Rozdział 17

47 8 133
                                    

Ten rozdział wlatuje niespodziewanie, bo w czwartek, ale dziś są moje urodziny i chciałam, abyśmy razem poświętowali.

Enjoy!


Otworzyłem oczy, a zegarek wskazywał kilka minut po dwunastej w nocy. Telefon uparcie wibrował na szafce. Zmrużyłem powieki, ponieważ ostry blask ekranu był oślepiający. Po omacku przesunąłem palcem po powierzchni, aż dźwięki po drugiej stronie poinformowały mnie, że odebrałem.

– Halo?

– Jason, jak dobrze cię słyszeć.

– Hyun-soo do cholery, czy ty wiesz, która jest godzina?

– Musisz mi pomóc – wysapał. Głos miał roztrzęsiony.

W tle słyszałem warkot silnika. Był w samochodzie.

– Gdzie jesteś? – zapytałem, podnosząc się do siadu.

Zapaliłem lampkę nocną i odszukałem spodnie. W cokolwiek się wpakował mój kuzyn tym razem, brzmiało na coś poważniejszego niż zwykle.

– Jedziemy do ciebie.

My? Jacy, kurwa, my? Drugi głos wybrzmiał w tle. Stanąłem na środku pokoju, kurczowo trzymając podkoszulek. Na kilka długich sekund moje serce przestało bić.

– Kto to był? Znasz ich? Hyu, powiedz coś? – Isabell zadawała pytanie za pytaniem, ale pozostawała bez odpowiedzi.

Panna Fox. Największa zmora mojego życia. Kuszący, niedostępny owoc. Powód moich frustracji. I właśnie siedziała z moim kuzynem w samochodzie, co samo w sobie nie było dziwne, bo ponoć byli parą. Musiałem dowiedzieć się, co spowodowało u nich ten strach.

– Dam znać portierowi, że przyjedziecie. – Rozłączyłem się.

Krążyłem nerwowo po mieszkaniu, co jakiś czas wyglądając przez okno w poszukiwaniu znajomej Mazdy. W końcu wyłoniła się zza rogu. Dopiero gdy podjechali bliżej, zauważyłem, że tył samochodu był pokiereszowany.

W głowie zaczęło pojawiać mi się tyle pytań, że czułem, jak między oczami rozgaszcza się migrena. Pospiesznie wyszedłem na korytarz i poczekałem na tę dwójkę przy windach.

Od piętnastu minut siedzieliśmy w salonie bez słowa. Jedynym dźwiękiem w pomieszczeniu były kroki Isabell, która nerwowo przechadzała się w tę i z powrotem. Poza tym, że była roztrzęsiona, nie odniosła obrażeń.

Nie wiedziałem, co się wydarzyło. Żadne z nich nie spieszyło z wyjaśnieniem, dlaczego Mazda miała wgnieciony tył. Hyun-soo tylko wpatrywał się tępo w podłogę i wyłamywał sobie palce. Irytował mnie ten tik, ale nie zwróciłem mu uwagi. Czułem, że potrzebuje czasu, aby zebrać się w sobie i wyjaśnić mi co nieco.

Sądząc po postawie blondynki, ona też czekała na odpowiedzi. Stanąłem za nią i gdy się odwróciła, żeby zrobić kolejną rundkę wzdłuż salonu, zderzyliśmy się z impetem. Wystraszyła się. Nie spodziewała się, że tam będę.

Na ułamek sekundy nasze oczy się spotkały i czas stanął w miejscu. Drżała, próbując zapanować nad odczuwanym lękiem. Nagle zapragnąłem ją przytulić. Zamknąć w swoich ramionach jak w klatce i chronić. Zielone tęczówki przeskakiwały między moimi oczami, czytając ze mnie, jak z otwartej księgi.

– Powie mi ktoś wreszcie, co się stało? – zapytałem, aby przerwać tę niezręczną ciszę i odwrócić uwagę od zlęknionej Isabell.

Czarnowłosy spojrzał na towarzyszkę, jakby wahał się, czy może przy niej cokolwiek powiedzieć. W jakiekolwiek gówno się wplątał, ona była tego świadkiem i teraz nie mógł już dłużej udawać, że wszystko jest w porządku. Poza tym prędzej czy później i tak by się dowiedziała. Z sekretami już tak jest, że wychodzą na wierzch. Byłem ciekaw, kiedy wycieknie mój.

Skandal na pierwszej stronieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz