Rozdział 10

50 10 145
                                    

Kiedy budzik zadzwonił o siódmej rano, miałem ochotę roztrzaskać go o ścianę. Pracując w klubie, często zarywałem nocki, ale nigdy nie musiałem wstawać tak wcześnie. Nieprzyzwyczajony organizm buntował się przed takimi godzinami pobudek.

Wziąłem szybki prysznic. Podczas śniadania przeglądałem elektroniczny kalendarz, żeby przypomnieć sobie, co miałem na dziś zaplanowane.

Mimo że już wcześniej obejmowałem kierownicze stanowisko, nowa posada wciąż była wyzwaniem.

Gdy na wyświetlaczu pojawiło się imię „Julia", niemal zmiażdżyłem telefon.

To Isabell miała przeprowadzać ze mną wywiad. A ona oddała go koleżance.

Nie dziwiłem się blondynce. Po tym, jak upokorzyłem ją w parku, byłem zaskoczony, że nie rzuciła pracy. Próbowała mnie ignorować, ale jej docinki jednoznacznie wskazywały na to, że wciąż kipiały w niej emocje. I dobrze. Lubiłem tę zadziorność.

Żałowałem tylko tego, że nie poczekałem z wyzwiskiem, aż doszła na mojej ręce. Była taka ciepła i mokra. Zupełnie jak tamtej nocy, w tym obskurnym barze. Wciąż pamiętałem to zamglone spojrzenie, kiedy orgazm przejął władzę na jej ciałem.

Napisałem maila do Julii, że załatwimy ten wywiad drogą elektroniczną. Zgodziłem się na niego tylko dlatego, że chciałem być bliżej Isabell. Skoro nie ona miała go przeprowadzać, nie zamierzałem tracić na niego więcej czasu, niż zachodziła potrzeba.

Zaparkowałem pod siedzibą Brookvale Hush o ósmej trzydzieści. Nie zamierzałem jeszcze wysiadać. Czekałem, aż znajoma blond czupryna pojawi się w zasięgu wzroku. Wtedy wysiądę i pójdę za nią do windy. Zapewne nie odezwiemy się do siebie słowem, chociaż napięcie między nami wciąż będzie wyczuwalne. Może nawet bardziej, odkąd kobieta żywiła do mnie spore pokłady gniewu.

Uwielbiałem patrzeć, jak kołysze biodrami. Ten boski tyłek niejednokrotnie stawał mi przed oczami, gdy dochodziłem. Zresztą nie tylko on. Ciche jęki, jakie wydawała, gdy brałem ją pod drzewem, nawet teraz powodowały, że w bokserkach robiło mi się ciasno. Musiałem się opanować, aby nie wyjść z samochodu z namiotem na wysokości kroku.

Skoro jednak już nie mogłem dotknąć Isabell, to chociaż podręczę ją swoją obecnością. Spojrzałem na zegarek. Pokazywał ósmą pięćdziesiąt dwa. Zazwyczaj o tej porze, siedziała już przy swoim biurku. Może jednak zrezygnowała z pracy?

Zostałem wyrwany z zamyślenia przez parkujący przede mną samochód. Zmarszczyłem brwi, widząc znajomą rejestrację. Hyun-soo. Jeśli znowu przyszedł pożyczyć pieniądze, przyrzekam, że przemebluje mu tę jego przystojną gębę.

Młody Yang wysiadł i okrążył samochód. Przyjechał tu z kobietą? Trzymajcie mnie ludzie, jeśli przyprowadził tu jedną ze swoich kurew. Krew odpłynęła mi z twarzy, gdy blondynka, na którą czekałem, wysiadła z jego samochodu. Co do chuja?

Hyu zamknął auto i splótł swoje palce z jej. Luźnym krokiem zmierzali do środka. Pospiesznie wysiadłem i podążyłem za nimi, trzymając odpowiedni dystans.

Nie miałem pojęcia, że się znają.

Szedłem za parą, uważając, aby zachować równy dystans. Nie słyszałem, o czym rozmawiają, ale widziałem, jak kobieta kładzie mojemu kuzynowi dłoń na ramieniu i odchyla głowę, śmiejąc się.

W moich żyłach zawrzała krew. Najwidoczniej szybko znalazła pocieszenie. Może jednak słowo „dziwka" nie zabolało tak bardzo, jak wskazywał wtedy wyraz jej twarzy.

Skandal na pierwszej stronieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz