7.

23 10 5
                                    

Pytanie „Kim jesteś" zawisło wtedy pomiędzy nimi. Aleks uśmiechnął się, widząc, jak Bella się zaperzyła. A dłoń kobiety na jego piersi była bardzo miłym widokiem. Nawet, jeśli nie została ułożona z czułością, a wręcz przeciwnie.

„Choć wolałbym ją pod koszulką, nie na niej" - pomyślał.

- Jeśli ci powiem, będę musiał cię zabić - zażartował wtedy.

I zdziwił się, bo w jej oczach zamigotał strach. Prawdziwy? Czy będący efektem kobiecej kokieterii?

Cofnęła szybko rękę, jakby się opatrzyła i natychmiast objęła się ramionami. Mocno. Jakby chciała dodać sobie siły? Ciepła? Pewności siebie? Automatycznie też cofnęła się o dwa kroki, zupełnie, jakby próbowała chronić się przed zagrożeniem.

Zdziwiony reakcją kobiety, szybko dodał:

- Nikim szczególnym. Mam warsztat mechaniczny - wyjaśnił. - I można powiedzieć, że współpracuję z taką jedną firmą. Często wyjeżdżam służbowo. O, za dwa dni znów jadę. Więc nie będę ci się zbytnio naprzykrzał.

Od tamtego spotkania często myślał o gwałtownej reakcji Izabelli. Teraz, gdy rannym świtem wyprowadzał motor z warsztatu, też. Poklepał czule osłonę silnika, tak, jak dotyka się ukochanego konia.

„Albo kobiety" - pomyślał.

Musiał jechać. Dopilnowanie bezpieczeństwa transportu leżało w jego obowiązkach. Mógł komuś zlecić to zadanie, ale wolał sam je wykonać. Wtedy był pewien, że nic niespodziewanego nie stanie na przeszkodzie tranzytowi. Poza tym, lubił te wyjazdy.

Uwielbiał gnać po pustych, porannych lub późnowieczornych ulicach. Rozpędzał się do ponad stu kilometrów i czuł, jak stalowy rumak daje z siebie wszystko, co może, aby sprawić Aleksowi przyjemność.

Ile ponad sto? To była kwestia dyskusyjna. Tam, gdzie mógł pozwolić sobie na prędkość, dawał tyle, ile fabryka pozwalała. Niestety, najczęściej musiał pilnować szybkościomierza.

Kochał to. Poranny chłód, świt, puste drogi i on na swojej maszynie. Zwyczajem innych motocyklistów, nadał jej imię. „Sweet Girl" było wypisane na baku. Ale teraz pomyślał, że jego „słodziaczka" mogłaby mieć prawdziwe imię.

- Sweet Bella? - obrócił to określenie na języku, próbując, jak smakuje. Było dobre.

Już wyobraził sobie wspólną przejażdżkę z prawdziwą Bellą. Jak siedzi za nim, wtulona w jego plecy, a jej pierś wypełnia przestrach z powodu prędkości rozwijanej przez stalową rywalkę.

***

Na punkcie kontaktowym czekała na niego niespodzianka.

- Co się dzieje? - zatrzymał się obok faceta grzebiącego pod maską BMW na dwudziestym kilometrze. - Co to za zmiana? Miał tu być Kliwer...

- Kliwer ubył... - odparł jego rozmówca.

Wyjął niezbyt czystą szmatę, pewnie trzymaną na takie właśnie okazje, i sukcesywnie czyścił palce z plam oleju. Najpierw jeden, później drugi, i kolejne. Robił to tak sugestywnie, że Aleks prawie poczuł, jak długie i silne zaciskają się dawnemu współpracownikowi na szyi. A i to pewnie był dopiero początek „przyjemności" związanych z „ubyciem" z organizacji.

Wzruszył ramionami, starając się, żeby to wypadło nonszalancko:
- Ubył, to ubył. Czemu nie wiedziałem o tym wcześniej? Znasz zasady. Mógłbym się w ogóle nie zatrzymać przy tobie. I tym samym cofnąć transport. I wina nie leżałaby po mojej stronie...

Sekrety praskiej kamienicy / w trakcie / 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz