Kilka dni później
Kiedy nastala północ pozwolono mi isc kilka minut wczesniej do domu z klubu. Zacząłem ogarniac wszystkie rzeczy, ciuchy i wszystko posprzątalem.
Balem się poniewaz nie zarabiam teraz zbyt duzo a do tego większość idzie na oplate za mieszkanie mojego znajomego, ktory ledwo pozwolil mi sie tam wprowadzic na czas jego wyjazdu za granice.
Balem się również ze niedlugo znowu mogą przyjechac ci gangsterzy którzy mnie pobiją i jeszcze podwyzszą stawkę długu na ktory i tak nie mam prawie nic. Bałem się ze w koncu wezmą mnie i bedą przetrzymywac, torturowac a na koniec do tego zabiją.
Juz sam wolalem się zabic skoro i tak brzydze się siebie i inni pewnie tez. Nawet pewnie nigdy nie znajde sobię kogos, poniewaz jak tylko powiem mu gdzie pracuje i ile pieniędzy wisze mafii, odrazu mnie zostawi. Nie da się mnie kochac, ja z moim zyciem jestem juz zbyt zepsuty..Kiedy wychodzilem z budynku zobaczylem cos, czego raczej nie chcialem widziec i czego nie widzi się na codzień..
Kilkanascie duzych samochodow i busów stalo przed klubem, a w nich siedzieli lub wychodzili jacyś faceci w garniturach ktorzy zaczęli bic się i strzelac do ochrony budynku. Stałem jak zamurowany i nie mialem pojecia o co chodzi, co teraz.
Nie pierwszy raz widzialem na zywo bitwy i strzelanki lecz tym razem bylo to przed klubem w ktorym zarabiam, więc jesli to miejsce upadnie, ja nie będę mial pieniędzy..
Po chwili zobaczylem jak tamci mężczyźni z samochodów zabili lub pobili juz kazdego z ochrony klubu, więc zaczęli zblizac się do budynku. Zacząłem wręcz biegiem odchodzic od wejscia tak aby nikt mi nic nie zrobil.
Kiedy odszedlem na tyle bezpiecznie zeby móc znów skupic się na tym co się dzieje, z jednych z aut wyszedł chłopak, którego kilka dni wcześniej widzialem. Zacząłem slyszec za sobą kolejne samochody a gdy tylko się obrucilem jeden prawie we mnie wjechal, ewidentnie specjalnie. Odskoczylem upadajac na ziemię po czym jak najszybciej chcialem wstac i poprostu z tamtąd uciec. Jednak kiedy wstawalem facet z tego auta wysiadł, i złapał mnie wyciągając pistolet. Pierwszy raz się tak bardzo balem.
Czulem jak przyklada mi lufę do skroni i trzyma jako zakladnika. Zobaczylem ze fioletowowlosy chlopak stoi z wyciągniętą bronią w stronę mnie i tego ktory mnie trzymal.
Serce bilo mi tak mocno ze chcialem zeby ktos juz tylko we mnie strzelil by moje problematyczne zycie sie zakonczylo. Przymknalem oczy słysząc strzelanine w budynku i obok niego.
Mężczyzna ktory stal za mną i mnie trzymal, zaczal przemieszczac się do przodu zmuszajac mnie do tego samego. Wokół dzialo się bardzo duzo, nie wiedzialem kto jest z kim i skąd, komu moglem ufac, a komu za nic.
—Puść go—Pierwszy raz uslyszalem glos chłopaka ktorego juz znałem z wyglądu.—To jakis zwykly cywil po co komplikujesz sprawe zjebie—Mówił ciągle mierząc pistoletem w głowę mojego oprawcy, jednak nie mogąc strzelic poniewaz ktos z jego przeciwnikow stal niedaleko i trzymal wymierzoną w niego broń.
—Po co bawisz się w takie gówna dzieciaku? Myślisz ze nie mam ludzi którzy obronią ten klub przed takimi twoimi najazdami?—Mężczyzna za mną odezwal się tak wkurzony ze czulem ze zaraz cos mi zrobi.
—Tak, myślę ze nie masz ludzi którzy by ci obronili ten klub bo wlasnie moi zabili większość a ty będziesz następny.—Zobaczylem w jego oczach chłód i zero strachu, byl naprawde nieźle wygadany i dobrze dobieral slowa w szybkim tempie.
Wtedy facet trzymający mi bron przy glowie..strzelił.
Jednak nie bylo naboju przez co jedynie przymrużylem oczy ze strachu a po chwili uslyszalem kolejne dwa szybkie strzaly i poczułem opadające za mną ciało. Stalem nieruchomo i balem się otworzyc oczy mimo ze czulem, ze juz jestem bezpieczniejszy niz przedtem.
—Wsiadaj.—Otworzylem oczy widzac powazną minę chlopaka otwierającego mi drzwi od auta. Bałem się z nim kłócić więc poprostu wsiadlem ze wzgledu na to ze mnie obronil, wiec moze teraz tez chce.
Po chwili siedzialem w aucie z chlopakiem który nawet na mnie nie spojrzal tylko szybko odpalil samochód i z piskiem opon zaczął jechac w stronę miasta.
—Lee Minho jestem—Spojrzał na mnie ukradkiem gdy zatrzymaliśmy się przez czerwone światło.
—J-ja Han Jisung—Wachalem się czy nie sklamac z imienim bo to przecież jakis gangus, ale skoro obronil mnie i narazie nic mi sie zrobil to chyba moge mu chociaz imie powiedziec..
—Nie mozesz nikomu powiedziec o tym co sie stalo.—Powiedzial powaznie patrząc na mnie, jednak juz nie widziałem chłodu w jego oczach, a raczej zmartwienie.
—Spoko nawet nie mialbym komu—Powiedzialem szybko odwracajac wzrok w stronę szyby i świateł.
—Znasz mnie co nie?—Nie spodziewalem się tego totalnie. Spojrzalem na niego wielkimi oczami, przeciez ja go widzialem ale on mnie chyba nie..
—Poprostu..widziałem cię juz..—Nie wiedzialem co odpowiedzieć ale lepiej cokolwiek niz nic.
—Wiesz ze juz nie będziesz tam zarabiał?Chcialem zapasc się pod ziemie bo nienawidze kiedy ktos dowiaduje sie o tym gdzie i w jaki sposob zarabialem dotąd pieniądze. A teraz balem się jeszcze bardziej bo nie będę mial jak zarabiać na zycie i mieszkanie, a co dopiero na splacenie długów..
—Gdzie jedziemy..?—Zapytalem go patrzac na swoje nogi i czując jak do oczu powoli napływają mi łzy.
—A gdzie mieszkasz? Odwiozę cię—Zapytał a po chwili kiedy nie odpowiadalem bo wycieralem oczy, spojrzal na mnie—Płaczesz?—Zwolnil samochod by móc bardziej skupic się na mnie—O co chodzi? Coś powiedzialem?—Zdziwila mnie nagle troska w glosie starszego, ale zamiast wytarcia twarzy i powiedzenia ze wszystko jest okej, zaczęło mi się jeszcze bardziej zbierac na płacz..
Po chwili kiedy nie wiedzialem co powiedziec a łzy z moich oczu zaczęły niekontrolowanie kapac mi na rękawy bluzy, chlopak zatrzymal auto na poboczu. Zestresowalem się jeszcze bardziej, od kiedy gangsterzy są tacy mili i troskliwi?
—Hej, Jisung nie placz..—Poczulem glaskanie na ramieniu ktore dodalo mi otuchy jednak nadal nie wiedziałem co teraz zrobic..chyba mu poprostu wytłumaczę bo juz nie moge powiedzieć ze wszystko jest okej skoro nie jest..
—Po-poprostu zarabialem tam z przymusu i powinienem się cieszyc ze juz mnie nikt nie będzie wykorzystywał..—Pociągnąłem nosem—Ale mam dlugi mojego ojca do splacenia a ledwo co starcza mi na jedzenie i mieszkanie..—Rozplakalem się jeszcze bardziej—Najpierw stane się bezdomnym a potem mafia porwie mnie będzie torturować i zabije w cierpieniach—Płakałem juz tak bardzo ze cale rękawy mialem mokre..nie wiedzialem czemu wygaduje się z tego jakiemus nieznajomemu gangusowi z bronią, ale pierwszy raz ktos naprawde mnie sluchal..
—Heeeeej ciiiii—zaczal glaskac mnie po glowie i przyciągnął ją do swojego torsu.—Nic ci nie będzie, jakos to ogarniemy..—Mówił tak spokojnie ze zrobilo mi się milo, nadal się zastanawialem skąd taka troska ale przytulał mnie i uspakajał tak dlugo az w koncu zasnąłem..W końcu bylem zmeczony fizycznie i psychicznie..poprostu nie dawalem sobie rady..
Nawet nie mialem komu się wygadać bo nie miałem doslownie zadnych przyjaciół..Od dawna kiedy tylko jestem zestresowany, smutny lub czuję pustke i zmeczenie, poprostu..tne się po rękach z nadzieją ze kiedys przetne za głęboko..Poprostu nie chce się juz tak męczyć..
CZYTASZ
Mafia's Boy [MinSung]
FanfictionMinho wychowywany byl w mafijnej rodzinie, z resztą podobnie jak Han. Lee więc od dziecka miał doczynienia z różnymi bójkami, brońmi czy karalnymi sprawami. Jednak Jisung mial gorzej, ponieważ odkąd skończył 16 lat musiał nielegalnie zostac męską pr...