Rozdział 11

39 5 0
                                    

  Zaczęłam się szarpać , lecz postać trzymała mnie tak mocno , że nie było szansy się wyrwać. Nagle usłyszałam czyjś śmiech. Nie no zabije. Gdy poczułam , że uścisk się poluźnia odwróciłam się w stronę tej osoby. I jakie było moje zdziwienie , gdy okazało się , że to Chris.

- Co ty tu robisz? - spytałam.

- Na spacerze byłem , a co nie wolno mi już się przejść i przewietrzyć? A to było za wcześniej, kwiatuszku. - powiedział i z ironicznym uśmiechem wyminął mnie i poszedł na schody.

  Za wcześniej? Aaa no tak. Kopnęłam go. Nie mając już siły pozbierałam rolki papieru i wróciłam schodami do pokoju.

  Byłam już taka zmęczona , że zaniosłam papier do łazienki , załatwiłam swoje potrzeby i poszłam do pokoju się położyć. Flora już smacznie spała. Tyle właśnie zajmuje wchodzenie i schodzenie po tych schodach.

 Następnego ranka obudziły mnie promienie słoneczne, które padały na moje łóżko, ponieważ zapomniałam zasłonić zasłon. Cudownie jest się budzić z takim widokim. Gdybym tylko mieszkała w Hiszpanii, tutaj jest tak pięknie! Zamyśliłam się. 

  Ze zdziwieniem zobaczyłam, że nie ma obok mnie Flory. To która jest godzina? Zaspana sięgnęłam po telefon na szafce. Ekran się podświetli, że aż musiałam przymknąć oczy. Ósma. Nooo tak średnio mi się chce wstawać. Chwila! Do której my mamy śniadanie? Jak dobrze pamiętam to do ósmej. Przegapiłam śniadanie. Fajnie.

  Wzdychając podnoszę się z łóżka. Zerkam jeszcze w stronę balkonu. No przepięknie. MARZENIE tu mieszkać naprawdę. Zazdroszczę każdemu kto tu mieszka i do tego ten ich piękny język. Wiem , że jest trudny, ale jaki cudowny. Umiem się tylko przedstawić i przywitać. Hola, soy Millie. Hahahahhah. 

  Idę siąść na balkon i tak już nie ma sensu iść jeść, bo mnie nie wpuszczą. Ciekawe gdzie Flora.

  Chyba nie muszę się dłużej zastanawiać, ponieważ słyszę trzask drzwi i kilka głosów naraz.

- Kochanaa mam dla ciebie jedzenie!! Śpiochu.- woła dziewczyna ze salonu. - Gdzie jesteś?

- Zabije cię!- O Boże to Chris, czemu on tu jest? - Wziąłeś moje skarpetki w świnki!

- Coo? Ja twoje skarpetki? Po co mi twoje skarpetki w świnie?!?- woła piskliwie Oliver.

- A co masz na nogach? Trzeba było je jeszcze wyżej do dupy podciągnąć.

  Jezu. Gdzie ja pojechałam.

  W tym momencie słyszę jak otwierają się drzwi do sypialni i głosy stają się wyraźniejsze.

- Flooo , a mogę tego batona tu?

- A weź se już , cymbale. - mówi wzdychając. Ciekawe. Podoba jej się, a udaję, że wcale nie wyzywając go. Cwana.

  Dziewczyna wchodzi na balkon i siada koło mnie.

- Pierwsze pytanie: od kiedy mówicie do siebie jakimiś zdrobnieniami i drugie: dlaczego mnie nie obudziłaś? - pytam Florę.

- Późno wróciłaś z recepcji z papierem to chciałam, żebyś się wyspała, a co do pierwszego pytania nie wiem to ona do mnie tak mówi.

- A, dziękuję za jedzenie.

  Zabieram się za jedzenie, a ci dwaj debile nadal się drą. Tylko żeby tu nie przyszli. Swoją drogą jak Chris gada z Millerem to jest bardziej miły i widać, że Oliver jest dla niego jak brat, a te kłótnie są dla żartów. 

  Biorę tosta do ręki i wgryzam się w niego drugi raz. Jest przepyszny. 

  Nie zdążam nawet dobrze przełknąć, a słyszmy pukanie do drzwi. Kłótnia w salonie ucichła i słyszę, że któryś z nich poszedł do drzwi.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 09 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

One flower for youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz