XIV (Aiden, grudzień 2023)

62 5 159
                                    

Aiden słyszy szepty magii.

I wie, że nie wariuje.

Przystaje i zaciska mocno palce na pasku torby. Nie odwraca się. Ma jednak pewność, że srebrne kropelki, które za nim uparcie podążają, odkąd wyszedł ze szkoły, również się zatrzymały. Są zbite w średniej wielkości kulę. Czasem tak się zdarza, kiedy niedobrej magii zbierze się zbyt dużo, by pozostawała drobinami, ale jednocześnie zbyt mało, by utworzyła się wyrwa.

Aiden bierze głęboki wdech. Myśli, czy nie tupnąć nogą, ale po chwili uznaje, że to już byłoby zbyt pokazowe.

– Zostaw mnie w spokoju! – warczy.

Magia w odpowiedzi prycha. Chłopak kręci głową i rusza. I tak czuje dumę z postępu, jaki osiągnął. Potrafi już odwrócić się od kropel i odejść, i nie musi nawet wbijać sobie paznokci w skórę czy zamykać oczu. W bezpośrednim pojedynku wciąż nie ma jednak z magią żadnych szans – nie może nawet na nią za długo patrzeć, by nie paść ofiarą mgły. Aiden powtarza sobie, że to tylko stan przejściowy. Po szkole i treningach spędza godzinę w Muzeum Magii, w sali ze zbroją Wulfryka Wspaniałego. Vince wyraził na to zgodę i uczulił strażników chłopaka, by, w razie potrzeby, przerwali ćwiczenia i odstawili go do domu.

Wydarzenia z Księstwa Szkarłatnych Lwów wytrąciły Aidena z równowagi na długie trzy tygodnie. Cudem nie zawalił szkoły i jeszcze większym cudem wywalczył rolę w przedstawieniu. Dziękował mamie, że co rano go budziła i wyganiała na lekcje. To nie było, oczywiście tak, że Julia się o niego nie martwiła czy nie dostała histerii tamtego feralnego dnia, kiedy wróciła z wycieczki i znalazła syna w skrzydle szpitalnym zakonu Fidusa. Ze strachem wygrała jednak jej praktyczna strona. Powtarzała: najważniejsze, że nic ci się nie stało. Dodawała: od siedzenia w domu ci się nie polepszy. Poza tym, masz przydzielonych strażników. A później zaczęła, wpierw nieśmiało, następnie nieco odważniej: Aiden, to nawet nie chodzi o to, żebyś pomagał ratować Księstwo. To chodzi o ciebie. Musisz nauczyć się bronić przed magią. Taka sytuacja nie może powtórzyć się nigdy więcej. Nie przeżyję bez ciebie.

I te słowa, jak przemyślał je na spokojnie, plus wrodzona upartość w końcu sprawiły, że zebrał się w sobie i poprosił Vince'a, żeby nauczył go walczyć. Jego naiwne serduszko sądziło, że w walce wręcz poradzi sobie lepiej, zwłaszcza, że przed pierwszym treningiem solidnie się przygotował. Naoglądał się filmików instruktażowych w Internecie i nawet dorwał jakiś poradnik o zabójczym tytule: Obudź w sobie bestię i pokonaj najlepszych. Z przedmowy wyczytał, że tylko niebo stanowi limit, a potem było już tylko gorzej. Dzielnie jednak przez książkę przebrnął. Potem żałował, że to zrobił, bo jak dotąd nie tknął Vince'a palcem, a minęły już dwa tygodnie od czasu rozpoczęcia treningów.

Szemrząca magia tak go denerwuje, że znów się zatrzymuje. Ten dzień w ogóle nie należy do udanych. Przez cały ranek bolał go brzuch, w szkole nie poszedł mu sprawdzian z fizyki, na dodatek większość lekcji okazała się koszmarnie nudna. A teraz jeszcze ta wstrętna kula! Tym razem, nim każe jej się odczepić, tupie nogą, ale nawet tak ekspresyjny gest nie robi na sile wrażenia. Aiden wzdycha i podejmuje wędrówkę.

Kiedy w końcu przystaje przed bramą, za którą mieści się budynek, gdzie ćwiczą z Vincem, czuje się już mocno zirytowany. Stracił zupełnie ochotę na trening, ale dostrzega, że dowódca już na niego czeka. Aiden popycha ogrodzenie, które niechętnie ustępuje, i zaczyna przedzierać się przez nieodśnieżony dziedziniec. Magia uparcie podąża za nim.

Są w połowie drogi, gdy srebrne krople syczą ciche, urwane przekleństwo. Chłopak odwraca się i dostrzega, że magia ucieka; przeciska się przez sztachety i upada na ulicę.

Opowieść o magii, która zniknęłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz