Tego dnia Vellamo obiegła radosna nowina. Wszyscy świętowali przyjście na świat następcy tronu, na którego musieli czekać ponad cztery lata, od kiedy zasiadłem na tronie. Wieczorem odwiedziłem Mabel, która trzymała w objęciach naszego syna. Mały książę spał, ściskając w malutkiej dłoni jej palec. W komnacie była również moja matka, która przez całą ciążę prawie nie odstępowała Mabel na krok. Ona chyba najbardziej wyczekiwała przyjścia na świat swojego pierwszego i ostatniego wnuka.
– Spójrz na niego, Amadeusie – zawołała szeptem, jak tylko wszedłem do komnaty. – Jest taki podobny do ciebie. Chcesz go potrzymać?
Pokręciłem głową, zatrzymują się przy łóżku żony i bardzo ostrożnie sięgnąłem do drugiej ręki dziecka. Jego paluszki były takie malutkie. W takich momentach człowiek zachwycał się cudem, jakim było życie.
– Wybrałeś już dla niego imię? – zapytała mnie Mabel. Wyglądała na najszczęśliwszą na świecie.
– Jeszcze nie.
– Pośpiesz się – ponagliła mnie matka. – Książę nie może być bez imienia. To przyniesie pecha.
– Spokojnie, matko. – Cofnąłem rękę, ostatni raz przyglądając się swojemu pierworodnemu dziecku. – Nie będę się dłużej narzucał. Mabel na pewno jest zmęczona.
– Do jutra – pożegnała się ze mną, a te słowa wywołały u mnie nieprzyjemny ścisk w żołądku.
– Śpijcie dobrze – odpowiedziałem, ruszając do wyjścia.
Skierowałem się prosto do sali tronowej, gdzie już czekał na mnie gwardzista. Skłonił się nisko, gdy tylko wszedłem i usiadłem na tronie, wzdychając ciężko. W pomieszczeniu panował półmrok, ponieważ im mniej osób wiedziało, że właśnie tutaj jestem, tym lepiej.
– Czy wszystko gotowe? – zapytałem mężczyzny.
– Tak, Wasza Wysokość – odpowiedział z pochyloną głową.
– Dobrze, przyprowadź go w takim razie – rozkazałem i machnąłem ręką dla podkreślenia moich słów.
Zostałem w sali sam, ciszę wypełniało tylko strzelanie ognia na pochodniach. Czekałem, nerwowo nasłuchując nowych dźwięków. Po kilku chwilach dosłyszałem w końcu kroki, zbliżające się do tylnego wejścia do komnaty. Otworzyły się bez żadnej zapowiedzi, a przybysz wyłonił się z ciemności za mną, zatrzymując się po prawej stronie tronu.
– Witaj, Amadeusie – Nuri przywitał się ze mną, zapominając o moim tytule, jak to miał już w zwyczaju.
Nie przejąłem się tym, już się przyzwyczaiłem do jego cudaczności. Spojrzałem na niego, z drżeniem serca przyglądając się wielkiemu wężowi, którego miał owiniętego wokół ramion. Łeb zwierzęcia był skierowany w moją stronę. Czarny wąż również mi się przyglądał, wystawiając długi język. Zasyczał cicho, przysuwając się bliżej mnie. Wystawiłem dłoń, by ostrożnie pogładzić jego łuski.
– Witaj, Kuu – przywitałem się z wężem.
Dokładnie w tym samym czasie rozległo się krótkie pukanie do głównych drzwi, a już chwilę później do komnaty wrócił gwardzista, prowadząc ze sobą związanego więźnia. Pchnął mężczyznę na posadzkę na środku pomieszczenia i pokłonił mi się krótko.
– To jest skazaniec, o którego prosiłeś, panie – powiedział. – Jego egzekucja ma się odbyć jutro rano.
– Odwołaj ją – rozkazałem. – Zgłoś, że więzień popełnił samobójstwo dzisiejszej nocy. A teraz możesz już odejść.
– Oczywiście, Wasza Wysokość.
Związany mężczyzna przyglądał się z zainteresowaniem całej sytuacji. Jego wargi były wykrzywione w uśmiechu, jakby nie bał się śmierci. Oblizał usta, bezczelnie wbijając we mnie spojrzenie.
CZYTASZ
HIDE IN THE MOONLIGHT
Romance『zaĸończone, вoy х вoy』 Amadeus to następca tronu Vellamo, który szykuje się na przejęcie rządów, zastępując niedomagającego ojca. Jednym z jego obowiązków jako władcy jest dbanie o to, aby po każdym Nowiu Księżyc na nowo się odradzał, a na świecie...