2.

44 17 33
                                    

"Jeśli wierzyć powiedzeniu, że pierwsze sny na nowym miejscu zwiastują przyszłość, to powinnam uciekać stąd, gdzie pieprz rośnie — pomyślała.

Męczyła się w nocy strasznie. Niedawne doświadczenia do spółki z wczorajszymi obserwacjami mieszały się z typową dla snów różnorodnością planów i miejsc oraz brakiem logiki.
Wstała chyba bardziej zmęczona, niż się kładła. Mrok panujący w sypialni też nie pomógł podnieść nastroju.

Ale odsłoniła ciężkie story i patrząc, jak słońce wpada do sypialni, próbowała sobie poprawić humor, tłumacząc "Sen mara, Bóg wiara". Nie, żeby z Bogiem było jej po drodze. Ale gdyby nawet w tym miejscu, zamiast Niego, postawić logikę, wszystko nabierało optymizmu.

Nawet dziwne uczucie, że ktoś wchodził w nocy do mieszkania, zrzuciła na karb "nocnej mary".

***

Cały dzień poświęciła na leniwe i spokojne przeglądanie rzeczy, które pozostały po cioci Liliannie. Mieszkanie przypominało muzeum secesji: wysokie i duże pokoje były wypełnione ciężkimi, ciemnymi meblami. Kredensy, szafy, stół na środku, duże rzeźbione łoże... wszystko masywne, budzące przyjemne uczucie trwałości i stałości. Sporo ręcznie dzierganych serwetek, zwieszających się z półek, blatów, nawet z telewizora. Tak, z telewizora. Bo w salonie stał stary, z wielkim pudłem, z pewnością pamiętający czasy "komuny".

A na ścianie wisiał nawet zegar z kukułką!

Wrażenia dopełniały długie na całą ścianę wzorzyste firanki i ciemne zasłony, stanowiące wizualne obramowanie ściany okiennej. Ładne to było wszystko, ale zupełnie nie w jej stylu. Iza wolała lekkie, jasne mebelki, dużo wolnej przestrzeni, a telewizor obowiązkowo miał być duży, cienki i powieszony na ścianie. I z dodatkowymi głośnikami.

Taki właśnie wisiał w gabinecie, który wraz z sypialnią i "stołowym" czy "salonem" dopełniał całkiem zgrabnego planu mieszkania.

— Na szczęście kuchnia i łazienka wyglądają na nowe — pocieszyła się głośno.

Przedpokój, często również zwany korytarzem, był długi i ciasny. Obiektywnie niezbyt wąski, ale po obu stronach miał półki, do samego sufitu, zastawione książkami.

— Normalnie jak w bibliotece — uśmiechnęła się.

Nie widziała tylu książek w żadnym prywatnym mieszkaniu.

Ostatni pokój był zamknięty na klucz. Zdziwiła się. Nie przypominała sobie, żeby w komplecie, który przekazał jej notariusz, były dodatkowe klucze. Ale postanowiła go poszukać później. Dużo bardziej zaintrygowały ją zamknięte drzwi na końcu korytarza. Wyglądały na wyjściowe. I też chyba nie miała do nich klucza.

— Muszę zapytać notariusza — zakonotowała w pamięci.

Od wczoraj, w tym dużym mieszkaniu, nabrała zwyczaju mówienia do siebie. Co prawda w gabinecie włączyła telewizor i nastawiła go na jakiś muzyczny kanał, ale nadal nie czuła się w nim swobodnie.

Ekskursję po mieszkaniu przerywała przy każdym kolejnym oknie. Pierwsze piętro, na którym znajdowało się mieszkanie, pozwalało na dokładne przyglądanie się światowi zewnętrznemu. A dokładniej — kamienicznemu podwórku z jednej strony, z drugiej zaś — skwerkowi czy ogródkowi, pełnemu zieleni i śpiewu ptaków.

Dopieszczone było to mieszkanko, mimo iż w takim "starym" stylu. Nie wyglądało na takie, które mogłoby się mieścić w odrapanej kamienicy. Raczej w eleganckiej, stylowej, godnej tylko najlepiej sytuowanych mieszkańców. No właśnie, a propos mieszkańców...

Sekrety praskiej kamienicy / w trakcie / 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz