Rozdział 7

96 7 7
                                    

Chowam się nadal pod stolikiem , ale to chyba i tak już nie ma sensu. Zobaczył mnie i mówi się trudno. On mnie nie polubił i I vice versa. Tylko jak mnie nie polubił to dlaczego właśnie idzie w moją stronę? Chciałam tylko chwilę spokoju.

Jest już prawie przy moim stoliku. Kocham siedzieć sama to on musi psuć mój cudowny spokój. Nie potrzebuje go tu. Nie znam go dobrze i nie uśmiecha mi się poznawać , ponieważ mi wystarczy przyjaźń z Florą , Jass i Cami.

- Kogo ja tu widzę? - powiedział zaczepnie - Naszego kwiatuszka. - zaśmiał się.

- Kogo przepraszam bardzo? - prawie zachłysnęłam się śliną. - Nie jestem żadnym kwiatuszkiem twoim i z łaski swojej idź już stąd. Zatruwasz mi powietrze.

- Ty mi też. - odparł. - I sama mi przypomniałaś o sytuacji z kwiatkiem , ja już kompletnie o niej zapomniałam. Nie jesteś nikim znaczącym , ale jak tu siedzisz to ciężko nie skorzystać.

Ależ on jest głupi.

- Mam cię dość , a więc tak z ciekawości , kiedy wyjeżdżasz?

- Nie twój interes. - odburknął.

Działa mi na nerwy.

- A w sumie nie ciekawi mnie to. Do widzenia. Znaczy nie , sory nie chcę się już wiedzieć więc nie do widzenia. - wstałam od stolika i zarzuciłam włosy. Nie oglądając się za sobie wyszłam z kawiarnii.

Już go nienawidzę. Czy on może być mniej nieznośny. Nie wiedziałam , że będzie jeszcze gorszy. Miejmy nadzieję , że wyjedzie stąd szybko.

Dochodziłam już do domu. Mimo , że to krótka droga zmęczyłam się przez upał panujący w Miami.

Wchodzę do środka. Mojej mamy chyba nie ma , wraca z pracy dopiero wieczorem. Biorę z kuchni szklankę wody i idę na górę. Wchodzę do mojego kochanego pokoju , moim oczom ukazuje się Flora.

- Ja pierdolę. - piszczę wysokim głosem , zapewnię usłyszało mnie pół miasta. A przy okazji widzę jak szklanka , która powinna być w mojej dłoni rozbija się o panele. Niee. - Jezu , Flora nie strasz mnie tak.

Kiedy Florence nic nie odpowiada , spoglądam na nią. I co widzę? Blondwłosą , która przytyka pięść do ust żeby się nie zaśmiać. Super.

- Dobra , ja tego nie sprzątam , jak tak ci do śmiechu to sama to zrób. - udaje obrażoną.

Florence nie mogąc więcej wytrzymać wybucha śmiechem , zginając się w pół. Patrzę na nią z założonymi rękami na piersiach. Wychodzi na to , że muszę sama to posprzątać.

Biorę zmiotkę i zbieram na nią kawałki szkła , żeby nikt w to nie wdepnął. Widząc , że już nic chyba nie ma odnoszę zmiotkę na dół i wracam do Flory. Uspokoiła się już.

Ale czekaj. Co ona w ogóle to robi?

- Flora , a po co ty tu przyszłaś?

- A no tak mi się nudziło. Myślałam , że będziesz w domu , ale całe szczęście szybko wróciłaś.

- Wróciłam szybko , bo nie uwierzysz kogo spotkałam w kawiarni. - mówię , uśmiechając się sztucznie. - Samego Christophera.

- O poważnie? I co? - wstaje i przewraca oczami.

- Dosiadł się do mnie i jeszcze nazwał mnie kwiatuszkiem. Przypomnę , że nawet się nie znamy i to było jeszcze w chamski sposób. Potraktował nas ostatnio bezczelnie więc i ja nie będę miła. Zresztą nie lubię go. Podszedł do mnie tylko , żeby mnie wkurzyć , bo ciężko nie skorzystać. Też mnie nie lubi. Imbecyl.

Florence po moim wywodzie jedynie westchnęła.

- No co ja mam ci powiedzieć. Dziwny gościu. - westchnęła. - A kiedy wyjeżdża?

- Właśnie nie wiem , nie odpowiedział. Ale co mi do tego to tylko jakiś głupi chłopak.

One flower for youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz