Rozdział 7

158 10 4
                                    

Odwróciłam wzrok. Zignorowałam dźwięk kroków i to, że usiadł na brzegu łóżka.
- Hailie, spójrz na mnie - rozkazał, a ja od razu spojrzałam na tatę. - Jesteś mi w stanie wytłumaczyć, dlaczego tak zrobiłaś ?
- Ja ... - duknęłam. - Nie wiem .... - spuściłam z pokorom wzrok.
- Było to nierozważne, nieodpowiedzialne i zwyczajnie idiotyczne. Naraziłaś tym własne zdrowie na szwank. Nasz coś na swoje usprawiedliwienie ? - spytał surowo. Malałam pod jego wzrokiem, znów czułam się małą dziewczynką.
- Nie ... - szepnęłam. No bo nie miałam. Plan był taki by nas grobem mamy spędzić maksymalnie godzinę i taką wersję przekazałam i mu. Nie wolno mi było nagle zmieniać zdania.
A więc nie miałam wyboru. Musiałam wysłuchać dłuuuugiej tyrady, którą najpewniej ułożył wczoraj gdy mnie szukał. Monolog zdawał się trwać w nieskończoność i w pewnym momencie nawet zaświeciła mi się lampka by powiedzieć, że przecież jestem dorosła. Od razu skarciłam się za to i uszczypnęłam w rękę. Co za głupstwo ! Już nawet nie chodziło o to, że nie przeszłoby mi to przez gardło. To po prostu by tylko pogorszyło sytuację. Mogłam tylko zacisnąć zęby i słuchać dalej. Nie pomagała mi w tym okropna gorączka, przez którą dudniło mi w głowie.
A więc wyrok padł : co najmniej 3 dni nie ruszania się z rezydencji. Choć chciałam walczyć i się kłócić, wiedziałam, że nie mam mocy sprawczej. Zamiast tego przyjęłam to z pokorą nie komentując w żaden sposób.

Hejka serduszka ! Taki króciutki szybki rozdzialik, by z nowym ruszyć do przodu z zamkniętymi wcześniejszymi tematami. A ostrzegam : będzie ogień.
Bajo !
Autorka

,, Krwiste Wino " - Rodzina MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz