Przez chwilę stałam przy oknie, obserwując zieleń ogrodów, które zwykle mnie uspokajały, ale dziś wywoływały jedynie niepokój. W oddali dostrzegłam ruch – służący przygotowywali się do naszej podróży. Draven, choć nowy w tej roli, miał już wokół siebie aurę władzy i pewności, jakby to nie był jego pierwszy raz. Ale ja wiedziałam lepiej. To była jego próba.
Odwróciłam się od okna, postanawiając nie marnować więcej czasu. Zanim wyruszę na to spotkanie, musiałam upewnić się, że jestem gotowa – zarówno fizycznie, jak i mentalnie. Ubranie już na mnie leżało, lecz coś w moim wyglądzie wymagało dopracowania. Nie mogłam pozwolić sobie na chwilę słabości ani na to, by ktokolwiek myślał, że jestem mniej niż pewna swojej pozycji.
Kilka minut później stałam przed lustrem, przypatrując się swojemu odbiciu. Moja twarz była wyrazem spokojnej determinacji, choć w środku kipiało we mnie od emocji. Ułożyłam włosy tak, by wyglądały naturalnie, ale jednocześnie z elegancją, jaką królowa powinna nosić. To była część gry – kontrolowanie każdego detalu, który inni mogli zauważyć. Każde spojrzenie, gest, wyraz twarzy były bronią w tej niekończącej się walce o władzę i przetrwanie.
– Wasza Wysokość – odezwała się służąca, wchodząc cicho do pokoju. – Stajnie są gotowe. Draven już czeka.
Westchnęłam, odwracając się od lustra. To był ten moment. Zdecydowanym krokiem przeszłam przez pałacowe korytarze, wiedząc, że każdy mój ruch będzie obserwowany. Służba, strażnicy, nawet doradcy – wszyscy czekali, aby zobaczyć, jak poradzę sobie z nadchodzącym dniem.
Gdy wyszłam na zewnątrz, zimne powietrze uderzyło mnie w twarz, przypominając mi o rzeczywistości. Draven stał obok mojego konia, trzymając wodze. Jego postawa była pewna, a twarz nie zdradzała żadnych emocji, jakby już wcielił się w rolę, którą mu przydzieliłam.*****
Kareta kołysała się lekko na nierównym trakcie, a ja siedziałam wygodnie, spoglądając przez okno na mijany krajobraz. Draven siedział naprzeciwko mnie, w milczeniu obserwując moją twarz, jego spojrzenie pełne niewypowiedzianych myśli. Każde drgnięcie karety sprawiało, że jego postać, tak pewna siebie i magnetyczna, wydawała się jeszcze bardziej natarczywa.
Cisza między nami była jak napięta struna. Czułam jego wzrok na sobie, jakby próbował przeniknąć przez fasadę mojej królewskiej powagi i znaleźć odpowiedzi na pytania, których nigdy nie zadał. W końcu to ja przerwałam tę ciszę.
– Draven – zaczęłam, nie odrywając wzroku od lasu za oknem. – Podjęłam tę decyzję, że pojedziesz ze mną, ponieważ potrzebuję kogoś, kto będzie pełnił funkcję mojego ochroniarza i jednocześnie uczył się roli doradcy. Masz potencjał... ale musisz jeszcze udowodnić swoją lojalność.
Spojrzałam na niego kątem oka, chcąc zobaczyć jego reakcję. Draven odchylił się lekko na siedzeniu, a na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu.
– To zaszczyt, Clary – odpowiedział, jego głos brzmiał głęboko i spokojnie. – Będę cię chronić z całych sił. A co do roli doradcy... nauczę się szybko. Obiecuję, że nie zawiodę.
– To nie obietnice mnie interesują, Draven – odpowiedziałam chłodno, chcąc zaznaczyć swoją pozycję. – Liczą się czyny.
W karecie zapadła kolejna chwila ciszy, choć tym razem napięcie było nieco inne. Draven przyglądał się mi uważnie, jakby każde moje słowo i gest miały dla niego głębsze znaczenie. Czułam, że jego obecność w tej podróży doda jej zupełnie nowego wymiaru, ale nie byłam pewna, czy będzie to dla mnie korzyść, czy raczej kolejna komplikacja.Cisza znów zaczęła wypełniać przestrzeń między nami, stając się niemal namacalna. Draven nie odrywał ode mnie wzroku, a jego fioletowe oczy wydawały się badać każdy mój ruch, każde słowo, które wypowiedziałam wcześniej. Jego pewność siebie była wyczuwalna w każdym geście, w sposobie, w jaki spoczywał na siedzeniu naprzeciwko mnie. Czułam się obserwowana, ale nie w nieprzyjemny sposób – raczej jakby próbował odczytać moje intencje, sprawdzić, gdzie kończy się moja fasada królowej, a zaczyna prawdziwa Clary.
– Zdaję sobie sprawę, że nie masz powodów, by mi ufać – powiedział nagle, przerywając ciszę, która już zaczynała się przedłużać. – Ale jestem tu, aby zdobyć twoje zaufanie. I to nie przez słowa, jak już wspomniałaś. Czas pokaże, kim naprawdę jestem.
Jego głos był niski, niemal intymny, a słowa brzmiały jak obietnica. Nie odpowiedziałam od razu. Zamiast tego wpatrywałam się w mijający las, jakby szum liści mógł mi podpowiedzieć, jaką decyzję powinnam podjąć.
– Czas pokaże – powtórzyłam, wciąż nie odrywając wzroku od okna. Wiedziałam, że Draven ma swoje tajemnice, tak samo jak Realan. Oboje byli dla mnie zagadką, ale jednocześnie czułam, że w tej grze muszę być ostrożna. Każdy ruch może mnie kosztować więcej, niż bym chciała.
Spojrzałam na niego kątem oka. Draven siedział teraz wyprostowany, jakby szykował się na moje kolejne słowa. W jego oczach pojawiła się iskra zaciekawienia.
– Co o tym sądzisz? – zapytałam w końcu. – O Realanie? I o jego... zamiarach?
Zawahałam się tylko na moment, wiedząc, że prowokuję go do odpowiedzi, której być może nie chciałam usłyszeć. Draven przechylił głowę, a na jego twarzy zagościł wyraz zamyślenia.
– Sądzę, że Realan jest człowiekiem, który ma swoje własne cele, cele, które mogą być sprzeczne z twoimi. Wiem, że cię fascynuje... – Uśmiechnął się lekko, niemal ironicznie. – Ale nie każda fascynacja jest bezpieczna, Clary.
Poczułam, jak zimny dreszcz przebiega wzdłuż mojego kręgosłupa. Jego słowa brzmiały jak ostrzeżenie, choć wypowiedziane były w sposób niemal uwodzicielski. Wiedziałam, że Draven próbuje mnie zbliżyć do siebie, ale jednocześnie miałam wrażenie, że w jego grze jest coś więcej, coś, czego jeszcze nie rozumiałam.
– Fascynacja bywa ślepa – odpowiedziałam ostrożnie. – Ale potrafię patrzeć dalej niż tylko na to, co widoczne.
Draven uśmiechnął się szerzej, jakby moje słowa rozbawiły go bardziej, niż chciał pokazać.
– Tego się po tobie spodziewam, Clary.
Draven nie spuszczał ze mnie wzroku, a w powietrzu czułam napięcie, które narastało z każdą chwilą. Wydawało się, że każde słowo, które między nami padało, było krokiem w tej dziwnej grze, jaką ze sobą toczyliśmy. On czekał, ja czekałam, a coś w tej ciszy podpowiadało mi, że prędzej czy później jedno z nas ją przerwie – i to nie tylko słowami.
Czułam jego rękę, zanim jeszcze ją dostrzegłam. Draven wyciągnął dłoń, kładąc ją delikatnie na mojej. Jego palce były ciepłe, a dotyk pewny, niemal prowokujący, jakby badał, na ile może sobie pozwolić. Spojrzałam na niego, unosząc brwi w wyrazie lekkiego zaskoczenia, choć moje serce zabiło szybciej.
– Nie zawsze musisz być tak zimna i zdystansowana – powiedział cicho, jego głos był teraz niższy, bardziej miękki. – Wiem, że w tobie jest coś więcej.
Miałam wrażenie, że ten dotyk był sprawdzianem, jak daleko jestem gotowa się posunąć. Chciał zburzyć mur, który wokół siebie zbudowałam. Z jednej strony irytowało mnie to, że tak łatwo próbuje zbliżyć się do mnie, jakby sądził, że wystarczy kilka słów i jeden gest, żeby rozbroić moją obronę. Z drugiej jednak... jego dotyk, ta pewność siebie, przyciągały mnie w sposób, którego nie chciałam otwarcie przyznać.
Zacisnęłam usta, pozwalając sobie na krótką chwilę, zanim zdecydowałam się zareagować. Delikatnie, ale stanowczo wycofałam dłoń z jego uścisku.
– Twoja pewność siebie jest godna podziwu, Dravenie – powiedziałam chłodno, choć w moich oczach błysnęła krótka iskra rozbawienia. – Ale zapominasz, że to ja decyduję, jak blisko mnie ktoś może się zbliżyć.
Jego uśmiech nie zniknął, a wręcz przeciwnie – wydawał się jeszcze bardziej rozbawiony moją reakcją.
– To mi się w tobie podoba, Clary – odpowiedział, opierając się wygodniej o siedzenie. – Zawsze kontrolujesz sytuację. Ale pamiętaj, że czasem kontrola może być złudna.
Nasze spojrzenia znów się spotkały, a ja poczułam, jak adrenalina w moich żyłach wzrasta. Wiedziałam, że to była gra, w której oboje testowaliśmy swoje granice, ale w tym momencie czułam, że oboje byliśmy równie gotowi, by przekroczyć pewne bariery. Tylko pytanie brzmiało – kto z nas zrobi pierwszy krok?
Draven wciąż patrzył na mnie z tym samym przenikliwym, tajemniczym spojrzeniem, jakby próbował odgadnąć, co zrobię dalej. A ja wiedziałam, że ta gra dopiero się zaczyna.
Podróż trwała dłużej, niż przewidywałam, ale w końcu nasza kareta zaczęła zwalniać, a wybrukowana droga pod kołami ustępowała miejsca starannie ułożonemu dziedzińcowi. Dwór Króla Pychy pojawił się przed nami – monumentalny, jakby zbudowany z samej arogancji i przepychu. Każdy detal tej posiadłości krzyczał o potędze i ambicji jej właściciela, od złotych wież po masywne bramy, które otwierały się na nasz przyjazd.
Draven spoglądał przez okno, jego wzrok wędrował po każdej ozdobie, jakby analizował i oceniał to miejsce, próbując dostrzec słabości, których ja nie widziałam.
– Dwór Pychy – mruknął pod nosem. – Nawet jego posiadłość musi odzwierciedlać jego charakter.
Nie odpowiedziałam, ale w duchu zgodziłam się z jego uwagą. Było coś niesamowicie przytłaczającego w tej architekturze, coś, co świadczyło o ambicjach Króla, jakby każde uderzenie młota kowalskiego przy budowie miało służyć jego wywyższeniu ponad innych. Wiedziałam jednak, że za fasadą bogactwa i pewności siebie kryje się o wiele więcej.
Kareta zatrzymała się z lekkim szarpnięciem. Strażnicy podeszli do nas, otwierając drzwi z formalną powagą. Draven był pierwszy, kto wysiadł, odwracając się do mnie i wyciągając rękę w geście, który choć uprzejmy, miał w sobie coś z przesadnej grzeczności.
– Clary, proszę – powiedział, choć jego spojrzenie było pełne chłodnej kalkulacji. Wzięłam go za rękę, czując na sobie spojrzenia zgromadzonych wokół strażników i służby.
Gdy stanęłam na ziemi, szybko odsunęłam się od Dravena, dając mu wyraźnie do zrozumienia, że nasza relacja jest czysto formalna – przynajmniej w oczach innych. Ale i tak czułam na sobie jego wzrok, śledzący każdy mój ruch.
Zaczęliśmy iść w kierunku pałacu, a nasze kroki odbijały się echem na marmurowej posadzce. Dwór Króla Pychy zdawał się być pusty, jakby każdy, kto tu mieszkał, był jedynie elementem dekoracyjnym, a jedynym istotnym człowiekiem w tym miejscu był sam Król. Ostatecznie jednak drzwi do sali narad otworzyły się przed nami.
Wnętrze sali było równie monumentalne, co cała posiadłość. Stół, przy którym zgromadzili się członkowie rady, lśnił ciemnym drewnem, a krzesła wyściełane aksamitnymi poduszkami wydawały się aż nadto wygodne, jakby miały za zadanie uśpić czujność tych, którzy się na nich znajdą.
Król Pychy, Alaric, siedział w centralnym miejscu przy stole, otoczony doradcami. Ubrany w srebrzyste szaty, emanował pewnością siebie graniczącą z arogancją. Jego spojrzenie, choć uprzejme, było pełne fałszywej protekcjonalności.
Obok niego siedział Król Zazdrości, Iskander. Jego ciemne, przenikliwe oczy śledziły wszystko, co działo się w sali, a szmaragdowe szaty podkreślały jego obsesję na punkcie posiadania.
Po mojej prawej stronie zasiadała Królowa Nieczystości, Lysandra. Jej długie czarne włosy opadały na nagie ramiona, a zmysłowa suknia podkreślała każdy detal jej sylwetki. Jej drwiące spojrzenie sugerowało, że kontrolowała wszystko, co działo się wokół niej.
Kilka miejsc dalej, przy stole, siedziała Królowa Łakomstwa, Bellatrix. Jej postawna sylwetka i bogato zdobiona suknia przyciągały uwagę, a pełne usta umazane były sokiem z egzotycznych owoców. Mimo że była pochłonięta jedzeniem, jej czujne oczy śledziły wszystko, co działo się wokół.
Król Lenistwa, Theron, zajmował miejsce dalej. Jego obszerne szaty i rozczochrane włosy oraz półprzymknięte oczy sprawiały, że wydawał się znudzony i nieobecny duchem.
Gdy weszłam do sali narad, miejsce przy stole było już zajęte. Usiadłam pomiędzy Lysandrą a Realanem, czując na sobie spojrzenia zgromadzonych władców.
Realan, siedzący obok mnie, emanował swoją zwykłą pewnością siebie. Jego obecność była nie tylko fizyczna, ale niemal dotykalna, jakby jego aura miała za zadanie oparcie się wszelkim innym wpływom. W momencie, gdy usiadłam, poczułam na sobie jego intensywne spojrzenie, które było dla mnie zarazem znajome, jak i niepokojące.
Lysandra obok mnie siedziała w swojej pełnej mrocznej elegancji, jak zawsze ubrana w czarną, zmysłową suknię, jej oczy wciąż drwiące i pełne niedopowiedzeń. Nie zwracała na mnie większej uwagi, ale jej obecność była dla mnie niemal równie przytłaczająca jak Realan.
Król Alaric siedział po mojej prawej stronie, jego srebrzyste szaty lśniły w blasku świec, a jego pewność siebie była niemal namacalna. Spojrzał na mnie z wyraźnym zainteresowaniem, jego oczy lśniły jak diamenty w świetle.
Zaraz po usadzeniu się, poczułam delikatne dotknięcie w mojej dłoni – Realan, siedzący blisko mnie, subtelnie musnął mnie palcami. Jego dotyk, choć nieznaczny, sprawił, że zadrżałam. Spojrzałam na niego, a on odpowiedział mi ciepłym, pełnym zrozumienia uśmiechem, który jednak szybko zniknął, gdy jego wzrok przesunął się na Dravena.
Draven stał za moim krzesłem, jego obecność była niemal niewidoczna, ale mimo to wyczuwalna. Gdy Realan dostrzegł jego położenie, na jego twarzy pojawił się cień niepokoju. Złość i zazdrość błysnęły w jego oczach, gdy zauważył, że Draven dotykał mojego ramienia. Wymienił z Dravenem spojrzenie, pełne napięcia i ukrytego wrogości.
W tym momencie, złośliwy uśmiech Lysandry zdawał się szerzyć, jakby dostrzegała cały ten subtelny konflikt, który rozwijał się przed nią. Uważnie śledziła wszystko, co działo się wokół stołu, czerpiąc z tej sytuacji nieoczekiwaną przyjemność.
Król Alaric, dostrzegając napięcie, skinął głową, dając sygnał, że czas na rozpoczęcie narady. Zanim jednak rozmowy zaczęły się na dobre, czułam, że całe to spotkanie jest tylko wstępem do czegoś znacznie większego, co miało się rozegrać na oczach wszystkich zgromadzonych.
Gdy Król Alaric dał znak do rozpoczęcia narady, wszyscy w sali, w tym ja, zamilkliśmy. Jego głos, pełen formalnej uprzejmości, rozniósł się po sali, a atmosfera stała się bardziej napięta, jakby każda osoba w tym pomieszczeniu czekała na coś, co miało zaważyć na przyszłości.
– Szanowni Państwo – rozpoczął Król Alaric, jego ton był pełen powagi. – Dziś spotykamy się, by omówić sytuację, która miała miejsce podczas koronacji Królowej Clary. Jest to temat niezwykle ważny, którego skutki mogą wpłynąć na nas wszystkich.
Jego słowa wywołały subtelne poruszenie wśród zebranych, a wszystkie oczy zwróciły się na mnie. Wiedziałam, że temat ten może budzić wiele emocji, zwłaszcza w kontekście nieprzewidywalnych wydarzeń, które miały miejsce w trakcie ceremonii.
Król Zazdrości, Iskander, zmarszczył brwi, jego oczy lśniły zimnym blaskiem, jakby zastanawiał się, w jaki sposób ta sytuacja wpłynie na jego własne ambicje. Jego dłonie mocno ścisnęły oparcie krzesła, jakby chciał ukryć swoje napięcie.
– Koronacja – rozpoczął Król Pychy, Alaric – była wydarzeniem nie tylko symbolicznym, ale również pełnym kontrowersji. Mimo że wszystko miało przebiegać zgodnie z planem, pojawiły się sytuacje, które wymagały naszej uwagi. Kluczowe pytanie, które musimy sobie zadać, to: Co tak naprawdę miało miejsce, i jakie mogą być tego konsekwencje?
Lysandra, z wciąż drwiącym uśmiechem, przechyliła się lekko do przodu. Jej oczy były pełne zainteresowania, jakby bawiła się tym całym spektaklem. Z kolei Królowa Łakomstwa, Bellatrix, wciąż zajęta jedzeniem, rzuciła szybkie spojrzenie w moją stronę, jakby czekając na jakiekolwiek informacje dotyczące koronacji, które mogłyby ją zainteresować.
Realan, siedząc obok mnie, unikał kontaktu wzrokowego z Dravenem, jego spojrzenie było twarde i pełne gniewu. Próbował kontrolować swoje emocje, ale jego napięta postawa i zimne oczy zdradzały, że jest głęboko zainteresowany przebiegiem rozmowy.
– Oczekuję, że każdy z was podzieli się swoimi spostrzeżeniami na temat wydarzeń z koronacji – kontynuował Alaric, jego ton nie pozostawiał miejsca na dyskusję. – W szczególności chciałbym usłyszeć, jakie wnioski można wyciągnąć z tego, co miało miejsce.
W sali zapanowała cisza, jakby wszyscy czekali na moment, w którym ktoś w końcu przełamie milczenie. Wiedziałam, że odpowiedzi, które zostaną udzielone, będą miały wpływ na naszą przyszłość i mogą zdradzić wiele o intencjach każdego z obecnych.
Napięcie w powietrzu było niemal namacalne, a każde słowo, które miało paść, mogło być krokiem w stronę odkrycia prawdy lub pogłębienia jeszcze większych tajemnic.
Wstałam z miejsca, czując na sobie ciężar wszystkich spojrzeń. W sali zapanowała cisza, a ja zaczęłam mówić, starając się wyrazić się jasno i bezpośrednio.
– Wasza Wysokość – powiedziałam, zwracając się bezpośrednio do Króla Alarica, ale także obejmując wzrokiem pozostałych władców. – Koronacja była bez wątpienia pełna napięć i nieoczekiwanych zwrotów. Wszyscy widzieliśmy, jak sytuacja wymknęła się spod kontroli i jak poważne były konsekwencje tych wydarzeń.
Wzrok wielu obecnych, w tym Realana, zwrócił się ku mnie. Wiedziałam, że muszę być ostrożna, ale również szczera.
– Niezależnie od tego, co się wydarzyło, muszę podkreślić, że stabilność naszego królestwa pozostaje moim priorytetem. Mimo chaosu, który miał miejsce podczas ceremonii, moim celem jest zapewnienie, że takie incydenty nie będą miały wpływu na nasze przyszłe działania ani na nasze relacje.
Spojrzałam na każdego z obecnych władców, dostrzegając ich napiętą uwagę. Było jasne, że każdy z nich miał swoje własne odczucia i interesy związane z tym, co się wydarzyło.
– Wszyscy byliśmy świadkami, jak jeden z doradców, mężczyzna o złowrogim zamiarze, próbował zakłócić przebieg ceremonii. Pozwólcie mi zapewnić, że zostały podjęte odpowiednie kroki, aby upewnić się, że taka sytuacja nie powtórzy się w przyszłości.
Podczas moich słów, spojrzenia Realana i Dravena krzyżowały się. Realan nie mógł powstrzymać się od ukrytego, wrogiego spojrzenia w kierunku Dravena, który stał za mną, wyraźnie zaznaczając, że jest świadomy jego wcześniejszego kontaktu ze mną.
– Chcę, abyśmy wszyscy współpracowali, aby zapewnić, że nasze królestwa będą mogły stawić czoła wszelkim wyzwaniom, jakie mogą się pojawić – zakończyłam, mając nadzieję, że moje słowa pomogą zjednoczyć nasze cele, mimo istniejących napięć.
Kiedy usiadłam, poczułam, jak w sali znów zapada cisza, choć teraz była ona mniej napięta, jakby każdy z obecnych przetrawił moje słowa i przygotowywał się do dalszej dyskusji. Król Pychy, Alaric, uśmiechnął się lekko, jego twarz była niemal nieprzenikniona, ale w jego oczach dostrzegłam nutę zadowolenia.
– Dziękuję, Królowo Clary – powiedział, a jego głos był pełen fałszywej ciepłoty. – Twoje słowa są cenne, ale również musimy dokładniej przyjrzeć się, w jaki sposób możemy uniknąć podobnych incydentów w przyszłości. Stabilność jest kluczowa, a każda destabilizacja, nawet najmniejsza, może mieć poważne konsekwencje dla całego królestwa.
Iskander, Król Zazdrości, skinął głową w geście zgody, ale jego spojrzenie pozostało ostre i przenikliwe. Jego ciemne oczy wpatrywały się we mnie z ciągłym wyczekiwaniem, jakby szukał w moich słowach jakiejś ukrytej intencji.
– Zgadzam się z Królem Pychy – dodał Iskander. – Warto również pamiętać, że czasami pojawiają się nieoczekiwane zagrożenia, które mogą nie być od razu widoczne. Dobrze jest być przygotowanym na wszystko.
Lysandra, Królowa Nieczystości, spojrzała na mnie z drwiącym uśmiechem. Jej czarne włosy opadały na ramiona, a jej spojrzenie było pełne niedopowiedzeń.
– Stabilność jest ważna, ale również musimy być czujni na wewnętrzne i zewnętrzne zagrożenia. Czasami to, co wydaje się być tylko drobnym problemem, może mieć głębsze korzenie – powiedziała, jej głos był jak jedwab, ale pełen ukrytych ostrzeżeń.
Bellatrix, Królowa Łakomstwa, spoglądała na mnie z zainteresowaniem, choć jej główna uwaga zdawała się być skupiona na ostatnim kawałku deseru, który podnosiła do ust. Jej oczy jednak śledziły każdą zmianę w sali, dostrzegając i analizując każde słowo.
Theron, Król Lenistwa, który dotąd wyglądał na znudzonego, teraz spojrzał na mnie z lekkim zainteresowaniem. Jego ciemne, rozczochrane włosy i półprzymknięte oczy dawały złudne wrażenie zanurzenia w myślach.
– Każdy z nas miał swoje powody, by być tutaj – powiedział, jego głos był ospały, ale niosący ze sobą pewną powagę. – Stabilność jest potrzebna, ale to, co naprawdę jest potrzebne, to jedność w działaniu.
Gdy rozmowa nabrała tempa, zauważyłam, że Draven nieustannie monitorował otoczenie, jego wzrok co chwila zatrzymując się na Realanie, który z niepokojem patrzył na niego. Spojrzenia tych dwóch mężczyzn były pełne napięcia, a każda ich wymiana spojrzeń wydawała się być grą o wysoką stawkę.
Reakcje obecnych władców były mieszanką zainteresowania, sceptycyzmu i zawirowań, które odzwierciedlały skomplikowaną sieć relacji między nami. Wiedziałam, że czeka nas jeszcze wiele rozmów i negocjacji, ale przynajmniej na chwilę udało mi się przekonać wszystkich, że jestem gotowa stawić czoła wyzwaniom.
Zdecydowałam, że muszę być uważna na każdy ruch, każdą reakcję, i gotowa, by dostosować się do zmieniającej się sytuacji. W tej grze nie było miejsca na błędy.
– Dziękuję, Królowo Clary – powiedział, a jego głos był pełen fałszywej ciepłoty. – Twoje słowa są cenne, ale również musimy dokładniej przyjrzeć się, w jaki sposób możemy uniknąć podobnych incydentów w przyszłości. Stabilność jest kluczowa, a każda destabilizacja, nawet najmniejsza, może mieć poważne konsekwencje dla całego królestwa.
Iskander, Król Zazdrości, skinął głową w geście zgody, ale jego spojrzenie pozostało ostre i przenikliwe. Jego ciemne oczy wpatrywały się we mnie z ciągłym wyczekiwaniem, jakby szukał w moich słowach jakiejś ukrytej intencji.
– Zgadzam się z Królem Pychy – dodał Iskander. – Warto również pamiętać, że czasami pojawiają się nieoczekiwane zagrożenia, które mogą nie być od razu widoczne. Dobrze jest być przygotowanym na wszystko.
Lysandra, Królowa Nieczystości, spojrzała na mnie z drwiącym uśmiechem. Jej czarne włosy opadały na ramiona, a jej spojrzenie było pełne niedopowiedzeń.
– Stabilność jest ważna, ale również musimy być czujni na wewnętrzne i zewnętrzne zagrożenia. Czasami to, co wydaje się być tylko drobnym problemem, może mieć głębsze korzenie – powiedziała, jej głos był jak jedwab, ale pełen ukrytych ostrzeżeń.
Bellatrix, Królowa Łakomstwa, spoglądała na mnie z zainteresowaniem, choć jej główna uwaga zdawała się być skupiona na ostatnim kawałku deseru, który podnosiła do ust. Jej oczy jednak śledziły każdą zmianę w sali, dostrzegając i analizując każde słowo.
Theron, Król Lenistwa, który dotąd wyglądał na znudzonego, teraz spojrzał na mnie z lekkim zainteresowaniem. Jego ciemne, rozczochrane włosy i półprzymknięte oczy dawały złudne wrażenie zanurzenia w myślach.
– Każdy z nas miał swoje powody, by być tutaj – powiedział, jego głos był ospały, ale niosący ze sobą pewną powagę. – Stabilność jest potrzebna, ale to, co naprawdę jest potrzebne, to jedność w działaniu.
Gdy rozmowa nabrała tempa, zauważyłam, że Draven nieustannie monitorował otoczenie, jego wzrok co chwila zatrzymując się na Realanie, który z niepokojem patrzył na niego. Spojrzenia tych dwóch mężczyzn były pełne napięcia, a każda ich wymiana spojrzeń wydawała się być grą o wysoką stawkę.
Reakcje obecnych władców były mieszanką zainteresowania, sceptycyzmu i zawirowań, które odzwierciedlały skomplikowaną sieć relacji między nami. Wiedziałam, że czeka nas jeszcze wiele rozmów i negocjacji, ale przynajmniej na chwilę udało mi się przekonać wszystkich, że jestem gotowa stawić czoła wyzwaniom.
Zdecydowałam, że muszę być uważna na każdy ruch, każdą reakcję, i gotowa, by dostosować się do zmieniającej się sytuacji. W tej grze nie było miejsca na błędy.
Atmosfera w sali narad zaczęła się zagęszczać. Król Alaric spojrzał na mnie, jakby szukał potwierdzenia moich słów. Czułam, że wszyscy oczekują ode mnie konkretnych działań, a każde niedopowiedzenie mogło zostać wykorzystane przeciwko mnie.
– Skoro wszyscy zgodziliśmy się co do potrzeby stabilności, powinniśmy również przyjrzeć się, co możemy zrobić, by zapobiec dalszym zagrożeniom – powiedział Król Pychy, jego ton był teraz bardziej stanowczy. – Musimy być świadomi, że nie tylko wewnętrzne problemy mogą wpłynąć na nasze królestwa, ale również zewnętrzne siły.
Spojrzałam na pozostałych władców. Lysandra, o wyrazistym, drwiącym spojrzeniu, zerknęła na mnie, jakby wyczekiwała, co zrobię dalej. Iskander, z jego przenikliwym spojrzeniem, trzymał rękę na stole, jakby każda jego decyzja mogła wpłynąć na przyszłość.
– Zgadzam się – odpowiedziałam, starając się utrzymać pewność siebie. – W moim królestwie również dostrzegłam oznaki niepokoju i niezadowolenia. Musimy wdrożyć środki zaradcze, aby zapewnić, że nasze władztwa pozostaną silne i spójne.
Królowa Łakomstwa, Bellatrix, uniosła brwi, co sugerowało, że jej zainteresowanie wzrosło, mimo że zmysłowe przyjemności wciąż zdawały się być jej głównym zajęciem.
– Ciekawe, co takiego macie na myśli – powiedziała z odrobiną ironii, jej głos był zbyt cichy, by być całkowicie szczerym. – Może zatem warto zastanowić się, jakie konkretne kroki zamierzacie podjąć.
W tym momencie Król Lenistwa, Theron, odwrócił się nieznacznie w kierunku środka stołu, jakby musiał wyjść z letargu, w który wpadł.
– Zgoda, zgoda – powiedział ospale. – Ale pamiętajmy, że każdy z nas ma swoje zobowiązania i priorytety. Jeśli będziemy działać zgodnie z tym, co jest dla nas najważniejsze, wtedy będziemy mogli uniknąć wielu problemów.
Widziałam, jak spojrzenia wszystkich władców były wymierzone w różne kierunki, analizując potencjalne ścieżki, które mogłyby wpłynąć na nasze królestwa. Czułam, jak napięcie wzrasta, ale starałam się utrzymać spokój.
Draven, który stał za mną, nieustannie rozglądał się po sali, jego obecność była dyskretna, ale nie można było jej zignorować. Jego wzrok często zbaczał w stronę Realana, który siedział obok mnie, i widziałam, jak między nimi iskrzy. Wyraźnie czuć było napięcie między nimi, które było niemal namacalne.
Realana spojrzał na Dravena z zimną, nieprzeniknioną miną, a jego oczy błyszczały gniewem. Draven odwzajemniał spojrzenie z zimną pewnością siebie, jakby chciał zakomunikować, że nie boi się konsekwencji swojego postępowania. Wiedziałam, że muszę być czujna, bo konflikty te mogły przybrać nieoczekiwany obrót.
– W każdym razie – kontynuowałam, starając się odwrócić uwagę od napięcia między mężczyznami – ważne jest, abyśmy wszyscy zgodnie pracowali nad rozwiązaniem problemów, które mogłyby się pojawić.
Król Pychy skinął głową, a jego wyraz twarzy sugerował, że była to dla niego satysfakcjonująca deklaracja.
– Zatem, jeśli nikt nie ma dalszych uwag – powiedział Alaric, podnosząc rękę w geście, który wskazywał koniec dyskusji – możemy przejść do kolejnego punktu naszej narady.
Wszyscy obecni zaczęli się poruszać, a rozmowy zaczęły wracać do bardziej rutynowych tematów. Jednak wiedziałam, że to, co się wydarzyło dzisiaj, nie pozostanie bez echa. Każda decyzja, każde spojrzenie i każdy ruch były częścią większej gry, której wynik mógł wpłynąć na przyszłość nas wszystkich.
Gdy rozmowy zaczęły się rozwijać, a tematy przechodziły w bardziej rutynowe sprawy, czułam, że presja sytuacji nie opadła. Wciąż czułam ciężar decyzji, które musiałam podjąć, oraz obserwację wszystkich w sali. Choć temat koronacji został omówiony, niektóre kwestie pozostały niewypowiedziane, wiszące w powietrzu jak niebezpieczne chmury.
Król Pychy wstał, sygnalizując, że pora przejść do kolejnego punktu narady. W jego oczach błyszczała pewność siebie, jakby wiedział, że wszystko, co powie, będzie miało wpływ na dalszy rozwój sytuacji.
– Przechodzimy teraz do kwestii, które mogą bezpośrednio wpłynąć na nasze przyszłe działania – powiedział, jego głos pełen był autorytetu. – Zdecydowaliśmy, że w najbliższych tygodniach odbędzie się szereg spotkań, które pozwolą nam wypracować strategię w odpowiedzi na wydarzenia, które miały miejsce podczas koronacji.
Podczas gdy Król Pychy mówił, spojrzałam na Realana, który siedział obok mnie. Jego postawa była spokojna, ale czułam, jak jego napięcie narasta. Po chwili, gdy oczy pozostałych władców skupiły się na Królu Pychy, Realan pochylił się w moją stronę.
– Clary – szepnął cicho, ale zdecydowanie, tak, że tylko ja mogłam usłyszeć – pamiętaj, że musisz być ostrożna. Napięcia między nami są niewidoczne dla innych, ale mogą wpłynąć na przyszłość naszego królestwa.
Spojrzałam na niego, czując na sobie jego intensywne, niebieskie spojrzenie. Jego słowa były pełne troski, ale także zazdrości. Wiedziałam, że wciąż muszę balansować między własnymi planami a oczekiwaniami i ambicjami Realana.
– Clary – szepnął cicho, ale zdecydowanie, tak, że tylko ja mogłam usłyszeć – pamiętaj, że musisz być ostrożna. Napięcia między nami mogą nie być widoczne dla innych, ale mogą wpłynąć na przyszłość naszych królestw.
Spojrzałam na niego, czując na sobie jego intensywne, niebieskie spojrzenie. Jego słowa były pełne troski, ale także zazdrości. Wiedziałam, że muszę balansować między własnymi planami a oczekiwaniami i ambicjami Realana.
– Naszego? – odpowiedziałam szeptem, starając się nie zdradzić moich myśli pozostałym uczestnikom spotkania. – Nasza więź nic tu nie zmienia. Pilnuj lepiej swoich spraw, zamiast wtykać nos, gdzie nie trzeba. Tak, zrobię, co w mojej mocy, by zapewnić stabilność. Musimy jednak pamiętać o naszych własnych celach i interesach.
Podczas gdy nasze ciche rozmowy toczyły się w tle, sala narad była wciąż pełna napięcia. Wzrok Króla Alarica, śledzącego nasze interakcje, wydawał się być zainteresowany, ale z trudem ukrywał zainteresowanie. Było jasne, że monitorował każdy detal, gotów wychwycić jakiekolwiek oznaki osłabienia lub konfliktu.
Królowe i królowie zaczęli wymieniać uwagi i sugestie dotyczące kolejnych kroków, z każdą wypowiedzią pokazując swoje indywidualne priorytety i ambicje. Lysandra, ze swoimi przenikliwymi oczami, zerkała na mnie z wyraźnym zainteresowaniem, jakby próbowała ocenić, co skrywam pod moją maską spokoju. Iskander, choć na pierwszy rzut oka obojętny, nie spuszczał wzroku z dyskusji, jego umysł zdawał się być w pełni zaangażowany w każdy element rozmowy.
Bellatrix, zaintrygowana nowym rozdziałem w spotkaniu, zajadała się bez przerwy, jej uwaga wciąż przesuwając się między jednym kawałkiem a drugim, ale jej wzrok czasami lądował na mnie, szukając sposobów na zwiększenie swojego wpływu.
Theron, jak zwykle, zdawał się być znudzony całym wydarzeniem, jego półprzymknięte oczy wyrażały brak zainteresowania, ale z uwagą śledziły przebieg narady. Każdy jego ruch był jakby wyrachowany i oszczędny, jakby każdy słuchany temat był dla niego jedynie tłem do jego wewnętrznych przemyśleń.
Z każdą minutą czułam rosnące napięcie, jakby wszyscy w sali narad obserwowali mnie, badając moją determinację i siłę. Ich oceny i ukryte zamiary były niczym niewidzialne nici, które splatały się z moimi planami, tworząc skomplikowaną sieć, w której każdy krok musiał być starannie przemyślany.
Kiedy rozmowy zaczęły przybierać bardziej konkretny kierunek, zdecydowałam się na chwilę wstać i zbliżyć się do stołu. Postanowiłam, że nadszedł czas, by przejąć inicjatywę w dyskusji i przypomnieć wszystkim o własnych celach.
– Chciałabym przypomnieć, że stabilność naszych relacji i przyszłość naszych królestw zależy od naszej współpracy – zaczęłam, starając się, aby mój głos brzmiał pewnie i stanowczo. – Mimo że nasze cele mogą się różnić, musimy pamiętać, że wszyscy jesteśmy częścią tej samej układanki.
Słowa te wywołały różnorodne reakcje w sali. Było widać, że każdy z obecnych władców zastanawia się nad ich znaczeniem i implikacjami. Realan, który wciąż siedział obok mnie, wysłał ukradkowe spojrzenie w stronę Dravena, jakby chciał przypomnieć, gdzie leży jego miejsce w tej skomplikowanej grze.
Teraz, gdy tematy zostały poruszone, nadszedł czas na dalszą część narady, gdzie każda ze stron miała przedstawić swoje stanowisko i propozycje dotyczące przyszłych działań. Wiedziałam, że przed nami jeszcze długa droga, pełna strategii, negocjacji i niepewności, ale byłam gotowa stawić czoła wszystkim wyzwaniom, jakie mogły nadejść.
Po mojej deklaracji rozmowy w sali nabrały tempa. Każdy z władców zaczął przedstawiać swoje propozycje i uwagi, nie szczędząc złośliwości, subtelnych gróźb ani ukrytych aluzji. Król Alaric z zadowoleniem przyjmował te rozmowy, jakby każde słowo stanowiło część większej układanki, w której miał pełną kontrolę.
Zamknęłam oczy na chwilę, próbując uporządkować myśli i wyciągnąć wnioski z toczącej się debaty. To, co działo się wokół mnie, było nie tylko grą o wpływy, ale także subtelną grą o przetrwanie. Każdy z władców miał swoje cele i własne ambicje, a ja musiałam odnaleźć równowagę między nimi, nie dając się wciągnąć w pułapki ich strategii.
Czułam obecność Realana obok siebie, jego bliskość była zarówno pocieszająca, jak i przytłaczająca. Mimo że jego spojrzenia i gesty były subtelne, wiedziałam, że jego motywacje są głębsze, a lojalność wobec mnie – złożona. Każde jego spojrzenie miało w sobie coś, co przypominało mi o naszej więzi, ale także o napięciach, które istniały między nami.
Kiedy rozmowy zaczęły przybierać na intensywności, w pewnym momencie Król Pychy podniósł rękę, dając znak, że nadszedł czas na zakończenie spotkania. Jego gest był formalny, ale w jego oczach błyszczała satysfakcja, jakby był dumny z tego, że udało mu się utrzymać kontrolę nad sytuacją.
– Czas na podsumowanie – powiedział Alaric, jego głos niosący pewność siebie, która mogła zawstydzić innych. – Każdy z nas przedstawił swoje stanowisko. Teraz czas, aby zająć się przygotowaniem planu działania, który uwzględni nasze wspólne cele i wyzwania.
Wszystkie spojrzenia skierowały się na mnie, jakby oczekiwały, że zadecyduję o kolejnych krokach. Wiedziałam, że nadchodzi czas, aby wyjść z tej sytuacji z jak największymi korzyściami dla mojego królestwa i mojego bezpieczeństwa.
– Oczywiście – odpowiedziałam pewnie, starając się utrzymać spokój i kontrolę. – Przygotuję nasze stanowisko w tej sprawie i skontaktuję się z każdym z Was w najbliższym czasie, aby omówić dalsze kroki.
Kiedy spotkanie dobiegło końca, atmosfera w sali była napięta, ale jednocześnie pełna ulgi. Wstałam, czując na sobie spojrzenia wszystkich obecnych. Realan również wstał, podchodząc do mnie z poważnym wyrazem twarzy.
Gdy nadeszła pora rozstania, Realan spojrzał na mnie, jego niebieskie oczy były pełne troski i determinacji. Podszedł bliżej, jego dotyk był pewny, ale pełen uczucia.
– Clary – powiedział cicho, tak, żeby tylko ja mogła go usłyszeć – pamiętaj, że zawsze możesz liczyć na moje wsparcie. Nasze królestwa mogą mieć swoje różnice, ale nasza więź pozostaje niezachwiana.
Jego słowa były pełne głębokiego znaczenia. Spojrzałam na niego, widząc, jak bardzo zależy mu na naszej relacji. Uśmiechnęłam się delikatnie, chcąc dać mu do zrozumienia, że doceniam jego słowa i wsparcie.
Realan przyciągnął mnie do siebie i objął mnie mocno, jego uścisk był ciepły i pełen troski. W tej chwili, mimo całego napięcia i formalności, poczułam się spokojna i bezpieczna.
Kiedy mnie wypuścił, jego ręka na chwilę pozostała na moim ramieniu. Spojrzał mi w oczy, jakby chciał przekazać ostatnie zapewnienie. W jego spojrzeniu było coś więcej niż tylko troska – było tam także zaznaczenie terytorium, szczególnie w obliczu obecności Dravena.
Gdy Realan udał się w kierunku swojej karety, jego spojrzenie krzyżowało się z wzrokiem Dravena. Było w tym spojrzeniu coś wrogiego, pełnego wyzwań, jakby Realan chciał zaznaczyć, że Clary jest pod jego opieką i żaden inny mężczyzna nie miał prawa przekraczać granic, które ustalił.
Draven stał z boku, jego twarz pozostawała neutralna, ale w jego oczach dostrzegłam cień niezadowolenia. Kiedy Realan wsiadł do swojej karety, spojrzał jeszcze raz na mnie przez okno, a jego wzrok był pełen determinacji.
Wkrótce potem, ja i Draven ruszyliśmy w kierunku naszej karety. Gdy weszliśmy do środka, Draven zajął swoje miejsce naprzeciwko mnie. Kareta ruszyła, a Realan odjechał w stronę swojego królestwa, zostawiając za sobą pełne napięcia spotkanie.
W ciszy, która zapanowała w naszej karocy, poczułam, jak napięcie z poprzednich chwil zaczyna ustępować. Wiedziałam, że przed nami jeszcze wiele wyzwań, ale z pewnością siebie i wsparciem, które otrzymałam od Realana, byłam gotowa stawić czoła każdemu z nich.
CZYTASZ
Pani Krwi
Manusia SerigalaPani Krwi to opowieść o mrocznych sekretach i nieuchronnym przeznaczeniu, w której każdy krok staje się grą o najwyższą stawkę. Clarissa Champ, młoda Królowa Gniewu, od lat czeka na swoją przemianę, lecz przed jej koronacją czeka ją odkrycie, które...