Dzisiaj jak zwykle poszłem do szkoły z Colette. Nie widziałem Fang'a dziś w autobusie co zdziwiło mnie ale gdy tylko spotkałem go przy szkole zobaczyłem jak zapina rower.
— Hej! — Powiedział radośnie.
— Hej, przyjechałeś rowerem? — Zapytałem.
— Tak, jest śliczna pogoda trzeba korzystać puki jest jeszcze czas. — Rozejrzał się i popatrzył na moje nadgarstki. Dziś miałem bluzę na sobie więc nie było widać moich blizn. — Edgar, nadal nie wytłumaczyłeś mi co się wydarzyło w parku. — Powiedział.
— A tak wogóle to kiedy przyjechałeś tym rowerem? Nie chciało ci się? — Zmieniłem odrazu temat.
— Tak, często robię sobie wycieczki rowerowe ty też mógłbyś zażyć jakiegoś wysiłku fizycznego. — Zażartował.
— Ha ha ha! Bardzo śmieszne!
— No weź, mówię serio ty wogóle ćwiczysz na w-fie? — Zapytał.
— Nie, nie lubię zabaw zespołowych. — Rzekłem. — O ile można to nazwać zabawą. — Dodałem żartobliwie.
— No tak zapomniałem jaki jesteś a-społeczny. — Przekręcił oczami.
Serio to widać? — Pomyślałem.
Moim celem jest zabłysnąć w tej szkole a nie być takim samym szarym człowiekiem jak wcześniej.
W każdym razie weszliśmy do szkoły, nie możemy tu siedzieć w najlepsze i gadać o dupie martynie czy czym kolwiek innym. Zresztą kiedyś przerwa również musiała się skończyć.***
Po szkole czekałem na Fang'a obok jego roweru. Przyszedł po jakimś czasie z Busterem i Maise.
— Hej! — Przytulił mnie na powitanie. — Jedziesz ze mną na rowerze, muszę tobie pokazać jedno miejsce.
Jedno miejsce? Tak nagle z dupy zaprasza mnie gdzieś? Nie umawiałem się nigdzie z nim.. Choć nie narzekam, w domu mógłbym siedzieć w łóżku i przeglądać Tik Toki użalając się nad sobą. Usiadłem na babagażnik i objąłem talie Fang'a a następnie pojechalismy przed siebie.
— Nie obrazisz się jak Buster i Maise do nas dołączą potem? — Zapytał.
— Nie. — Rozejrzejrzałem się do okoła. — Fang, gdzie my jedziemy? I mógłbyś trochę wolniej jechać? — Zapytałem się ponieważ trochę obawiam się że się rozbijemy.
— Trzymaj mnie się mocno jeśli się boisz. — Powiedział i delikatnie się odwrócił. Prawie wjechał w auto ale ostrzegłem go aby patrzył na drogę. — Masz rację, będę trochę ostrożniejszy. — Powiedział a ja oparłem głowę o jego plecy.
Widoki były ładne, mijaliśmy łąki pastwiących się krów, pola kukurydzy i miłe dla oka krajobrazy uśmiechnąłem się delikatnie na samą myśl że wkońcu czuje że żyje. Pogoda była tak samo przyjemna jak widoki, delikatny wiaterek, słońce grzało ale nie przesadnie. Przymknąłem oczy by trochę odpłynąć, Fang dał moją rękę na swoją klatkę piersiową kontynuując jazdę rowerem. Jego serce biło mocno, czułem jak delikatnie obija się o moją dłoń. Wszystko było takie miłe i że aż chciałem się uśmiechać i głośno śmiać, a uwierzcie mi, robię to naprawdę rzadko. Niestety nasza przyjemna podróż musiała dobiec końca ponieważ zakłócił to nam mały kamyczek na drodze a my wywrociliśmy się. Spojrzeliśmy na siebie a następnie zaczeliśmy się głośno śmiać od ucha do ucha. Patrzyliśmy w chmury na białym niebie nadal się śmiejąc. Pewnie jesteśmy brudni od kurzu ale nadal się śmialiśmy. Fang złapał mnie za rękę a następnie spludtł nasze dłonie. Już się nie śmialiśmy, patrzyliśmy w niebo w ciszy przez krótką chwilę. Nie była to nie przyjemna cisza, było miło nadal chciałem się uśmiechać.
CZYTASZ
Czy on mnie naprawdę kocha...? || Fangar
RomanceEdgar po skończeniu szkoły podstawowej trafia do liceum. Chciałby być w niej popularny, lecz brakuje mu pewności siebie. W szkole podstawowej doświadczył dość przykrych incydentów. Które zakłóciły jego pewność siebie oraz zatracił poczucie własnej w...