1.

89 27 113
                                    

— Przepraszam! - próbowała zatrzymać jednego czy drugiego przechodnia. — Czy to adres...

Mogłaby wejść w bramę i w środku poszukać kogoś z mieszkańców. Bo wydawało jej się, że ktoś tam stoi. Ale dopóki nie musiała, nie chciała tego robić. Brama nie zachęcała do eksploracji: była obdrapana, jak cały budynek, straszyła czernią i śmierdziała moczem.
Kiedyś musiała to być piękna kamienica, a brama z pewnością stanowiła jej wizytówkę. Kute odrzwia, już na stałe otwarte, zachwycały...

"A raczej zachwyciłyby — pomyślała z przekąsem — kunsztem wykonania, gdyby były odpowiednio wyeksponowane. A nie pobrudzone nie wiem czym, przywalone jakimiś śmieciami i do tego trzymające się na jednym zawiasie."

Nikt nie chciał się zatrzymać. Każdy, kogo usiłowała zagadnąć, udawał, że jej nie widzi albo oganiał się jak od uprzykrzonej muchy.

Nawigacja w telefonie uparcie pokazywała, że to Elbląska 46, czyli adres, którego szukała. Więc pomimo braku naocznego potwierdzenia, Iza postanowiła uwierzyć urządzeniu. Gdy już zdecydowała się wkroczyć w ciemną czeluść bramy, podbiegł do niej chłopiec. Taki podrostek, na oko miał może z dziesięć lat.

Niewysoki i chudy, o zwinnych ruchach i rozbieganych oczach. Z brudną twarzą i rękami:

— Pani szanowna kogo uważa? — wsunął dłonie do kieszeni a następnie splunął na chodnik, prosto pod jej nogi.

Roześmiał się, widząc, że kobieta gwałtownie się odsunęła. Z ciekawością zlustrował sporą walizkę, którą nieznajoma postawiła z boku.

— Szukam kamienicy przy Elbląskiej 46. To tu? — powtórzyła z nadzieją, że chłopak rozwieje jej wątpliwości.

— A kogo konkretnie? — wpatrzył się w nią z ciekawością.

— Mieszkania 102 — odparła. — Lilianny Łabądzkiej. Jesteś stąd? Zaprowadzisz mnie?

Kiwnął głową a potem wskazał czeluść bramy:

— Tam. Prosto przez podwórko i na lewo. Do drugiej bramy i na pierwsze piętro. A czego pani chce od mieszkania profesorki? — zainteresował się, obrzucając ją wścibskim spojrzeniem.

— Będę tam mieszkać — odparła.

Chyba go zaskoczyła. Poznała to po nagle rozszerzonych oczach. Znów splunął:

— Nie mam czasu. Pani idzie sama...

I zniknął w bramie. Musiała więc sama wejść do niezachęcającego wnętrza. "Brama" była wąską, ciemną przestrzenią na szerokość budynku. Przebiegła ją szybko, nie rozglądając się po bokach. Stało tam dwóch czy trzech mężczyzn którzy, miała wrażenie, obserwowali ją, gdy ich mijała.

Czy rzeczywiście ktoś ją obrzucił badawczym spojrzeniem, aż poczuła mrowienie na karku? Czy niesforna wyobraźnia dała jej się we znaki?

***

Stał z Małym i Grubym, omawiając interesy, gdy ją zobaczył. Młoda, szczupła, długowłosa, ze sporą walizką w ręku, kręciła się bezradnie przed bramą. Przez dłuższą chwilę na przemian sprawdzała coś w telefonie, rozglądała się, zaczepiała ludzi. Nie wyglądała, jakby miała zamiar odejść.

Przywołał więc Brzdąca, który był idealny do takich akcji i polecił mu zorientować się, kim nieznajoma jest i czego chce.

Dzieciak szybko zakończył indagacje a przebiegając obok nich pokręcił głową i wykonał gest "podcinania gardła". Aleks, zwany przez kumpli Szefu, zmarszczył brwi. Nie podobało mu się to.

Sekrety praskiej kamienicy / w trakcie / 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz