Rozdział 2

86 15 235
                                    

Szarlotka z polewą karmelową została już tylko żółto-brązową papką, po tym, jak dziesięć minut grzebałam w niej widelczykiem.

Elena siedziała naprzeciwko mnie i stukała wystylizowanym paznokciem w blat stolika. Umówiłyśmy się w kawiarni, w centrum miasta. To było nasze ulubione miejsce do plotkarskich spotkań i zwierzeń z najróżniejszych rzeczy. Począwszy od złego dnia w pracy, po przypadkowe przygody.

- Nie mogę uwierzyć, że mi o tym nie powiedziałaś - rzuciła po dłuższej chwili, z wyraźnym wyrzutem.

- Przepraszam. Sądziłam, że jak nikomu nie powiem, to będę mogła udawać, że to się nie wydarzyło.

- Rozumiem - westchnęła ciężko. - No cóż. Spójrz na to z tej strony: ten wywiad może otworzyć drzwi do dalszej kariery. Dzięki temu przestałabyś już poprawiać przecinki w tych durnych artykułach.

- Robię dużo więcej. Na przykład usuwam niewłaściwie użyte imiesłowy przysłówkowe, czy zbędne zaimki...

- Co? - przerwała mi, marszcząc brwi.

- Nie ważne. - Machnęłam ręką.

- Słuchaj. Zrobisz to, co musisz i może ten cały Jason zobaczy twój potencjał.

- O nie... Już wystarczy plotek, że dostałam tę posadę przez ojca. Jeszcze tego brakuje, żeby mi ktoś zarzucił zdobycie awansu przez łóżko.. Ale masz rację... Przeprowadzę z nim ten wywiad i dam z siebie wszystko, a potem będę żyła swoim życiem, zapominając o Jasonie Collinsie.

Elena spojrzała na mnie z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy. Szczerze mówiąc, sama w to sobie nie wierzyłam. Szatyn miał w sobie coś, co nieodparcie ciągnęło kobiety w jego stronę. Ja również należałam do tego licznego grona.

To tylko jedna noc - powtarzałam w myślach, jak mantrę.

Wróciłam do biura i dokończyłam redagowanie artykułu, ambitnie zatytułowanego „Jak Jessica Park zrzuciła 10 kg w miesiąc - poznaj 5 kroków celebrytki na świetną figurę". Osobiście obstawiałam liposukcję. Nikt nie był w stanie osiągnąć takich efektów zaledwie w ciągu czterech tygodni, tym bardziej w naturalny i zdrowy sposób.

Elena miała rację co do mojej pracy. Aktualnie zmieniałam konstrukcje zdań, żeby całość była łatwa, lekka i przyjemna w czytaniu.

Zapisałam poprawiony plik i wysłałam do Katherine - naszej redaktor prowadzącej. To ona decydowała, czy to, co robiłam było wystarczające. Brunetka znała się na wyłapywaniu nawet drobnych nieścisłości i byłam szczęściarą, mogąc uczyć się od kogoś takiego. Nad nią była już tylko redaktor naczelna, od której zależało, jak dany numer będzie wyglądał.

Przeszłam przez labirynt biurek i nalałam wody z dystrybutora do jednorazowego kubeczka. Mimo działającej klimatyzacji, czułam, jak pot leciał po plecach. Na zewnątrz temperatura sięgała dwudziestu dziewięciu stopni, a niektórzy ewidentnie nie wiedzieli, co to dezodorant.

Zgniotłam pusty plastik w dłoni i obróciłam się, aby wyrzucić go do kosza na śmieci. Omal się nie przewróciłam, gdy wpadłam na czyjś twardy tors.

- Przepraszam, nie zauważyłam... - urwałam, kiedy mój wzrok padł na delikatnie wykrzywione wargi i lekko skośne oczy Jasona Collinsa.

- Nic się nie stało. Dość łatwo mnie przeoczyć - zakpił.

Posłałam mężczyźnie służbowy uśmiech i wyminęłam go. Nawet tak krótka interakcja z tym człowiekiem wprawiała moje ciało w dziwny stan. Zupełnie jakby w ciągu sekundy nogi zamieniły się w drżącą galaretę.

Nie odważyłam się wrócić spojrzeniem do miejsca, w którym przed momentem stałam. Obawiałam się, że szatyn wciąż tam jest i patrzy na mnie z tym swoim aroganckim uśmiechem.

Wyciągnęłam fidgeta w kształcie bakłażana i wyżywałam się na nim, aż napięcie nie zniknęło.

Otworzyłam nowy plik, któremu nadałam tytuł „Wywiad z Jasonem Collinsem". Osobiście wolałabym zapisać to pod trochę zabawniejszą nazwą, ale nigdy nie wiadomo, kto akurat zerknąłby mi przez ramię.

Do końca pracy wpatrywałam się w pusty dokument, bo nie wymyśliłam żadnego, sensownego pytania. Zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę nic o nim nie wiem.

Akurat wybiła siedemnasta, gdy otwierałam przeglądarkę. No cóż... praca może poczekać. Wyłączyłam komputer i zabrałam rzeczy, a potem opuściłam dział redaktorski. Na szczęście, w windzie nie trafiłam na pana przystojnego.

Gdy tylko rozsunęły się automatyczne drzwi, fala gorąca smagnęła twarz. Bałam się w taką temperaturę wsiadać do metra, ale mieszkałam za daleko, żeby wrócić spacerkiem. Szczególnie w szpilkach, które rano założyłam. Naprawdę zaczynałam podejrzewać siebie o skłonności masochistyczne.

Usłyszałam trąbienie i podniosłam głowę, aby sprawdzić, czy nie wydarzył się wypadek. Niestety, był to Jason. Otworzył szybę i gestem przywołał do siebie. Przez ułamek sekundy stałam pośrodku chodnika, jak słup soli. Zaskoczyła mnie nonszalanckość, z jaką podchodził do całej sytuacji. Nie jestem psem, żeby dać się komukolwiek przywoływać. Nawet jeśli potrafiłam być suką.

To ja już wolę ocierać się o spoconych ludzi w metrze - pomyślałam. Udałam, że go nie widzę i prędko ruszyłam w stronę stacji.

Gdy schodziłam do bramki, żeby odbić bilet, pot dosłownie kapał mi z twarzy. Zbłąkane kosmyki przykleiły się do czoła i karku, ale to i tak było lepsze, niż zamknięcie się z Jasonem w małej przestrzeni auta.

Odetchnęłam z ulgą i wcisnęłam się między ludzi w metrze. Od razu tego pożałowałam. Jebać dezodorant, ktoś tu ewidentnie nie używał nawet mydła.

Przez całą trasę brałam płytkie wdechy, aby nie prowokować odruchu wymiotnego.

Ciekawe, czy uderzyłoby to Jasona w ego, gdyby wiedział, co wolałam od spędzenia z nim chociaż chwili.

Gdy tylko weszłam do mieszkania, od razu pozbyłam się ubrań i wskoczyłam pod prysznic. Dokładnie zmyłam z siebie zapach potu, a potem po prostu stałam pod chłodnym strumieniem wody.

Na zewnątrz wciąż było gorąco i parno, więc włączyłam wentylator. W cienkiej bluzce i bokserkach usiadłam na kanapie. Otworzyłam powieść, którą poleciła mi Elena. Na ogół nie czytałam fantastyki, ale przyjaciółka tak zachwycała „Esencję" *, że nie mogłam się oprzeć. I w ten sposób, dodałam do kolekcji kolejnego, książkowego męża.

Czytałam do momentu, aż nie zaburczało mi w brzuchu. Zrobiłam szybką jajecznicę, umyłam zęby i zgodnie z tradycją, zaczęłam się masturbować do wspomnienia Jasona. Czarna koszula, odpięte dwa górne guziki i podwinięte rękawy. Długie nogi, twarda klatka piersiowa, delikatny uśmieszek i te oczy barwy ciemnej czekolady. Orgazm przyszedł szybko, obezwładnił mnie na kilka sekund.

Mogłabym przysiąc, że dochodząc, wyszeptałam jego imię.



Mam nadzieję, że ten dość lajtowy rozdział przypadł wam do gustu. Potem będzie się trochę działo, więc nacieszmy się takim :)

Poznajemy Elenę - jakieś przemyślenia?

Do zobaczenia w następnym rozdziale :)

*dla wtajemniczonych zostawiłam kilka easteregg'ów :D

Książka "Esencja" aut. @kuczynskaola jest dostępna na wattpad. Co więcej, Ola właśnie zaczęła publikować drugi tom. Ta wzmianka ma być swojego rodzaju manifestacją, by kiedyś trafiła w nasze ręce wersja papierowa.

Osobiście zakochałam się w tej historii, będzie miło zarówno mi, jak i autorce, jeśli zostawicie pod Esencją troszkę miłości i wsparcia.

Skandal na pierwszej stronieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz