III (Vincent, wrzesień 2023)

98 12 62
                                    

Vince przemierza pałacowe korytarze.

Na parterze napotyka mnóstwo osób. Zabiegani lokaje pozdrawiają go z uśmiechem. Strażnicy kiwają mu głową z szacunkiem. Marszałek, który niemalże taranuje go na schodach, przystaje, by zamienić z nim parę kurtuazyjnych słów, a potem zaciąga – i to dosłownie, bo chwyta dowódcę za nadgarstek – do jednego z saloników. Biedny Vince potyka się i prawie wywraca, ale szybko wybacza marszałkowi, bo ten, w zaciszu pokoju, przekazuje mu co gorętsze plotki.

Młodzieniec zna większość mieszkańców pałacu; w końcu spędził tutaj sześć lat, aż osiągnął pełnoletność i wyprowadził się do niedużego mieszkania mieszącego się w jednej z kamienic nieopodal centrum. Przez kilka miesięcy bardzo tęsknił za ludźmi, których dość szybko pokochał, a zwłaszcza za nadworną kucharką Mają i jej niecodziennymi zdolnościami w zakresie gotowania. Osiemnastoletni Vince swoje zdecydowanie przecenił – był pewien, że skoro podglądał mistrzynię przez parę lat i naoglądał się sporo programów kulinarnych, to bez trudu sobie poradzi. Pierwsze pół roku boleśnie zweryfikowało jego podejście. Do dziś uważa, że cudem przeżył na zamawianym z malutkiej budki ryżu z warzywami i kurczakiem, zawsze zalanym okropnie słodkim sosem, przegryzanym mrożonkami wszelkiej maści, nim w końcu przestał wszystko, co przyrządzał sam, przypalać, rozgotowywać i przesalać.

Teraz radzi sobie z gotowaniem całkiem nieźle, ale nie wpływa to na jego tradycję wizytowania pałacowej kuchni za każdym razem, gdy się tutaj zjawia. Kiedy zatem marszałek nareszcie kończy swoje rewelacje i wybiega z pokoju, Vince wzdycha, kręci głową z uśmiechem i spogląda na zegarek. Ma jeszcze kilkanaście minut do umówionego spotkania. Czym prędzej wraca na schody, pokonując je po dwa stopnie. Znów się potyka – tym razem przez nieuwagę – ale udaje mu się w porę złapać poręcz.

W kuchni panuje gwar. Wesołe krzyki mieszają się z buchającą z garnków parą, zapachy potraw szybko przylegają do skóry młodzieńca. Nie podchodzi do stanowisk pracy kucharzy. Nie tylko nie chce im przeszkadzać, ale i doskonale wie, że najlepszy kąsek – czyli czekoladowe ciasto, które w pałacu przygotowywane jest zawsze – znajduje się w lodówce stojącej na końcu pomieszczenia.

Najedzony i jeszcze bardziej zadowolony, z kawałkiem wypieku spakowanym w pojemniczek i ukrytym w torbie (kiedyś go odda... na pewno), Vince opuszcza pomieszczenie i kieruje się na drugie piętro. Tutaj może przebywać tylko Najwyższy Przywódca, jego rodzina, wybrani goście i najbardziej zaufana służba i strażnicy, dlatego też młodzieniec nie napotyka po drodze do prywatnych pokoi wuja nikogo poza jedną, dość płochliwą pokojówką.

Przystaje pod drzwiami apartamentu i podnosi rękę, by zapukać, gdy do jego uszu dochodzi podniesiony głos. Dowódca krzywi się, momentalnie rozpoznając, do kogo on należy. U Przywódcy gości Alan von Irrito, jeden z lordów, właściciel ogromnych połaci ziemi, niegdysiejszy dowódca oddziałów piechoty.

Vince uważa, że mężczyzna pozwala sobie ostatnimi czasy na zbyt wiele. Nie tylko zażądał wyższych cen za pszenicę, którą uprawia, ale i zagroził, choć nie wprost, że przejmie siłą sąsiadujący z jego polami majątek lorda Filipa, a lord Filip to znów najmilszy i najbardziej oddany koronie i krajowi człowiek, jakiego dowódca mógłby wskazać.

Na dodatek niechęć młodzieńca do lorda Alana potęguje fakt, że ten chciałby, aby Vince poślubił jego jedyną córkę. Nie ma co liczyć, by Aileen została wybrana przez następcę tronu, bo ten już dawno jest zaręczony, a później w kolejce znajduje się jego zamężna siostra i jej dwójka małoletnich dzieci. Wybór padł więc na piątego w linii Vince'a, w końcu to nie (aż) tak daleko, a że i młody, i zaradny, to hej, nada się. Oczywiście chłopak uważa cały ten pomysł za wyjątkowo głupi, ale, jak dość szybko zauważył – tylko on, wuj (na szczęście) i matka.

Opowieść o magii, która zniknęłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz