Wyprostowałam się, zacisnęłam dłonie na barierce i długo patrzyłam w przestrzeń przed sobą, ciężko oddychając. Poczucie upokorzenia kazało mi uciec do pokoju, ale serce, wciąż napełnione przyjazną energią od Leilani, nie chciało przemilczeć zniewagi. Szczególnie w obliczu prawdopodobieństwa, że Eunwoo zabił Zoe i raczej nie miał prawa mnie oceniać.
Sparaliżowana stresem i nieśmiałością, przełamałam się, by wymamrotać:
– Współczuję ci z powodu brata. Szkoda, że pomimo okropnych doświadczeń w sierocińcu tak łatwo osądzasz innego wychowanka. Może trzeba się tam zadomowić, żeby mieć szersze horyzonty.
Odwróciłam się i ruszyłam do drzwi. Wtem Eunwoo złapał mnie za nadgarstek i przytrzymał, żebym nie mogła odejść. Z przestrachem spojrzałam na jego rozgniewaną twarz i spróbowałam wyszarpnąć rękę, ale nie puścił jej.
– Co to miało niby znaczyć? – wycedził cicho.
Szarpnęłam jeszcze raz, nadaremnie, a potem zamachnęłam się drugą ręką, by odepchnąć Eunwoo. Złapał ją w locie, naparł na mnie i przycisnął do ściany domku, unieruchamiając mi dłonie przy głowie.
– Zacznę krzyczeć – rzuciłam spanikowana.
– Krzycz sobie – odparł szyderczo Eunwoo.
Otworzyłam usta i wypuściłam z nich tylko urwany jęk, bo odniosłam wrażenie, że cofnęłam się w czasie do sierocińca i Zoe wymierza mi liścia za liściem, za to że śmiałam podnieść głos.
– Wyjaśnij, o co ci chodziło – usłyszałam jakby z oddali.
Zrobiło mi się ciemno przed oczami, w uszach głośno zaszumiało. Po chwili to minęło, oprzytomniałam i zobaczyłam granatowy t-shirt, podkreślający całkiem szeroką klatkę piersiową Eunwoo. Zadarłam głowę i rozedrgana spojrzałam mu w jego świdrujące, ciemnobrązowe oczy. Czekał uparcie na odpowiedź, nie dbając o mój oczywisty rozstrój nerwowy.
Wydusiłam nieśmiało, ale konkretnie:
– Ty spędziłeś tam dwa tygodnie. Ja czternaście lat.
– Co z tego?
– Nie wiesz, jak trudno jest po tym żyć.
– Wiem za to, jak się żyje po stracie brata. Ty się sprzymierzyłaś z jego morderczynią. Jesteś złą osobą.
– Kto to mówi? – Szarpnęłam rękami. – To ty teraz mnie traktujesz niczym oprawca z Rajskiego Azylu.
Eunwoo zaśmiał się ironicznie i zbliżył swoją twarz tak blisko mojej, że prawie zetknęliśmy się nosami. Wbił we mnie swój nienawistny wzrok i zaszemrał:
– Jesteś pewna, że Zoe wrzuciła cię do studni, a nie do szamba? Bo z twoich ust właśnie wyleciała kupa gnoju.
A potem mnie puścił i poszedł w stronę jego domku. Na odchodne rzucił:
– Dobra rada. Zniknij stąd do rana.
Pomasowałam się nerwowo po nadgarstkach, jakbym je właśnie wyjęła z kajdan, i wzięłam kilka głębokich oddechów na uspokojenie. Już dawno nikt mnie tak nie wystraszył.
Eunwoo nie musiał nic mówić. Sama zamierzałam zrobić wszystko, by nigdy więcej go nie zobaczyć.
Wstałam po ósmej rano, jako pierwsza w pokoju, i założyłam swoją wypraną bieliznę, szare jeansy i biały golf. Spięłam włosy w wysoką kitkę, zostawiając po luźnym kosmyku przy uszach i napisałam wiadomość do kobiety od mieszkania, potwierdzając chęć jego obejrzenia. Po cichu wyszłam z łazienki i odkryłam, że koleżanki już wstały. To zniweczyło mój plan dyskretnego opuszczenia ośrodka. Spróbowałam się pożegnać i wyjść, ale nie pozwoliły mi odejść bez uprzedniego zjedzenia z nimi śniadania.
CZYTASZ
The Secret Between Us
RomanceOsiemnastoletnia Viviana żyje na granicy płynności finansowej i czuje, jakby utknęła w pułapce bez wyjścia. Pewnego dnia do jej drzwi puka duch przeszłości, niosący propozycję gorszącej, choć korzystnej współpracy. Ma to jednak cenę, której dziewczy...