04 - Blue & Grey

78 9 5
                                    

Chciałam jak najszybciej wparować do własnego mieszkania. Było moim priorytetem. Zaszyć się, zniknąć, zapomnieć. Tak samo jak on potrafił zapomnieć o wszystkim, co razem przeżyliśmy. Miałam nadzieję, że nie zdąży mnie dogonić. Nie liczyłam, że wybiegnie. Nic przecież między nami nie było, prócz przeszłości i grubej warstwy sufitu.

Zamknęłam drzwi, opadając w bezsilności. Czułam, jak nieposłuszne serce bije szybciej. Jednak kiwałam głową na boki, chcąc odsunąć myśli, że cokolwiek dla niego znaczyłam. Jake Sim nigdy mnie nie kochał.

Ściągnęłam koszulkę, rozrywając ją na pół. Wzdrygnęłam się, patrząc na numer. Kawał przeszłości, relikt dzieciństwa, leżał przede mną, zniszczony i tak bardzo bolesny był to widok. Zacisnęłam pięści.

— Nie, on nigdy nie będzie powodem takiego stanu! — powiedziałam do siebie. Musiałam być silna i ponownie przybrać maskę twardej, zimnej, niedostępnej.

Pozbyłam się ponownie spodenek, aby skierować się do łazienki. W lustrze dostrzegłam zarumienioną twarz. Oczy błyszczały od pojawiających się w nich łez. A potem warknęłam pod nosem. Musiałam się trzymać i być silna.

Odkręciłam baterię i weszłam pod deszczownicę. Ponownie potrzebowałam oczyszczenia. Woda dawała ukojenie. Zimna, muskała ciało, wprawiając w dziwne uczucie odprężenia. Na rękach poczułam gęsią skórkę.

Powoli uginały się pode mną nogi. Zamknęłam oczy. Po policzku spłynęła jedna samotna łza, a potem zmieszała się z wodą. Oparłam się o chropowate kafelki. Z zamkniętymi oczami starałam się opanować. Oddychałam głęboko. Liczyłam do trzech. To zawsze pomagało.

Pamiętałam wszystko, jakby to było wczoraj. Jego kciuk pieszczący moją żuchwę. Niecierpliwe wargi całujące usta. Ciemne oczy, w których błyszczały promienie. Jake stał przy szkolnej szafce i trzymał mnie za talię. Głowę oparł o moje czoło, odrywając się na moment. Szeptał słowa aprobaty. Zachęcał do dalszej przyjemności. Wprawiał mnie w to słodkie uczucie zapomnienia. Tresował motyle w brzuchu. Był niczym rzeźbiarz emocji, powodował sprzeczność w moim umyśle.

Na zawsze będziesz moja, Jungmi.

Obudziłam się z krzykiem. Przez moment patrzyłam w ciemność, aby się zorientować, gdzie się znajduję. Siedziałam w łóżku, do połowy przykryta kołdrą. Ubrana w piżamę, składającą się zza dużego podkoszulka i koszykarskich spodenek.

— To tylko zły sen — powiedziałam ciężko, czując suchość w gardle.

Wstałam z łóżka i bosymi stopami zawędrowałam do aneksu kuchennego. Wyciągnęłam szklankę z szafki, a potem nalałam do niej wody z kranu. Choć nie powinnam pić nieprzegotowanej wody, miałam to w tamtej chwili w nosie. Pragnienie musiało zostać ugaszone.

Popatrzyłam na pokój. Już świtało. Zastanowiłam się, czy impreza została zakończona? A może Christopher wciąż z Felix'em piją piwo i znoszą obecność Jake'a. Na górze wydawało się cicho, a może to tylko cisza przed burzą? Spojrzałam na leżący telefon i dotknęłam ekranu. Była godzina za pięć piąta. Westchnęłam.

Ponownie położyłam się do łóżka, licząc, że godzina pomoże, abym nabrała siły. W końcu dzisiaj zaczynałam pierwsze zajęcia i musiałam poznać swojego opiekuna. Postanowiłam, że skupię się na tej myśli, bo było o wiele mniej przygnębiająca niż fakt, że nade mną mieszka Jake Sim.

— Osz, kurwa! — krzyknęłam, patrząc na zegarek.

Byłam spóźniona. I to bardzo! Naprędce uczesałam włosy, umyłam zęby i zrobiłam lekki makijaż, składający się z kremu BB oraz tuszu do rzęs. Przez niedoczynność tarczycy, musiałam wziąć szybko tabletkę i popijałam ją w biegu wodą. Trampki wiązałam na klatce, zamykając drugą ręką drzwi. Schowałam kluczyk niedbale do torby i praktycznie biegiem ruszyłam ze schodów.

Odgarniałam włosy, starając się je związać w koński ogon. Przeklęłam kilka razy pod nosem, nim zdążyłam wyjść z klatki. Już miałam popchnąć drewniane, ciężkie drzwi, gdy dookoła mych nóg zaplątała się smycz. A potem po prostu runęłam do tyłu.

Od razu poczułam język, pieszcząc moją twarz. A potem poczułam oddech z charakterystycznym zapachem psiej karmy, składającej się z ryby, najpewniej łososia. Tylko jeden pies tak pachniał.

— Layla!

Usłyszałam głos. Ten, który wielokrotnie przyprawiał mnie o dreszcze. Głos, którego nie chciałam już nigdy więcej słyszeć.

— Layla! — powtórzył, a potem poczułam, jak suczka została pociągnięta do tyłu. Klatkę przeszedł odgłos szczeknięcia. — Naprawdę przepraszam panią. Nie wiem, co w nią wstąpiło? Raczej nie rzuca się na obcych... Jungmi?

Wstałam i otrzepałam spodnie. Nie chciałam rozmawiać z Jake'm, więc najlepiej było jak najszybciej odejść. Może zdążę na metro, choć i tak jestem już spóźniona.

Najwidoczniej Layla miała inny plan. Suczka ponownie owinęła się przy moich nogach, a potem podskoczyła, domagając się pieszczot. Znałyśmy się z Brisbane. Podobno była psem Jake'a, lecz przez jego profesje idola, więcej czasu spędzała w Australii.

— Naprawdę muszę iść — powiedziałam, kucając przed psem. — Też się cieszę, że cię widzę.

Popatrzyłam jej w oczy, te mądre i przepełnione bezwarunkową miłością. Ta suczka zawsze była mądra, w przeciwieństwie do właściciela. Ostatni raz podrapałam ją za uchem, a potem wyminęłam stojącego w osłupieniu Sim'a.

— Jungmi?

Nie zareagowałam. Nie chciałam wdać się w dyskusję. Byłam spóźniona, a ten dzień wydawał się być spieprzony do reszty. Nie mogłam dłużej zostać w kamienicy, więc przyspieszyłam. Layla szczekała. Słyszałam ją, oddalając się w stronę metra.

W końcu poczułam szarpnięcie i zostałam mocno pociągnięta. Wylądowałam na czymś twardym. Zorientowałam się, że to klatka piersiowa chłopaka, gdy poczułam charakterystyczne bicie serca. Przyspieszyło.

— Naprawdę muszę iść — rzuciłam.

— Dokąd?

— Nie twoja sprawa... Jestem spóźniona.

Jake nie wydawał się być usatysfakcjonowany odpowiedzią. Trzymał mnie pewnie, a Layla posłusznie warowała przy naszych nogach. Nie było mi to na rękę. Spóźnienie i stanie w ramionach muzyka.

— Puść mnie — jęknęłam.

— Podwiozę cię — odparł, ciągnąc mnie w drugą stronę.

Nie mogłam dyskutować. I tak nigdy mnie nie słuchał. Może desperacja, a może żal wiernego psa spowodował, że wsiadłam w ten cholerny samochód. Z pieprzonym Jake Sim'em.


Czytelniku! Jeżeli podoba Ci się to, co tutaj tworzę, proszę pozostaw po sobie ślad - komentarz i/lub gwiazdkę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Czytelniku! Jeżeli podoba Ci się to, co tutaj tworzę, proszę pozostaw po sobie ślad - komentarz i/lub gwiazdkę. To naprawdę motywuje do dalszego tworzenia!

Stronger than I was | Sim JakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz