IX (Vincent, listopad 2023)

68 8 76
                                    

Vince przygląda się pojedynkowi.

Stoją z Aidenem na tarasie, który znajduje się nad placem treningowym. Chłopak przechyla się przez barierkę i wpatruje się, zafascynowany, w wymianę ciosów pomiędzy młodym adeptem a jednym z Najwyższych Rangą wojowników. Mężczyzna ze spokojem odbija coraz bardziej wściekłe ataki ucznia.

– Vince – szepce Aiden – a ty byś sobie z nim dał radę?

Wychyla się jeszcze mocniej. Dowódca wyciąga rękę, łapie go za kurtkę i delikatnie szarpie. Nastolatek spogląda na niego zdumiony.

– Wypadłbyś – oznajmia spokojnie młodzieniec. – Odpowiadając na twoje pytanie, nie, nie dałbym mu rady. Kiedyś trenowałem szermierkę, bardziej z obowiązku, niż pasji, i nawet nie najgorzej mi szło, ale moje umiejętności są dalekie od jego.

– A Aletta by z nim wygrała?

Vince uśmiecha się. W ciągu minionych trzech dni Aiden zadał mu tyle pytań – poruszając się po obszarze badań, historii, przesądów i plotek – że w pewnym momencie przestał już je liczyć. Opiera się wygodnie o balustradę i ponownie śledzi ruchy walczących.

– Sądzę, że prezentuje podobny poziom, co on – orzeka po chwili. – Możesz Alettę zawsze poprosić, żeby cię czegoś nauczyła. Myślę, że by się ucieszyła.

– A ty prosiłeś? – głos Aidena ocieka ciekawością.

– Podpatrywałem co nieco – odpowiada spokojnie Vince, dusząc w sobie śmiech. – Raz wyzwałem ją nawet na pojedynek, ale to było dawno temu. Miałem osiem lat, Aletta sześć. Przegrałem. Szybko i boleśnie. Więcej już nie powtórzyłem tego błędu.

– Nie wiedziałem, że znacie się aż tak długo – chłopak spogląda na niego uważnie.

– Nie powiedziałbym, że od tamtej pory się znamy – dowódca lekko kręci głową. – Po prostu pewnego dnia przyjechałem do siedziby zakonu z ojcem, Aletta też tu wtedy przebywała. Tak się złożyło, że poza nami nie było innych dzieci. Nikt nas nie pilnował i szukaliśmy sobie różnych zajęć, żeby zabić nudę. Potem wyjechałem i nie widziałem Aletty przez lata, i niewiele o niej słyszałem – dostrzega, że Aiden już otwiera usta, by zadać kolejne pytanie, więc go ubiega: – o nie, nie, już wystarczy.

– Tak, tak – mruczy chłopak – twoje święte prywatne sprawy.

Vince nie da tego po sobie poznać, ale jest zachwycony bezpośredniością i bezczelnością Aidena. Może to dlatego, że poza Alettą, matką, wujem i najlepszym przyjacielem, wszyscy zachowują się wobec niego uprzejmie i miło (a przynajmniej starają się utrzymywać pozory, uwzględniając lorda von Irrito). Nawet mieszkańcy Księstwa, z którymi często żartuje, nie ośmielają się wygłaszać w jego obecności żadnych złośliwych komentarzy.

– To też. Ale muszę już iść, pamiętasz? Postaraj się nie wypaść.

Chłopak kiwa głową i wraca do podziwiania pojedynku. Zachowuje przyzwoitą odległość od barierki, co cieszy Vince'a. Tego też na głos nie powie, ale gdyby Aidenowi stała się krzywda, nie tylko poniósłby konsekwencje – ale i byłoby mu zwyczajnie przykro.

Kieruje się w stronę pokoju, żeby przebrać się w bardziej formalny strój. Wybiera się z wizytą do konsulatu Księstwa Lilii, który znajduje się w Stolicy Księstwa Lwów. Od prawie roku, od kiedy na poważnie zajął się sprawą wyrw, Vince niezwykle rzadko pełni funkcję Trzeciego Konsula. Tak po prawdzie, tytuł i stanowisko i tak spełniały się bardziej prestiżowo i wizerunkowo, niż rzeczywiście okazywały się potrzebne. Przyjął je, bo tego chciał wuj, bo miał potrzebne ku temu umiejętności i pochodzenie, oraz żeby połaskotać swoją próżność.

Opowieść o magii, która zniknęłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz