Rozdział 11 taka trochę ucieczka/koncert metalu

34 5 0
                                    

Nie oszukujmy się, ostatnie dni były trudne, ale nie zmienia to faktu że czas płynie dalej, a teraz Nadszedł czas soboty, myślę trochę o zaproszeniu Vincenta na dzisiejszy koncert, bo w gruncie rzeczy nawet go nie znam, ale skoro będą tam moje przyjaciółki to dlaczego miałabym się nie zgodzić?

W razie czego i tak wolałabym się upewnić więc zaczynam pisać :

Emilia Wise: Hej, Na pewno jedziemy dzisiaj na ten koncert o którym mówił Vincent?

Millie Nate : cholera, to dzisiaj?

to takie w jej stylu, szkoda tylko że nie mogłam zobaczyć wyrazu jej twarzy. Po chwili odpisuje także Zoe

Zoe Clark: ja bym pojechała

Millie Nate: ja też

Emilia Wise: to może spotkajmy się na dworcu 10 minut przed pociągiem?

napisałam to, chociaż wiedziałam że wszystkie będziemy na ostatnią chwilę, zdążyłam je już na tyle poznać żeby móc to założyć.

Słowo ciałem się stało, ponieważ ich ciała dotarły na dworzec zaledwie 3 minuty przed odjazdem pociągu, Vincent kupił nam na szybko bilety i zaczęłyśmy półbiegiem kierować się do wyznaczonego pociągu, dopiero wtedy każda z nas miała chwilę na skupienie się na tym co się właściwie dzieje, zwróciłam uwagę na ubiór każdego z nas , i właśnie zdałam sobie sprawę z tego dlaczego Vincent powiedział mi o tym żebym przesłuchała sobie te utwory w domu. Chodziło o koncert metalu, którego nawet nie słucham, poczułam się trochę głupio widząc wokół siebie każdego ubranego w coś charakterystycznego, na początku zerkam na Vina ubranego w czarną kurtkę jeansową z dodatkowymi wzorami , Zoe z czarną chustą na głowie oraz grubym świecącym paskiem , Millie całościowo była ubrana na taką ikonę lat 80- tych , miała na sobie krótkie spodenki z niskim stanem oraz szarą bluzkę na ramiączkach, jej biżuteria i włosy spięte w kucyk świetnie dopełniały cały jej outfit, a ja?, natomiast ja dziękuję bogu za to że postanowiłam zabrać ze sobą ciuchy na przebranie i kosmetyki , bo coś czułam że mogą mi się przydać i jak widać miałam rację . Poprosiłam Zoe aby odprowadziła mnie do pociągowej toalety i chwilę na mnie poczekała, ale na przyszłość będę pamiętać aby tego nie powtarzać bo śmierdziało tam niemiłosiernie, nie wspominając już o zakrętach na torach, mimo to zdecydowałam się przebrać, z długich jasnych jeansów w czarną sukienkę do połowy moich ud,nie wiem z jakiego materiału była wykonana ale pięknie błyszczała i to w niej bardzo lubiłam , założyłam na to czarną kurtkę jeansową bez żadnych dodatków ponieważ ta kurtka to była ostatnia rzecz jaka zdążyłam złapać przed wyjściem , mimo to czułam się w tym lepiej, chciałam bardziej się wpasowywać bo z tego co zauważyłam u wszystkich przeważał kolor czarny, więc nie było idealnie ale nie mogłam też powiedzieć że jest źle

już?- pyta Zoe zza drzwi toalety

prawie, a mogłabyś dać mi ten suchy szampon na chwilę?

przytaknęła i podała mi go zaraz po otworzeniu "pociągowych" drzwi wchodząc do mnie na chwilę

i jak ci idzie?- pyta naciskając przycisk który blokował drzwi

dobrze, tylko te włosy totalnie nie chcą ze mną współpracować- mówię zerkając na nie w lustrze

dobra, stara, weź nie pierdol i dawaj to- odpowiada z uśmiechem zabierając mi suchy szampon z rąk psikając mi go u nasady włosów

gdy moje włosy nabrały lekko śnieżnego koloru Zoe poleciła mi to dobrze rozczesać i wetrzeć ten szampon w resztę włosów, a ona w tym czasie sięgnęła do kieszeni i wyciągnęła z niej tak zwane "poof poof" czyli elektronicznego papierosa

Błąd rzeczywistościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz