Rozdział 2

20 3 2
                                    


Noc była zimna i cicha, jakby całe królestwo wstrzymało oddech w oczekiwaniu na coś straszliwego. Przez wielkie, ozdobne okno mojej komnaty widziałam ciemne, nieprzeniknione lasy i góry, które otaczały Valley of Wrath. Cień księżyca oświetlał surowy krajobraz, dodając mu jeszcze więcej tajemniczości. Tego wieczoru moje myśli krążyły wokół nadchodzącej podróży. Miałam spotkać się z innymi władcami, przedstawicielami królestw noszących nazwy siedmiu grzechów głównych.

Stałam przed lustrem, obserwując swoje odbicie. Długie, czarne włosy, lśniące jak skrzydła kruka, spływały kaskadą na moje plecy. W oczach, głęboko czerwonych jak świeża krew na śniegu, czaiło się coś dzikiego, coś, co zawsze przyciągało niechciane spojrzenia. Były jak płomienie, które nie mogły zostać ugaszone, noszące w sobie tajemnicę i ból, których nie byłam w stanie zapomnieć. Każdy, kto spojrzał w moje oczy, widział w nich nie tylko przyszłą królową, ale i wciąż ukrytą bestię, której obawiali się wszyscy, a najbardziej chyba ja sama.

Moja twarz, choć smukła i delikatna, skrywała gniew, który tlił się we mnie od lat. Byłam smukła, lecz silna, mój wygląd może zwodził innych, ale wiedziałam, że muszę być gotowa, by bronić się przed każdym zagrożeniem. Moje ciało, mimo że kobiece i delikatnie zaokrąglone, kryło w sobie tę ciemną energię, którą czułam każdego dnia.

Służące ubierały mnie w suknię, która była majstersztykiem krawiectwa. Czarna jak najgłębsza noc, z haftami przypominającymi wijące się gałęzie cierni, oplatała moje ciało jak mroczne wspomnienia. Czułam każdy ruch tkaniny na mojej skórze, przypominający mi o mojej pozycji, o obowiązkach, które czekały na mnie. Każdy detal sukni miał swoje znaczenie, symbolizował moją przynależność do tej ziemi, moją determinację i gniew, który miał stać się moją bronią.

Moje dłonie były spięte, mimo delikatnego dotyku tkaniny, jakbym była gotowa bronić się przed niewidzialnym wrogiem. W mojej głowie nadal brzmiały ostrzeżenia Valentino, królewskiego doradcy. Jeszcze miesiąc do koronacji, a ja wciąż nie doświadczyłam tego, na co czekałam całe życie. Przemiana... Wiedziałam, że muszę ją przejść, zanim w pełni objęłabym władzę.

Jeszcze tydzień do pełni Czerwonego Księżyca, tygodnia, który może przynieść mi moc, której potrzebuję. Zmiana w wilka była nie tylko rytuałem, ale także symbolem mojej siły, mojej zdolności do przetrwania i panowania nad tą ziemią. Czasem zazdrościłam tym, którzy już mieli tę moc, którzy potrafili zmieniać się w bestie o przerażającej sile. Ale ja musiałam czekać.

Wzięłam głęboki oddech, starając się opanować gniew, który wciąż wzbierał we mnie na myśl o tym, co spotkało moich rodziców. Ich śmierć nie była przypadkiem. Zginęli, bo byli zbyt słabi, by obronić siebie i swoje królestwo. A ja? Czy będę wystarczająco silna, by unieść brzemię ich dziedzictwa?

Opuściłam komnatę, gotowa na to, co miało nadejść. Musiałam stanąć przed innymi władcami, pokazać im, że choć jeszcze nie posiadłam pełnej mocy, jestem gotowa bronić tego, co należy do mnie. Kroczyłam przez korytarze zamku, czując, jak cień przeszłości podąża za mną. W sercu nosiłam ich wspomnienie, mój gniew był jak czarny płomień, który nigdy nie zgaśnie.

Jeszcze tydzień, przypominałam sobie w myślach, jeszcze tydzień do Czerwonego Księżyca, kiedy być może odnajdę w sobie moc, na którą czekałam całe życie. A jeśli nie, to co wtedy? Moje czerwone oczy spoczęły na widoku rozciągającym się za oknem, ciemne lasy i góry, które były świadkami tylu zbrodni i tragedii. To była moja ziemia, moje królestwo, które musiałam chronić, choćby i za cenę własnej duszy.

Tęskniłam za przemianą, ale równocześnie bałam się tego, co może przynieść. Być może wkrótce stanie się to, czego pragnęłam, a wtedy... wtedy stanę się prawdziwą królową Doliny Gniewu.

Kroczyłam przez długi korytarz, a mój oddech odbijał się echem od zimnych, kamiennych ścian zamku. Każdy krok wydawał się cięższy, jakby powietrze wokół mnie gęstniało od niepewności i obaw. Czekałam na ten dzień od tak dawna, a teraz, gdy zbliżał się moment próby, nie mogłam powstrzymać drżenia rąk. Co, jeśli zawiodę? Co, jeśli nigdy nie doświadczę przemiany?

Strażnicy stali na baczność, gdy przechodziłam obok nich, ich twarze były skryte za hełmami, ale czułam ich spojrzenia na sobie. Wiedzieli, kim jestem, a raczej, kim miałam się stać. Wciąż jednak brakowało mi tego jednego, ostatniego kroku, by w pełni zasłużyć na ich lojalność i szacunek.

Przybyłam na dziedziniec, gdzie czekała już na mnie kareta. Była równie mroczna jak reszta tego miejsca—czarna, z bogatymi zdobieniami przedstawiającymi wijące się gałęzie cierni, które oplatały ją niczym złowrogie, ale piękne pnącza. Woźnica spojrzał na mnie, a jego oczy były pełne respektu, ale i czegoś jeszcze—może strachu, może podziwu.

Otworzyłam drzwi karety i wślizgnęłam się do środka. Wnętrze było wyściełane czerwonym aksamitem, barwą tak bliską odcieniowi moich oczu. To było coś więcej niż przypadek, czułam to w kościach. Z każdym mijającym dniem coraz mocniej wierzyłam, że to nie tylko dziedzictwo krwi, ale coś o wiele bardziej pierwotnego i groźnego. Coś, co płynęło w moich żyłach i co wkrótce miało się przebudzić.

Gdy kareta ruszyła, opadłam na miękkie poduszki, pozwalając sobie na chwilę odpoczynku. Ciemność za oknem była nieprzenikniona, a światła zamku szybko zniknęły z mojego pola widzenia. Pozostała tylko pustka i niekończący się las, który wydawał się pochłaniać wszystko na swojej drodze.

Przymknęłam oczy, starając się uspokoić myśli. Obraz tego, co mnie czekało, był wciąż niejasny, jak mgła, przez którą próbowałam się przedrzeć. Miałam spotkać się z innymi władcami—z tymi, którzy rządzili królestwami, noszącymi nazwy grzechów, które każdy z nas w pewnym sensie reprezentował. Pycha, Chciwość, Zazdrość, Gniew, Nieczystość, Łakomstwo i Lenistwo—każde z królestw miało swoje demony, swoje mroczne strony. Ale to właśnie one były naszymi siłami, czymś, co nas wyróżniało i dawało nam przewagę nad innymi.

Mój gniew, tak silny i uporczywy, był zarówno moją siłą, jak i klątwą. Wiedziałam, że muszę go kontrolować, ale czasami pragnienie zemsty i sprawiedliwości wydawało się przytłaczające. Obraz moich rodziców, ich martwe ciała, na zawsze wypalił się w mojej pamięci. Pamiętałam, jak ich oczy, niegdyś pełne życia, stały się pustymi, zimnymi kulami, gdy ich duchy opuściły ciała.

Oczy otworzyły się gwałtownie, gdy przypływ gniewu przeszył mnie niczym lodowaty nóż. Zacisnęłam pięści, paznokcie wbijając w miękką skórę dłoni, ale ból mnie nie obchodził. To była tylko przypomnienie o tym, co było na wyciągnięcie ręki—mocy, którą musiałam posiąść, by dokonać zemsty.

Kareta zatrzymała się gwałtownie, wyrywając mnie z moich rozmyślań. Drzwi otworzyły się z cichym skrzypieniem, a przed moimi oczami ukazał się wysoki, mroczny zamek, którego wieże zdawały się przebijać nocne niebo.

Czas na naradę z pozostałymi władcami nadszedł. Wzięłam głęboki oddech, a potem z gracją wyszłam z karety. Czułam na sobie spojrzenia innych, którzy zgromadzili się na dziedzińcu—nawet wśród nich, tych, którzy również nosili na barkach ciężar swoich grzechów, czułam się obca. Być może to moje czerwone oczy, przypominające im o krwi, którą przelałam, a może to po prostu aura gniewu, która mnie otaczała. Ale wiedziałam jedno—ta noc mogła zmienić wszystko.

Stąpając po kamieniach, które zdawały się drżeć pod ciężarem moich myśli, ruszyłam w kierunku zamku. Czułam, że przyszłość, choć wciąż niepewna, miała wkrótce odkryć swoje karty. I niezależnie od tego, co się stanie, byłam gotowa stawić jej czoła.

Pani KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz