Rozdział 3

20 3 3
                                    


Zatrzymałam się przed wielkimi, drewnianymi drzwiami, za którymi czekali pozostali władcy. To nie będzie nasze pierwsze spotkanie; byłam tu niejednokrotnie, jednak myśl o siedzeniu w tej samej sali ze zdrajcą rozniecała we mnie iskrę, mogącą w każdej chwili eksplodować. Powietrze obok mnie zgęstniało, napięcie wypełniło pomieszczenie i sprawiło, że poczułam, jak bijące serce chce wyrwać się z piersi. Muszę jednak zapanować nad sobą; nie mogę dać po sobie poznać, że cokolwiek mnie rusza. Tylko słabość może stać się moim końcem, a odrzucenie przez Radę byłoby najgorszym upokorzeniem, jakiego mogłabym doznać. Muszę być silna, muszę dać z siebie wszystko, co tylko mogę. W myślach powtarzałam: jestem silna, a oni nie mogą podważyć mojej pozycji. Nałożyłam na twarz maskę, skrywającą moją prawdziwą naturę. Uśmiech o delikatnym, drwiącym wyrazie i pewność w oczach pozwoliły mi przetrwać w tej nieprzyjaznej atmosferze. Dumnie uniosłam głowę i przekroczyłam próg drzwi.
Weszłam do pomieszczenia, gdzie na środku stał okrągły stół, jakby zrodzony z najczarniejszych tajemnic. Moje miejsce zajmowało przestrzeń pomiędzy Królem Zazdrości a Królową Nieczystości. Ta ostatnia w sukni, opinającej jej ciało, z odważnym dekoltem, kusiła spojrzenia, a Król Pychy, jak co roku, zapatrzony był w jej biust. Zasłona tej rutyny rozmyła moje myśli, jednak błądzące oczy zdradziły mi, że brakowało tu kogoś – Króla Chciwości. Co się z nim stało? Czyżby stary dziad wykorkował i nie mieli zastępstwa?
Ta myśl wbiła mi się w umysł jak cienki sztylet. Chciwość była kluczem do naszej zguby, siłą rządzącą tym, co pozostało z dawnych dni. Zaskakujące, że władcy mogli tak łatwo zapomnieć o jednym z najpotężniejszych ze swoich, jakby sama ciemność zdusiła go w swoich objęciach. Mrok był zawsze obecny, gotowy, by zakręcić snem zdrady i oszustwa, a jego brak na tej naradzie nie wróżył niczego dobrego. W powietrzu unosił się zapach cieni, zdrady i napięcia, a w moim sercu narastał niepokój. Z każdym spojrzeniem na zebranych władców czułam, że gra nie jest moim sprzymierzeńcem. Każde słowo mogło okazać się pułapką, każde spojrzenie – zdradliwym ostrzem. Muszę uważać; w tej grze nie ma miejsca na błędy, a ja muszę znaleźć sposób, by przeżyć w tym mrocznym tańcu z losem.
Przez chwilę stałam w miejscu, pozwalając, by zimne światło świec otulało moją sylwetkę, kiedy inni władcy odwrócili spojrzenia w moją stronę. W ich oczach malowały się różne emocje – zazdrość, pycha, pragnienie kontroli – wszystkie tak znajome, a jednak każdorazowo niepokojące. Mimo to, pod maską opanowania, mój umysł pulsował myślami, szukając odpowiedzi na nagłą nieobecność Króla Chciwości. Nagle, drzwi za mną zaskrzypiały, a cała sala jak na komendę skupiła uwagę na postaci, która właśnie wkroczyła do pomieszczenia. Mężczyzna, którego wiek i postura dorównywały moim, wszedł pewnym krokiem, nie zważając na milczące spojrzenia. Jego obecność była przytłaczająca, a aura wokół niego zdawała się przyciągać uwagę wszystkich, jakby sam mrok podążał za nim, obejmując jego ramiona. Kiedy nasze oczy się spotkały, poczułam coś dziwnego, coś, co natychmiast wywołało we mnie gniew. Jego tęczówki, wcześniej ciemne i głębokie, zaczęły mienić się złotem, a ja z przerażeniem poczułam, że moje własne oczy odpowiadają na to, jakby były w lustrzanym odbiciu. Moje serce zabiło szybciej, a każdy puls wydawał się wbijać w moją głowę niczym igła, wzmagając migrenę, która do tej pory drzemała uśpiona.
Nie! – chciałam krzyknąć, ale powstrzymałam się, mocno zaciskając zęby. Ta myśl, że ktoś mógłby być mi przypisany jako partner życiowy, była dla mnie nie do zniesienia. Miłość? To słowo w moim słowniku było synonimem słabości. Gniew narastał we mnie, uderzając w mój umysł jak sztorm uderza w skaliste wybrzeże. Czułam, jak moja kontrola nad sytuacją zaczyna się chwiać, a iskry w moim wnętrzu groziły wybuchem. Twarz zaczęła mnie palić, jakby tysiące małych igieł wbiło się w moją skórę. Z trudem oderwałam spojrzenie od mężczyzny i przeniosłam wzrok na stół, chcąc ukryć swoją reakcję przed zebranymi władcami. W blasku świec zobaczyłam swoje odbicie w gładkiej, wypolerowanej powierzchni drewna. Na mojej skroni, ledwo widoczne, ale jednak wyraźne, pojawiły się cienkie, czarne żyły. Były tam tylko przez chwilę, jakby mrok wewnątrz mnie postanowił się ujawnić, po czym zniknęły równie szybko, jak się pojawiły. Serce waliło mi w piersi, a złość, jaka tliła się we mnie od początku tego spotkania, teraz kipiała w pełni. Musiałam zebrać siły, by nie pozwolić, by ktokolwiek zorientował się, co się we mnie działo. Musiałam być silna. Przetrwać. A przede wszystkim, musiałam znaleźć sposób, by nie ulec tej przerażającej więzi, którą los próbował mi narzucić. Walka dopiero się zaczynała.
Zasiadłam na swoim miejscu, próbując opanować emocje, które kipiały we mnie po spotkaniu spojrzenia z nowym Królem Chciwości. Choć oficjalnie nie zostałam jeszcze koronowana, wszyscy wiedzieli, że pełnię rolę Królowej Gniewu. Zasiadłam w Radzie, obok innych władców, i czułam, jak ich spojrzenia badają każdy mój ruch.
Król Zazdrości, Iskander, siedział po mojej lewej stronie. Jego oczy, ciemne i przenikliwe, śledziły wszystko, co działo się w sali. Był to mężczyzna o ostrych rysach twarzy, jego szmaragdowe szaty błyszczały w świetle świec, podkreślając jego obsesję na punkcie posiadania tego, co inni. Patrzył na mnie z ukrytą podejrzliwością, jakby obawiał się, że mogę zagrozić jego pozycji.
Po mojej prawej stronie siedziała Królowa Nieczystości, Lysandra. Jej wygląd budził podziw, a także strach. Długie, czarne włosy opadały na nagie ramiona, a zmysłowa suknia podkreślała każdy szczegół jej sylwetki. Jej spojrzenie było drwiące, jakby z góry wiedziała, że potrafi kontrolować wszystko, co działo się w jej otoczeniu.
Naprzeciwko mnie siedział Król Pychy, Alaric, emanując swoją nieziemską urodą. Jego srebrzyste szaty lśniły w blasku świec, a on sam z wyraźną przyjemnością czerpał z tej uwagi, jaką przyciągał. W jego oczach błyszczała pewność siebie granicząca z arogancją. Każdy jego ruch zdawał się mówić: „Jestem lepszy od was wszystkich."
Królowa Łakomstwa, Bellatrix, siedziała kilka miejsc dalej, przyciągając uwagę swoją postawną sylwetką i bogato zdobioną suknią. Jej pełne usta były umazane sokiem z egzotycznych owoców, które pochłaniała z widoczną przyjemnością. Mimo że była zajęta jedzeniem, jej oczy stale śledziły wszystko, co działo się wokół niej, czujne na każdą potencjalną okazję do zaspokojenia swojego wiecznego pragnienia.
Król Lenistwa, Theron, siedział dalej, jak zawsze znużony i nieobecny duchem. Jego obszerne szaty wyglądały, jakby miały zapewnić mu maksymalny komfort, a ciemne, rozczochrane włosy przysłaniały jego półprzymknięte oczy. Theron, choć obecny, sprawiał wrażenie, jakby ledwo zauważał, co dzieje się wokół niego.
Na tronie Króla Chciwości, który wcześniej był pusty, teraz zasiadał nowy władca. To on przyciągnął wszystkie spojrzenia, a jego złote oczy, które spotkały się z moimi, wywołały we mnie falę gniewu. Wiedziałam, co to oznaczało – ta więź, którą odczułam, była dla mnie jak wyrok. Nie mogłam znieść myśli, że ktoś mógłby być mi przypisany jako partner życiowy. Gniew rozlał się we mnie jak wrząca lawa, a głowa zaczęła mi pulsować od nagłego napadu migreny. Musiałam jednak zachować zimną krew i nie dać po sobie poznać, jak bardzo mnie to dotknęło.
-Zaczynajmy obrady - odezwał się Alaric, jego głos jak zawsze pełen wyższości. Spojrzenia wszystkich zwróciły się ku mnie – młodej królowej, której przyszłość stała pod znakiem zapytania.
Wzięłam głęboki oddech, prostując plecy, i odpowiedziałam twardym, pewnym głosem:
-Tak, pora na decyzje.-W tej chwili wiedziałam, że muszę być silna, że nie mogę pozwolić sobie na żadną słabość. Każdy ruch, każde słowo mogło zaważyć na mojej przyszłości jako Królowej Gniewu, a przede wszystkim, na tym, jak poradzę sobie z tą niespodziewaną, przerażającą więzią z nowym Królem Chciwości. W sali zapadła cisza, gdy Alaric spojrzał na zebranych z wyrazem wyższości na twarzy. Wszyscy władcy skupili swoją uwagę na nim, gotowi rozpocząć obrady dotyczące jednego z najważniejszych wydarzeń w naszym świecie – Święta Czerwonego Księżyca. To uroczystość, która zdarza się raz w roku, kiedy Księżyc w pełni przybiera krwisty odcień, domagając się ofiar z krwi i dymu, które mają zaspokoić pragnienie bóstw, którym zawdzięczamy istnienie naszej krainy.
-Jak wszyscy dobrze wiemy,- zaczął Alaric, tonem wskazującym, że jest przekonany o swojej wyższości, „Święto Czerwonego Księżyca zbliża się wielkimi krokami. To wydarzenie jest kluczowe dla utrzymania naszych więzi z bóstwami, którym zawdzięczamy naszą potęgę i pozycję. Musimy zapewnić, że wszystko przebiegnie zgodnie z tradycją."
Iskander, Król Zazdrości, przerwał mu, unosząc dłoń.
-Oczywiście, Alaricu, ale musimy też pamiętać, że to święto jest jedyną nocą w roku, kiedy wszelkie wojny, konflikty i agresja muszą zostać wstrzymane. Czy wszyscy jesteśmy pewni, że nasze ludy zdołają to przestrzegać? Złamane przysięgi mają swoje konsekwencje.
Lysandra, Królowa Nieczystości, uśmiechnęła się z wyraźnym rozbawieniem.
-Oczywiście, że to trudne. Dla wielu z nas to wyzwanie, by powstrzymać swoje pragnienia, ale jeśli ktoś złamie tę świętą zasadę, to chyba wszyscy wiemy, co go czeka. Publiczna egzekucja na głównym placu stolicy to wystarczająca przestroga. -
-A co z przygotowaniami? – wtrąciła Bellatrix, Królowa Łakomstwa, wycierając sok z ust.
-Musimy upewnić się, że ofiary zostaną złożone odpowiednio wcześnie, a jedzenie na ucztę będzie w obfitości. Bez tego całe święto straci swój blask, a bóstwa mogą się rozgniewać.-
Theron, Król Lenistwa, westchnął głęboko, jakby sama myśl o przygotowaniach była dla niego męcząca.
-Powinniśmy to zrobić tak, żeby nie wymagało zbyt wiele wysiłku. Nasze ludy wiedzą, co robić. Nie trzeba nad tym zbyt długo debatować.- Zasiadający na tronie Król Chciwości, nowy władca, który zajął miejsce swojego poprzednika, odezwał się po raz pierwszy. Jego głos był spokojny, lecz pełen nieznanej mi siły.
-Pamiętajmy, że ofiary muszą być godne naszej potęgi. Bóstwa nie przyjmą byle czego. Musimy zadbać o to, by każda ofiara była wyjątkowa i dobrze przemyślana. A jeśli ktoś ośmieli się złamać zakaz agresji... Cóż, wszyscy wiemy, jakie będą konsekwencje. - Wszystkie oczy zwróciły się na mnie, Królową Gniewu, jako że to ja miałam odegrać kluczową rolę w tej ceremonii. Mój gniew, skumulowany przez ostatnie wydarzenia, z jednej strony mógł być moją siłą, ale z drugiej – potencjalnym zagrożeniem.
-Zapewnimy, by każda ofiara była odpowiednio przygotowana i złożona zgodnie z tradycją, -powiedziałam twardo, tłumiąc gniew, który wciąż pulsował w moich żyłach.
-Nie możemy pozwolić na jakiekolwiek potknięcia. Tego dnia nie będzie miejsca na błędy, a jeśli ktoś złamie zakaz... osobiście dopilnuję, by kara była wymierzona zgodnie z tradycją. - Spojrzenie nowego Króla Chciwości na moment spotkało się z moim, i znów poczułam, jak moje serce przyspiesza. Ta więź była dla mnie niczym cierń, ale musiałam skupić się na obowiązkach.

Obrady trwały dalej, każdy z władców miał swój wkład w przygotowania do Święta Czerwonego Księżyca, ale to ja wiedziałam, że kluczowe zadanie spocznie na moich barkach. Moja przyszłość jako Królowej Gniewu zależała od tego, jak poradzę sobie z tym wyzwaniem – a także, jak stawię czoła niechcianej więzi z nowym Królem Chciwości. Obrady trwały, a atmosfera w sali stawała się coraz bardziej napięta. Każdy z władców miał swoje zdanie na temat przygotowań do Święta Czerwonego Księżyca, ale ostateczne decyzje musiały zapaść wspólnie. Mimo to czułam, że wszyscy spoglądali na mnie z ukrytymi oczekiwaniami. Moja pozycja, choć jeszcze nie w pełni ugruntowana, niosła ze sobą odpowiedzialność, której nie mogłam zlekceważyć.
- Powinniśmy też rozważyć, jakie ofiary złożyć bóstwom, - odezwała się Lysandra, jej głos miał słodką, niemalże melodyjną nutę, lecz jej spojrzenie było twarde.
-Krew i dym to jedno, ale trzeba też pomyśleć o ofiarach, które odzwierciedlają nasze grzechy. W końcu to dzięki nim mamy władzę, którą teraz dzierżymy. - Iskander kiwnął głową, jego oczy błyszczały niepokojem.
- Może ofiary powinny odzwierciedlać nasze najmroczniejsze pragnienia. Bóstwa są żądne tego, co najcenniejsze. Musimy oddać im coś, co naprawdę nas boli, coś, co jest dla nas najcenniejsze. - Bellatrix, która już w połowie zjadła swoją misę owoców, wtrąciła z pełnymi ustami:
-Nie powinniśmy zapominać o uczcie po ceremonii. To jedyny moment, kiedy możemy cieszyć się pełnią obfitości bez żadnych ograniczeń. Wszystkie ludy czekają na to z utęsknieniem.
Theron wzruszył ramionami, nie bardzo zainteresowany debatą.
-To wszystko brzmi jak wiele pracy... ale co zrobić. Trzeba będzie jakoś przez to przebrnąć.
Nowy Król Chciwości, siedzący naprzeciwko mnie, obserwował przebieg dyskusji z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Jego złote oczy, które wcześniej wzbudziły we mnie gniew i niepokój, teraz były skupione i pełne determinacji.
-Ofiary muszą być doskonałe, to pewne. Ale musimy także upewnić się, że zakaz wszelkiej agresji będzie przestrzegany. Jedna nieostrożna walka, jedno potknięcie i nasza ofiara może zostać odrzucona, a bóstwa... będą niezadowolone. - Wiedziałam, że w jego słowach kryje się coś więcej. Jego obecność, ten niechciany związek, który między nami zawiązał się bez mojej zgody, wciąż wisiał nad nami jak burzowa chmura. Musiałam to zignorować, musiałam skupić się na tym, co naprawdę istotne.
-Zadbamy o to, by każdy z nas przygotował ofiary zgodnie z tym, co reprezentuje, - powiedziałam twardo, przerywając narastającą dyskusję. - Nasze grzechy są naszym źródłem mocy, ale są też naszym ciężarem. Musimy być gotowi oddać coś, co naprawdę ma dla nas wartość. Tylko w ten sposób możemy liczyć na łaskę bóstw.
Alaric spojrzał na mnie z lekką drwiną, ale wiedział, że moje słowa miały sens.
-Miejmy nadzieję, że tym razem wszyscy będą w stanie się powstrzymać. Nie mamy czasu na konflikty wewnętrzne.
Lysandra westchnęła teatralnie, jakby temat już ją nudził.
-Więc wszyscy się zgadzamy? Składamy ofiary w oparciu o nasze grzechy, dbamy o to, by nikt nie złamał zakazu agresji, a potem bawimy się na uczcie?
-Dokładnie tak,- potwierdziłam, spoglądając na każdego z władców po kolei.
-Nie możemy pozwolić sobie na błędy. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, co jest stawką- Przez moment panowała cisza, aż w końcu nowy Król Chciwości, który do tej pory milczał, dodał z powagą:
-Niech każdy przygotuje się do tego dnia jak najlepiej. Niech nasze ofiary będą godne naszej mocy, a nasza dyscyplina niezachwiana - Oczy wszystkich ponownie zwróciły się na mnie. Widziałam w nich mieszankę szacunku, niepewności i, w niektórych przypadkach, obaw. Wiedziałam, że jako Królowa Gniewu muszę sprostać temu wyzwaniu, a zarazem nie mogłam pozwolić, by cokolwiek – ani ta nowa więź, ani moje własne demony – osłabiło moją determinację.
-Obrady są zakończone,- powiedziałam, wstając z miejsca. -Przygotujmy się do Święta Czerwonego Księżyca. Niech każdy z was będzie gotów.- Gdy wychodziłam z sali, czułam na sobie ciężar spojrzenia Króla Chciwości. Wiedziałam, że ten mrok, który nas połączył, nie pozwoli mi łatwo od niego uciec. Ale nie miałam zamiaru się poddać. Nadchodziło Święto, a ja musiałam być gotowa na wszystko, co przyniesie ta krwawa noc.

Pani KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz