Nad ranem, kiedy pierwsze promienie słońca zaczęły wpadać do mieszkania, cicho wysunęłam się z łóżka, starając się nie obudzić Jake'a. Leżał tam, spokojny, z delikatnym uśmiechem na twarzy, jakby śnił o czymś przyjemnym. Zatrzymałam się na chwilę, patrząc na niego, próbując zatrzymać ten obraz w pamięci, ale wiedziałam, że muszę odejść.
Po dłuższym zastanowieniu nie zostawiłam żadnej notatki. Było to krzywdzące, lecz wiedziałam, że jeśli zacznę pisać, moje myśli zaczną się kotłować. A teraz nie chciałam się w to zagłębiać. Potrzebowałam przestrzeni i oddechu. Sim był częścią mojego życia, ale to, co wydarzyło się tej nocy, wywołało we mnie burzę emocji, którą musiałam poukładać sama.
Zamknęłam za sobą drzwi, cicho jak tylko mogłam, i ruszyłam przed siebie. Przez telefon zablokowałam najbliższy lot. W mieszkaniu spakowałam torbę i taksówką ruszyłam na lotnisko. Wsiadając do pojazdu, ostatnim spojrzeniem pożegnałam się oknem sypialni Sim'a, której świeże wspomnienia minionej nocy, jeszcze krążyły w myślach. Jednak wiedziałam, że potrzebuję chwili dla siebie, aby ogarnąć głowę i być pewną, czego chcę.
Wyspa Jeju wydawała się odpowiednim miejscem, gdzie można uciec, gdy świat wydawał się zbyt przytłaczający. Już w taksówce czułam, jak napięcie powoli opuszcza moje ciało. Wiedziałam, że ten weekend muszę spędzić na odzyskiwaniu równowagi, na uporządkowaniu myśli, zanim cokolwiek postanowię.
Podróż na wyspę była szybka i spokojna. Gdy tylko wylądowałam, poczułam, jak powietrze, przepełnione zapachem morza i sosnowych drzew, zaczyna mnie uspokajać. Wzięłam głęboki oddech, czując, jak stres powoli opuszcza moje ciało, i ruszyłam w stronę małego pensjonatu. Było to miejsce, które dawało możliwość na ukojenie oraz pozwalało na chwilę odetchnąć od wszystkiego.
Pierwszy dzień spędziłam spacerując po plaży, czując, jak fale obmywają moje stopy, a chłodny wiatr rozwiewa mi włosy. Potrzebowałam dystansu, ciszy, żeby zrozumieć, co tak naprawdę czuję. Jake zawsze był dla mnie kimś więcej niż tylko chłopakiem, a ta noc uświadomiła mi, jak silne są moje uczucia. Ale teraz musiałam zastanowić się, co dalej.
Każdego poranka wstawałam wcześnie, zanim jeszcze światło dnia w pełni się rozjaśniło. Medytowałam na klifie z widokiem na ocean, starając się uspokoić umysł i znaleźć odpowiedzi, które tak bardzo mi umykały. Wdychałam zapach morskiej bryzy, pozwalając, by każdy oddech odprowadzał ze mnie część napięcia, które gromadziło się od tygodni. I ignorowałam wiadomości od Sim'a, w których obawiał się, że ucieknę i nigdy nie wrócę. Raz tylko mu odpisałam, że wyjechałam, a wrócę w niedzielę. Nie chciałam, by się za bardzo martwił.
Z każdym kolejnym dniem czułam, jak powoli odzyskuję równowagę. Myśli o Jake'u wciąż się pojawiały, ale starałam się na nie patrzeć z dystansem. Czy mogłam naprawdę wrócić do tego, co było? Czy byliśmy gotowi na coś więcej, niż tylko chwilową namiętność? A może po prostu baliśmy się być wyłącznie znajomymi?
Podczas sobotniego wieczoru, kiedy słońce chowało się za horyzontem, zrozumiałam, że nie mogę dalej uciekać od swoich uczuć. Jake był dla mnie ważny, ale musiałam być pewna, że to, co czuję, jest prawdziwe i nie jest tylko reakcją na samotność czy wspomnienia z przeszłości. Musiałam być pewna siebie i swoich decyzji, zanim znów pozwolę mu wrócić do mojego życia.
Weekend na Jeju pozwolił mi nabrać dystansu, uspokoić myśli i spojrzeć na wszystko z innej perspektywy. Wiedziałam, że nie mogę zignorować tego, co się wydarzyło, ale też nie mogłam podjąć decyzji pochopnie. Wrócę do Seulu, do swojego życia, ale teraz, z nowym zrozumieniem tego, czego naprawdę chcę.
Po ostatniej medytacji, stojąc na plaży, patrzyłam na horyzont i czułam, że jestem gotowa. Zimny wiatr muskał policzki, wprawiając włosy w niewinny taniec. Stałam tam, gotowa zmierzyć się z tym, co przyniesie przyszłość, niezależnie od tego, jakie wyzwania mnie czekają.
CZYTASZ
Stronger than I was | Sim Jake
FanfictionKiedyś kochałam. Tak mocno, że samo wspomnienie wywołuje we mnie dreszcze, a serce dostaje palpitacji, gdy próbuje się wyrwać z tego stanu. Kiedyś pragnęłam. Tak bardzo, że na samą myśl policzki przybierają kolor purpury, a dłonie się pocą, próbując...