Rozdział 10

72 9 9
                                    

  To są chyba jakieś żarty. Po oddaniu bagażu wszyscy wsiedliśmy do autobusu i nie do wiary. Naprawdę trzeba to mieć szczęście , ponieważ siedzę nie za kim innym jak za Chrisem i Oliverem. To po prostu jakiś nie fart. Oczywiście Florence się cieszy , że siedzi za Oliverem , ale nie cieszy się , że siedzi za Chrisem. No cóż wszystkiego nie można mieć. Jak chce siedzieć za Oliverem to musi również za Chrisem. 

  Ale tak wspomnie to nie ja wybierałam miejsce tylko ona. A w dodatku jak my tu siadłyśmy to oni tu jeszcze nie siedzieli. Przyszli tu , bo powiedzieli , że nie ma więcej wolnych miejsc. Chris też nie wyglądał na zadowolonego , a patrzył na mnie jakby chciał mnie zabić. Czy mam się bać?

  I ja mam spędzić z nimi półtorej godziny w autobusie , a później dziewięć godzin w samolocie? O nie. I jak się okaże , że w samolocie siedzą koło nas to obiecuje ukręcę komuś łeb , ponieważ nie masz szans , żeby los był, aż tak dla nas niełaskawy. W samolocie , w którym lecimy są po trzy krzesła w jednym rzędzie , więc módlmy się żebym nie siedziała koło Chrisa. Nienawidzę go i nie mam zamiaru siedzieć tyle czasu koło niego.

- Jak tam Millie? - odwraca się do nas Miller i patrzy na mnie.

  Patrzę na niego jak na idiotę. Nawet się nie znamy.

  Ten nadal wyczekująco się na mnie patrzy. Widząc , że nie mam zamiaru odpowiedzieć sam zaczyna mówić:

- Miałaś odpowiedzieć coś w stylu: A dobrze Miller! A u ciebie? - mówi , czy on jest głupi? O co mu chodzi? - No bo wiesz Millie i Miller! Teraz to my kumple jesteśmy, kumasz?

  Mając już dość zasłaniam mu ręką twarz , tym samym dając mu znak , że ma się odwrócić.

  - Zazdroszczę ci. - słyszę szept Flory przy uchu. - Też bym chciała , żeby zwrócił na mnie uwagę.

- Nie martw się zrobimy tak , żeby cię zauważył. Mi się nawet nie podoba.

- Dziękuje. - kładzie głowę na moim ramieniu. - Obudzisz mnie jak dojedziemy do lotniska?

- Dla ciebie wszystko.

  Droga minęła bardzo szybko , a Oliver już więcej się nie odzywał. Nie mogę powiedzieć , ze go nie lubię , bo nic mi nie zrobił. Może mógłby być dobrym przyjacielem , lecz to wiązałoby się ze spotkaniami z Chrisem.

  W szybkim tempie przeszliśmy kontrolę i wsiedliśmy do samolotu.

  I dzięki Bogu , Chris i Oliver siedzieli po drugiej stronie samolotu. Postanowiłam się więc przespać i oparłam głowę na ramieniu Flory.

  Nagle coś usłyszałam , więc uchyliłam powieki.Otworzyłam je w idealnym momencie , ponieważ akurat zobaczyłam jak Oliver runie na ziemie jak kłoda. Nie udało mi się powstrzymać parsknięcia. Wszyscy się na niego patrzyli.

- Spokojnie , spokojnie ze mną wszystko dobrze. - pokazywał ruchem ręki. - Ja tylko szedłem do moich cudownych towarzyszek. Millie bratniej duszy i cudownej Florence od kotka. - typowi do reszty odbiło. Zanim zdążył popatrzeć się w moją stronę znowu zamknęłam powieki.

  Poczułam jak coś mi jeździ po twarzy. Uchyliłam powiekę. Spodziewałam się wszystkiego , ale nie Olivera z maską klauna na twarzy. Ja pierdolę. Już nie dziwię się , że wszyscy się na niego patrzyli jak się wypieprzył w masce klauna.

  Patrzę na Florence. Ona chyba też została połaskotana po twarzy , bo patrzy się przerażona przed siebie. Jest nadal zaspana. Oliver klęczy na siedzeniach przed nami , bo są wolne , więc jest idealnie przed naszymi twarzami.

- Co wy na to żebyśmy się tu przesiedli z Chrisem.

- NIE! - krzyczymy równocześnie , tym samym zwracając uwagę reszty pasażerów. Ups.

One flower for youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz