Rozdział 21

36 7 69
                                    

Postanowiłam ukrywać przed Eleną jak najmniej. Zawsze czytała ze mnie jak z otwartej księgi, więc nie widziałam sensu trzymać wszystkich kłamstw w sobie.

Już podczas opróżniania pierwszego kieliszka opowiedziałam o przerwaniu układu z Hyu. Zrzuciłam to na problemy rodzinne w Korei. Nie dopytywała, za co byłam wdzięczna. Nie potrafię zbyt dobrze kłamać, a już na pewno nie najlepszej przyjaciółce. Wydawała się ucieszona, że nie powiadomiłam Jasona o naszym „rozstaniu".

Słowem nie wspomniałam o prawdziwym powodzie wyjazdu Koreańczyka. To było coś, co musiało pozostać między mną, Hyu a jego kuzynem.

– A jak twoja relacja z szefem? – dopytała, nalewając drugi kieliszek.

– Bez zmian – odparłam beznamiętnie. Zmrużyła oczy i przekrzywiła głowę. – No co?

– Jeśli podwożenie cię tutaj nazywasz bez zmian, to okej. – Widząc moją zdumioną minę, dodała: – Nie masz zbyt wielu znajomych, których stać na Bentleya.

Zaśmiałam się w reakcji na te słowa. Mogłam przewidzieć, że nie umknie jej ten szczegół.

Streściłam pokrótce nasze ostatnie rozmowy, a właściwie powiedziałam o przeprosinach i próbie zadośćuczynienia, jaką podjął Jason. Z oczywistych względów pominęłam wiele wątków.

Zapiszczała jak nastolatka i klasnęła w dłonie.

– Mówiłam, że mój plan wypali. Nic tak nie motywuje faceta, jak inny facet.

Uśmiechnęłam się w odpowiedzi, lecz zostawiłam to bez komentarza. Nie chciałam myśleć o wydarzeniach z kilku ostatnich dni. To tylko znów sprowadziłoby marazm, na który nie mogłam sobie teraz absolutnie pozwolić.

Przyjemnie szumiało mi w głowie, gdy wypiłam ostatni łyk prosecco. Pobujałyśmy się z przyjaciółką do naszych ulubionych utworów, a potem, zgodnie z umową, napisałam SMS-a do Jasona. Odpisał niemal od razu, że zaraz będzie.

– Zrobił coś dla mnie i chociaż go pocałuj – szepnęła pijana, kiedy szatyn parkował pod kamienicą.

– Myślałam, że go nie lubisz – zdziwiłam się. Przecież ostatnim razem powiedziała to tylko trzynaście razy.

– Nie lubię, za to ty tak. – Szturchnęła palcem w moją pierś. – Przyda ci się dobra zabawa.

O, tak. Jason był chodzącą definicją dobrej zabawy. Tylko problem polegał na tym, że był uzależniający. Im więcej się z nim „bawiłam", tym więcej chciałam.

Przyjaciółka przytuliła mnie znienacka, a ja chłonęłam jej dotyk i ciepło z wdzięcznością.

– Nie wszyscy są zdradzieckimi chujami, jak Matthias. Poza tym nikt nie każe ci się z nim wiązać. Przeleć go i tyle. Oboje na tym skorzystacie.

– Gdyby to było takie proste – westchnęłam.

– A nie jest? – zapytała, marszcząc wyregulowane brwi.

Zanim zdążyłam zastanowić się nad odpowiedzią, odsunęła się i pobiegła do drzwi. Zaciekawiona, wzięłam torebkę i ruszyłam za nią.

Mimo że mieszkała na drugim piętrze, a w bloku nie było windy, po kilku sekundach słyszałam, że już jest na samym dole.

Wieczorne powietrze ocuciło na moment nietrzeźwy umysł. Elena przewieszona przez szybę pasażera, połową ciała była w Bentleyu.

Zanim zdążyłam do niej dobiec, już się prostowała. Dwoma palcami machała od swoich oczu do jego na znak „obserwuję cię".

Skandal na pierwszej stronieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz