Rozdział 6

163 13 12
                                    

Zostało mi tylko wybrać ubranie. Flora od rana chodzi mi koło ucha i gada o meczu. Mam już serdecznie dość. Florence ubrała spodenki jeansowe i top z jednym ramiączkom. Włosy upięła wysoko w koka. Zostawiła wypuszczone pojedyncze włosy z przodu. Wyrzuca właśnie wszystko z mojej szafy , bo jej zdaniem nic tam nie ma , chociaż moja mama przywozi mi zawsze resztki towaru , który się nie wyprzedał.

- Nic tu nie masz , byłyśmy na zakupach i nadal nic , chyba musimy iść jeszcze raz. - marudzi wyciągając kolejne ubrania. A raczej wyrzucając na stertę , która zrobiła się koło szafy.

- Nie , nigdzie nie idę.

Po ostatnim razie to ja mam dość. Nie dość , że chodziłyśmy z cztery godziny albo więcej , to jeszcze ta kawa.

- Albo ja przyniosę ci moje. - mówi , ignorując moje słowa. - Z walizką przyjdę , gwarantuje ci to. - macha palcem w moją stronę , zaprzestając wyrzucanie moich ubrań.

- MILLIE , CHODŹ TU , MAM COŚ DLA CIEBIE. - woła mama.

Wlekę się po schodach , mama już na mnie czeka. Nieee. Ja wiem co to. Flora nie da mi spokoju. Duży czarny wór. Czyli ubrania , które zostały. Teraz będzie nowa kolekcja wakacyjna.

- Masz tu co zostało ze sklepu , możesz się podzielić z Florą , Jasmine czy tam Camelią. Bo jak czegoś nie będziesz nosić to po co ma się marnować. - podaję mi wór.

Ciągnę go po schodach. Jest strasznie ciężki. Mecz jest za trzy godziny i obawiam się , że Flora połowę tego czasu wykorzysta na przeglądanie tego woru. Kiedy wchodzę do pokoju oczy Florence odrazu kierują się na to co ciągnę. Widzę jak błyszczą jej oczy.

- Czy to , to o czym myślę?

- Yhm.

Rzuca się w moją stronę i bierze wór. Odwraca do góry nogami i wysypuje zawartość. O m-a-s-a-k-r-a. To conajmniej na dwie godziny zajęcie. Flora wyciąga top , który na zapięcie na szyi. Czarny z brokatem. Ten raczej na mecz się nie nadaje i nigdy w życiu bym go nie ubrała.

- Ooo jaki piękny. - zachwyca się Florence i przykłada go do mnie.

- O nie , nie ma mowy. Nigdy tego nie ubiorę , jeśli chcesz to ty to sobie weź. - odkłada go obok siebie i wzrusza ramionami , przeglądając kolejne ubrania.

Stwierdziłam , że nie ma co tego przeglądać więc Flora robi to sama. Ja siedzę na łóżku i przeglądam tik toka. Jak zawsze wyświetlają mi się same stewardessy i mój ulubiony dźwięk: "There are many good jobs but none of them compares to the greatest Aviation" Jak na złość. Kocham samoloty i podróże. Stewardessa to idealny zawód dla mnie.

- Aaaaa , znalazłam. - podnosi się z ziemi. Trzyma w rękach jakieś dwie rzeczy. - Zielono - beżowa bejsbolówka i zielony top bez ramiączek. - A do tego ubierzesz zwykłe jeansowe spodenki.

- No spoko.

- I zrobię ci zielone kreski.

- Okej , a ile jeszcze czasu mamy?

- O Boże! Czterdzieści minut , a musimy jeszcze dojechać i być trochę wcześniej. - mówi spanikowana. Nie wiem co ona tak przeżywa. Zwykły mecz koszykówki.

Ubrałam się , później Flora zaciągnęła mnie do toaletki. Zrobiła mi makijaż i oczywiście musiała zrobić mi te kreski zielone. Efekt końcowy był lepszy niż mogłam się spodziewać. Jesteśmy umówione z Jasmine i Camelią na czternastą czterdzieści. Mecz jest o piętnastej.

. . .

Dojechałyśmy pod szkołę , a miałam nadzieje , że nie zobaczę jej do końca wakacji. Cóż , ta nadzieja. Umiera ostatnia i właśnie umarła. Widzę teraz ten ogromny , okropny budynek. Aula nie jest jeszcze w całości odbudowana , lecz na salę gimnastyczną można wejść.

One flower for youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz