Rozdział 7 (Twoja kolej)

157 13 4
                                    

Samara w końcu odkryła przede mną coś, co mnie tak zdumiało, że nie zdołałam zachować stoickiej twarzy. Okazało się, że wydała dwie powieści romantyczne. Uznawała siebie za w miarę rozpoznawaną w naszym stanie, choć jeszcze niezbyt popularną, i zdecydowała, że wykorzysta swoje zaplecze do wydania i wypromowania cyklu reportaży o Rajskim Azylu.

– Potrzebuję pomocy w zgromadzeniu historii z sierocińca – powiedziała z błaganiem w oczach. – Zapłacę ci za nagranie lub spisanie własnych wspomnień, za szukanie byłych wychowanków do rozmów o ich przeszłości oraz za szukanie byłych wychowawców, którzy przedstawiliby swoje wersje wydarzeń, niezależnie czy byli potworami, czy czuli się wewnętrznie rozdarci i szybko odeszli. Potrzebuję informacji i dowodów od kogo tylko się da. Chcę, żebyście działali w dwu lub trzyosobowych grupach.

– „Żebyście"? – wydusiłam.

– Ty i tamta czternastka, o której wspomniałam.

Popatrzyłam na nią oniemiała. Nie wyobrażałam sobie siebie w scenariuszu, jaki zaprezentowała. W Rajskim Ogródku nawiązałam mało znajomości. Bardzo lubiłam moją rówieśniczkę Giannę, która to targnęła się na swoje życie, gdy mieszkałyśmy razem po moim odejściu z sierocińca. Ceniłam sobie Samarę oraz starsze ode mnie o rok Daniellę, Ninę i Sloane. Z tą ostatnią łączyła mnie cudowna, jedyna w swoim rodzaju przyjaźń, przerwana przez jej adopcyjnych rodziców.

W Rajskiej Szkole siedziałam osamotniona na lekcjach, bo Gianna dostała niesprawiedliwą łatkę opóźnionej w nauce i przypisano ją do niższej klasy niż moja. Podczas krótkich przerw korytarze robiły się tak tłoczne, że nie zdążałam spotykać się z żadną ze starszych koleżanek. Od innych ludzi stroniłam. Szczególnie od chłopaków, dopuszczającymi się częstszego chuligaństwa niż dziewczyny. Wyrosłam na samotniczkę nielubiącą zawierać nowych znajomości ani odnawiać dawnych, bo te przeważnie tylko rozdrapywały stare rany.

– Myślę, że dam radę spisać moje wspomnienia, ale nie mam czasu na angażowanie się w przeszłość ludzi powiązanych z Rajskim Azylem – wymamrotałam nieśmiało. – Jestem w trakcie szukania nowej pracy, a także sprzedaję ten dom i przeprowadzam się do San Antonio.

– Ja mieszkam w San Antonio – odparła entuzjastycznie Samara. – Wpadłam do Laredo, by załatwić kilka spraw, ale od kilku lat żyję w San Antonio. Tak samo większość naszej czternastki, a pozostali są z innej części Texasu albo z sąsiednich stanów.

– Mały ten świat.

– Niby tak, choć długo się ich naszukałam. Słuchaj, na początku czerwca organizuję spotkanie w celu pogadania nad projektem reportażu i przydzielenia zadań do wykonania. Chciałabym, żebyście w nim uczestniczyli. Niektórzy już się zgodzili, inni się wahają.

– To brzmi super – wtrąciłam z zakłopotaną miną. – Trzymam kciuki, żeby ci się udało napisać bestseller. Stworzę dla ciebie staranną opowieść o moim pobycie w Rajskim Azylu, ale jeśli chodzi o współpracę...

– Nie musisz jeszcze decydować! – zagłuszyła mnie, uśmiechając się uspokajająco. – Spotkanie odbędzie się w ośrodku wypoczynkowym w San Antonio, wykupiłam dwudobowy pobyt w pięciu trzyosobowych domkach. Pierwszego dnia możemy po prostu odświeżyć naszą znajomość, pogadać, pobawić się, a jeśli ktoś będzie zainteresowany zbieraniem materiałów do reportażu, to zostanie na następny dzień.

– Chętnie spotkam się z tobą przy kolejnej okazji – stwierdziłam grzecznie – ale nie przepadam za spotkaniami z większą grupą ludzi. Zresztą, raczej nigdy się z nimi nie kolegowałam.

– To fajne osoby. Thea, Davina, Raina, Grant. W Rajskim Azylu nie rzucali się w oczy, nie sprawiali problemów, a teraz są przyzwoitymi, miłymi...

– Muszę odmówić. Naprawdę – ucięłam stanowczo, zawstydzona swoim zachowaniem.

The secret between usOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz