Laptop zniknął. Zabójca musiał go zabrać i schować pod bluzą. Policja nie zobaczyła, kogo powinna szukać, a ja wstydziłam się przyznać do zatajenia informacji na temat przestępcy, mimo że zżerały mnie wyrzuty sumienia i lękałam o życie ludzi, których mógł skrzywdzić przy okazji potencjalnego następnego włamania.
Doszły do mnie słuchy, że jeden z dalszych sąsiadów zgłosił, że kilka minut przed przyjazdem policji wyprowadzał psa na nocny spacer i minął się na chodniku z podejrzanym, szybko idącym mężczyzną. Opisał go jako czterdziestolatka o średnim wzroście i wielkich barach, kierując tym trop ku nasterydowanym mięśniakom.
Ja, wiedząc, że sprawca, którego widziałam, mierzył ponad sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu, był szczupły i wyglądał na około dwadzieścia lat, zaczęłam się zastanawiać, czy mi nie umknęło, że do domu weszło dwóch włamywaczy. Skłaniałam się jednak ku wersji, że sąsiad wskazał kogoś niepowiązanego ze sprawą.
Zoe zginęła od pojedynczego ciosu nożem w szyję. Trochę mnie to zdziwiło, bo gdy spostrzegłam ostrze i schowałam się za ścianą, wystraszona tego, co miało nastąpić, chyba się spodziewałam, że napastnik będzie ją dźgał tak zaciekle, jak ją kopał.
A może założyłam tak dlatego, że ja bym tak zrobiła, gdybym sądziła, że ujdzie mi to na sucho.
Taa, jasne. Zoe zabiłaby cię śmiechem, gdybym ruszyła na nią z nożem.
Śmierć tej wiedźmy nie wywołała we mnie trudnych emocji. Czułam ulgę, że już więcej nie będę miała z nią do czynienia. Co prawda, uważałam zbrodnię za wstrząsającą i komentowałam, że takie zdarzenia nie powinny się wydarzać, ale identycznie reagowałam na tragiczne historie z gazet.
Pewnie znosiłabym tę sytuację ciężej, gdybym nie zamierzała ratować Zoe. Po odzyskaniu równowagi psychicznej odnosiłabym wrażenie, że mam krew na rękach. Jednak, skoro nie zdążyłam poprawnie zareagować na szokujące sceny w salonie, to nie powinnam się obwiniać.
Nocami słyszałam głos Zoe krzyczący, że okłamuję samą siebie. Nie dość, że zbyt późno zadzwoniłam po policję, to wypadało, żebym zapukała w okno, by spłoszyć włamywacza. Specjalnie czekałam, aż on ją zabije i należy mi się za to kara. Z ciemności wyłaniała się laska inwalidzka, pędząca w stronę mojej twarzy. Budziłam się z koszmaru i przez krótkie chwile czułam się współwinna zabójstwa Zoe.
Wtedy ogarniało mnie zarazem obrzydzenie do samej siebie, jak i mały triumf. Do rana stopniowo przykrywało je poczucie spokoju.
Zawsze myślałam, że nie wezmę udziału w pogrzebie Zoe, ani nie odwiedzę jej grobu, jednak w zaistniałych okolicznościach nie chciałam zbierać podejrzliwych spojrzeń ludzi. Zaczekałam kilka tygodni, aż sąsiedzi wrócą do swojego życia, a potem zapomniałam o cmentarzu i zajęłam się szukaniem dla siebie nowego domu.
Pod koniec maja umówiłam się telefonicznie na obejrzenie paru mieszkań w San Antonio i usłyszałam pukanie do drzwi. Wstałam z sofy, sprawdziłam przez wizjer, czy za nimi nie czaił się ktoś szemrany, a potem spokojnie otworzyłam drzwi.
Przede mną wyłoniła się niska, krępa kobieta o dużych błękitnych oczach i blond włosach do pasa, ubrana w luźną kwiecistą sukienkę nad kolano i sandały na koturnie. Miała lekko zaczerwienioną, ładną twarz, która wydała mi się znajoma, ale nie umiałam stwierdzić, skąd ją znałam.
– Viviana Shallow? – zapytała pogodnym głosem i uśmiechnęła się szeroko. – Viviana Shallow z Rajskiego Ogródka?
– Tak – odparłam niepewnie.
– Hej! Pamiętasz mnie? – Pokazała siebie palcem. – Samara Kirby. Udzielałam ci korepetycji z gramatyki. Wysadzałam korki w pracowni krawieckiej, żebyśmy miały na to czas.
CZYTASZ
The Secret Between Us
RomanceOsiemnastoletnia Viviana żyje na granicy płynności finansowej i czuje, jakby utknęła w pułapce bez wyjścia. Pewnego dnia do jej drzwi puka duch przeszłości, niosący propozycję gorszącej, choć korzystnej współpracy. Ma to jednak cenę, której dziewczy...