zmuszać, chyba nie masz pięciu lat, bym musiała ci to tłumaczyć, ty zresztą też powinieneś dziś przystopować, dopiero co przylecieliśmy.

– Dzięki – uśmiechnąłem się wdzięcznie do brunetki.

– Kochanie tylko dwie szklanki, dobrze? – nagle zmiękł całując ją w policzek.

– Ładujemy panowie! – James powstał jak jakiś feniks i chwycił za butelkę. Odkręcił ją i patrząc mi perfidnie w oczy przechwycił moją szklankę nalewając ją prawie do pełna, ze swoją i Moona zrobił to samo. – Oby poszło wiecie panowie gdzie, ale chyba już nam nie potrzeba!

Kurwa. Biłem się z myślami jak jakiś jełop. Odruchowo spojrzałem na Blake, która wydawała się być nieobecna. Momentalnie w głowie przypomniała mi się sytuacja z samolotu... wziąłem szkło do ręki i jednym haustem opróżniłem jej zawartość.

– O kurwa, to żeś poleciał!

W oczach stanęły mi łzy, a przełyk piekł jakby ktoś podpalił go żywym ogniem. Na skroniach zawitały kropelki potu. Musiałem rozpiąć górne guziki koszuli, żeby nie wywinąć tam orła.

– No mówiłem, że chłopak potrzebuje rozrywki! – zawołał radośnie James. – I kolejna, panowie! Na lewą nóżkę, tamta była w nasz środek, a kolejna będzie na prawą!

– Mamooo – ciekawski głos Minnie zwrócił uwagę całej reszty. – Mamy trzy nogi? Dlaczego tatuś mówi tak? Mi też urośnie?

Nie wiedziałem, co mam robić. Czy się śmiać, czy płakać razem z Cherry, która była w trakcie mordowania ślepiami swojego męża. Jamie się zarumienił uśmiechając się żenująco w stronę córki.

– Kochanie to tylko taki żart, tatuś nie wie, co plecie, prawda James? – całe zdanie wypowiedziała z tak dużą chęcią mordu, że aż sam byłem w szoku.

– Tak, myszko. – Pochylił się nad córką składając na jej głowie pocałunek. – No to już popiliśmy... – jego entuzjazm momentalnie spadł.

– Gdybyś nie pieprzył jak potłuczony nie wyszłoby to nieporozumienie. Zamówmy wreszcie jedzenie, co?

– Kelner!

#3 The Lav Art by Collins |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz