Rozdział 6 znów cię widzę

41 6 3
                                    



Obudziłam się , tym razem we własnym domu , w ciągu ostatnich dni to całkiem miła odmiana , czułam wiele skrajnych emocji ale to właśnie będąc w domu byłam spokojna , czułam ukojenie i spokój , to moja bezpieczna przystań do której uwielbiam wracać gdy dzieje się coś złego , strefa komfortu. Strefa komfortu jest dla mnie czymś nieprzerywalnym, czymś nietykalnym czego przekroczyć nie umiałam, zawsze jak pojawiał się kłopot ja pojawiałam się w mojej bezpiecznej przystani, wbrew pozorom nie zawsze miałam powody do poczucia bezpieczeństwa w tym miejscu, chociaż zdałam sobie sprawę z tego że nie ma ludzi idealnych każdy ma w sobie zło jak i dobro

tylko od nas zależy co będzie przeważało

te myśli towarzyszyły mi od rana, przewija się też niepokój związany z faktem że mogę być skazana na ponowne spotkanie shane'a , obawiam się że wtedy już totalnie Spalę się ze wstydu.

Postanowiłam zwlec się z łóżka ponieważ na zegarze wybiła już 12, bardzo zależało mi na tym aby nie spędzić znowu całego dnia na spaniu z przerwami na coś do jedzenia . Dziewczyny zaproponowały mi spotkanie z ich znajomymi w celu oczyszczenia myśli bo u żadnej z nas nie było szczególnie kolorowo , a czasami przyda się taka odskocznia, coś nowego chociaż u mnie dużo i szybko się zmienia, ale obiecuję sobie że kiedyś to się ustabilizuje , albo nie, w sumie teraz to nieważne bo opuszczam moją bezpieczną strefę i ruszam na spotkanie, umówiliśmy w parku, jest dziś okropny upał więc postanowiłam zabrać ze sobą butelkę wody , włosy spięłam w luźny kok , a na sobie miałam znów tą czarną kwiatową sukienkę która pomimo tego że została wyprana nadal nosiła wspomnienie z Shane'em ale nie miałam czasu żeby ją przebrać , nie miałam innych sukienek a na długie spodnie było dziś zdecydowanie za gorąco . gdy docieram do parku dostrzegam znajome twarze przyjaciółek , uśmiecham się do nich ale one tego nie odwzajemniają , nie rozumiem o co chodzi czemu do cholery wszyscy patrzą na mnie ze współczuciem przecież nie umarłam , nic złego się nie stało, chyba. podchodząc bliżej poznałam odpowiedź pomimo że nikt mi jej nie udzielił wystarczył mi gardzący wzrok Shane'a , nawet nie miałam ochoty się z nim witać , jak się okazało nawet nie musiałam. Zauważyłam dwie nowe twarze , po uściśnięciu Millie i Zoe postanowiłam wyciągnąć rękę do dwóch nowych postaci stojących przede mną

hej, emilia- mówię wyciągając rękę do wyższego chłopaka o bujnych lokach

no siema, Vincent- odpowiada brunet przybijając mi piątkę

kątem oka dostrzegłam parsknięcie shane'a ale nie czułam że jest to powód którym powinnam się przejmować lub jakkolwiek zwracać uwagę na ten beznadziejny gest, bo wiem że właśnie tego ode mnie oczekiwał.

wyciągnęłam rękę w kierunku dziewczyny stojącej obok vincenta , miała na imię Lisa, zauważyłam w niej to że unika ze mną kontaktu wzrokowego,ale mimo to jest bardzo ładna, ma długie jasnobrązowe włosy z grzywką i brązowe oczy.

siadamy na szerokim hamaku położonym tuż przy klimatycznym stawie, nie wszyscy się na nim zmieścili więc Lisa i Shane postanowili usiąść tuż przy nas , miejsce w którym położone były hamaki przypominało mi małą wyspę, chociaż brzmi to absurdalnie, no ale przynajmniej był tam piasek, a ja miałam nadzieję że wpadnie shane'owi do butów.

miałem dzisiaj pojebany dzień- mówi lekko rozbawiony Vincent

a kiedy nie miałeś?- zapytała Millie z jeszcze bardziej wyraźnym rozbawieniem

i właśnie w ten sposób zaczęła się rozmowa , której z czasem również stałam się uczestnikiem, z czasem przestałam się przejmować intensywnym wzrokiem shane'a w moim kierunku i całkowicie przestałam zwracać na to uwagę.

Błąd rzeczywistościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz