Przechodząc przez bramę, zawsze kogoś w niej widziała. Najczęściej dwóch czy trzech tych samych młodych facetów, których widywała w towarzystwie Szefu. Często z innymi, nieznanymi jej ludźmi.
Tamci, obcy, wyglądali na prawdziwych gangsterów: krępe sylwetki często o figurze „Pudziana", skórzane kurtki, nieogolone twarze i złośliwe uśmiechy na ustach, w których często tlił się papieros. Czasem mignęło jej złoto w postaci grubszego czy cieńszego łańcucha na piersi.
Nie podobało jej się, że często towarzyszył im Brzdąc. Jak to on: garbiący się, z rękami w kieszeniach, spluwający pogardliwie na ziemię, cedzący coś przez zęby, starający się wyglądać i zachowywać jak starsi.
„To nie jest towarzystwo dla takiego dzieciaka" — myślała, widząc go z, jak ich nazywała, gangsterami.
Krzywiła się w duchu i przyspieszała kroku, żeby żaden z nich jej nie zaczepił. Znała takie klimaty i nie zamierzała być zarzewiem jakiegokolwiek kontaktu.
Na nic jednak zdała się jej ostrożność. Któregoś wieczora, mijając znów stojących w bramie, usłyszała z boku:— E, lala...
— ... but ci się rozwala! — zarechotał inny.Udała, że nie słyszy, ale któryś z nich był uparty. Poczuła szarpnięcie za ramię tak silne, że aż ją odwróciło wokół własnej osi. Stanęła na wprost złośliwie uśmiechniętej, opuchniętej twarzy. Poczuła silny zapach nikotyny i odór z chyba dawno niemytych ust.
— Co panienka taka płochliwa? — zapytał napastnik. — Zapoznać się chcieliśmy.
Zrobiło jej się zimno w środku i zamarła. Gdyby nie to szarpnięcie, brutalne wejście w jej prywatną strefę, z pewnością odpowiedziałaby mu tak, jak na to zasługiwał. Ale widząc jego rękę na swoim ramieniu i pożądliwe spojrzenie na rysujące się pod bluzką piersi, przestała być zdolna do jakiejkolwiek obrony.
Brzdąc, pozującym na dorosły głosem, wycedził:
— Ja bym jej nie ruszał. To lalka Szefu. On nie lubi się dzielić zabawkami...Ręka napastnika opadła na moment, ale zaraz znowu się uniosła. Tym razem mężczyzna dotknął jej szyi. Wzdrygnęła się i odchyliła głowę.
— A może nie...? Szefu ostatnio widziałem z taką lolitką z Poznańskiej — obcy nie rezygnował.
„Cofnij się..." — powtarzała w myślach, sama nie wiedząc, czy mówi to do niego, czy do siebie.
— Jak tam chcesz. Ja bym jej nie ruszał... — wycedził młody, co spotkało się z rechotliwą reakcją dwóch pozostałych mężczyzn, stojących w bramie.
— Spadaj, szczylu! — napastnik nawet nie odwrócił głowy. — Nie przeszkadzaj, jak dorośli rozmawiają. Panienka jest chętna, bo tak ze mną stoi...
Pociągnął Izabellę w kąt i przyparł do ściany. Cały świat kobiety skurczył się do wielkiej twarzy tuż przed jej oczami. Odrętwienie ogarnęło ją całą. Bezwolnie oparła się o zimną powierzchnię, rozsypując torbę z zakupami, po jakie „na chwilę" wyskoczyła do najbliższego sklepu.
Poczuła, jak lepkie ręce mężczyzny wślizgują się pod rozpiętą kurtkę i bluzkę, meandrując w kierunku biustu. Przymknęła oczy, nie chcąc widzieć napuchniętej sino-czerwonej twarzy, porosłej jasną szczeciną. Przestała myśleć.Nie wiedziała, jak długo to trwało. Nagle ręce mężczyzny opadły a z oddalającego się zapachu nikotyny wywnioskowała, że on sam odsunął się o krok czy dwa.
— Dalej! — zimny głos smagnął powietrze i zapach nikotyny i niemytego dawno ciała jeszcze się odsunął.
— Chodź! — chuda dziecięca dłoń dotknęła jej ręki.
CZYTASZ
Sekrety praskiej kamienicy / w trakcie / 18+
AventuraOna? On? I stuletnia kamienica, która dużo już widziala i pewnie wiele jeszcze zobaczy. Izabella wprowadza się do mieszkania otrzymanego w spadku po zmarłej ciotce. Lokal znajduje się na warszawskiej Pradze Północ, która od dziesiątków lat rządzi si...