Rozdział 9

45 9 14
                                    

Gdy weszliśmy do salonu, ogień w kominku dogasał. Dorzuciłem drewno i poprosiłem Anę, by usiadła na sofie, a ja w tym czasie poszedłem na górę. Musiałem sprawdzić, co z mamą. Zastałem ją śpiącą przy zapalonej lampce i z książką na poduszce, więc odłożyłem detektywistyczną lekturę na nocną szafkę i zgasiłem światło. 

Przebrałem się w suche ciuchy i, z przyzwyczajenia, delikatnie zamknąłem za sobą drzwi. Zbiegłem po schodach i przystanąłem zaraz za rogiem ściany. Dyskretnie obserwowałem Anę; klęczała przed kominkiem i przeczesywała palcami wilgotne włosy. Po dzisiejszych rozmowach mogłem śmiało sobie powiedzieć, że pomimo rozłąki i niewyjaśnionych spraw, które powoli zamykaliśmy, nadal coś mnie z nią łączyło, coś, co zaczęło się dawno temu. Byłem dorosłym facetem, nie niepewnym siebie gówniarzem i potrafiłem już sprecyzować własne uczucia, a przede wszystkim nie bać się ich. Ana stała się dla mnie osobistym sukcesem. Dała mi szansę po tym, jak właściwie to ja ją zostawiłem tutaj samą i wyjechałem setki kilometrów dalej. Naprawdę chciałem to teraz naprawić i nadrobić stracony czas, ale wiązało się to również z tym, że oboje zaczęliśmy odkrywać o sobie rzeczy, o których nie mieliśmy pojęcia.

Myśl o tym, co wyznała na przystanku, nie dawała mi spokoju. Ana była w ciąży, straciła ją, a ja cholernie martwiłem się o okoliczności tej tragedii. Kim był ten facet? I mam nadzieję, że jej nie skrzywdził.

Postawiłem na stoliku miskę z chipsami i dwa gorące piwa, po czym według wcześniejszego pomysłu, włączyłem starą VHS z „Martwicą mózgu". Opadłem na sofę i przeprosiłem Anę za brak krewetek, ale straciłem wenę do kulinarnych popisów, co skomentowała przegryzieniem chipsa i uniesieniem kciuka.

Na ekranie pojawił się małpo-szczur, z którego jako dzieciaki mieliśmy totalny ubaw, że reżyser musiał brać dobry towar, by wpaść na pomysł skrzyżowania małpy ze szczurem.

Lubiłem te dobre wspomnienia, a kiedy mając obok siebie Anę, nabierały one trójwymiarowego obrazu.

– Boże, ten film jest chory. Przez ponad godzinę oglądasz fruwające sztuczne flaki i mózgi na wierzchu polane litrami chyba keczupu imitującego krew. Totalna przesada – zaśmiała się.

– Klasyka horroru lat dziewięćdziesiątych. Taki był trend.

– Czyli przestałam to rozumieć, bo jestem już na to za stara?

Uśmiechnąłem się i otworzyłem drugą paczkę chipsów.

– Można tak to ująć.

– No to chciałabym mieć znowu siedemnaście lat i cieszyć się z takich głupot jak na przykład ten film.

Sięgnąłem po pilota i ściszyłem dźwięki piły mechanicznej przecinającej brzuch.

– Też chciałbym się cofnąć, ale z innych względów.

Spojrzeliśmy na siebie w jednym momencie. O jak sobie teraz dziękowałem, że nie wpakowałem do ust tego cebulowego chipsa.

– Jakich?

– Przecież wiesz...

Ana splotła palce na moim barku i oparła podbródek.

– Co wiem? Że nie zwróciłeś na mnie wtedy uwagi, a przynajmniej nie tak jak chciałam?

Uśmiechnąłem się, wytrwale patrząc na scenę w filmie, gdzie małpo-szczur wgryzał się w rękę matki głównego bohatera. Ana idealnie odczytała moją sugestię. Czułem teraz takie emocje w brzuchu jakbym wjechał właśnie na szczyt największej kolejki górskiej świata i oczekiwał na stromy zjazd.

– Ana, to nie tak. Zwracałem uwagę, ale do całej reszty niestety zabierałem się jak pies do jeża. Zwyczajnie zawaliłem. Byłem gówniarzem, który po prostu nie umiał grać w te klocki. 

Popioły Green VillageOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz