W ramionach Tonego

97 6 2
                                    

Peter's POV:

- Mam dość - syknął agresywnie spod swojej zbroi gdy tylko odstawił mnie z powrotem w salonie gdzie jeszcze chwilę temu oglądaliśmy filmy. od razu rzucił mi się w oczy ogólny haos panujący w pomieszczeniu. Musiałem chyba zobaczyć te rozrzucone w pośpiechu poduszki i wyważone drzwi aby dotarła do mnie powaga sytuacji. Nie wiem tylko czy bardziej wystraszyłem czy rozwścieczyłem Pana Starka.

- Ile razy mam Cie prosić aby nie ryzykował tak swojego życia?! Myślałem, naprawde kurwa myślałem że przegadaliśmy już ten temat, tymczasem ty wymykasz się aby znów zgrywać bohatera i ...

- Kiedy wyczuję że coś się dzieje każda sekunda się liczy - próbowałem się logicznie tłumaczyć nie chcąc doprowadzić do kolejnej kłótni

- To samo mógłbym powiedzieć o sytuacji w której lecę aby ratować Ciebie - powiedział wychodząc ze zbroi. Dopiero teraz dotarło do mnie odmienność tej sytuacji. Nie był wściekły. Poprzednie słowa nie były rzucone w nerwach co byłoby tak "normalną" reakcją Tonego. Stanął przede mną prawdziwie zmartwiony mężczyzna. Przeszywał mnie wzrokiem co chwilę marszcząc spiętą już i tak twarz.

- Czy naprawdę muszę odebrać Ci strój abyś zrozumiał co czuję ? - zapytał stanowczym głosem choć w jego oczach ujrzałem łzy

- ALE PRZECIEŻ NIC MI SIĘ NIE STAŁO! No przecież niech Pan spojrzy ! - wyrzuciłem z siebie na niespodziewane wspomnienie mojego stroju. Szybkim ruchem zerwałem maskę z twarzy, a raczej to co z niej zostało. Choć nie chciałem kłótni, a po zobaczeniu zrozpaczonego Pana Starka już napewno chciałem jej uniknąć to czułem że powoli tracę kontrolę nad emocjami szukając coraz to lepszych argumentów.

- Peter ty naprawdę nic nie rozumiesz.... - przerwał nagle gdy spuścił wzrok i zawiesił go na czymś na podłodze. Zainteresowany zerknąłem w tym samym kierunku aby zobaczyć strzępek moich przypalonych włosów które musiały spaść gdy ściągałem maskę.

Gdy mój zmysł wyłapał nagłą zmianę bicia jego serca podniosłem wzrok z podłogi. Nierówny oddech przejmował kontrolę nad ciałem wprawiając go w coraz większe zmęczenie. Z każdą sekundą zdawał się stać coraz mniej pewnie.

- Peter....Pe....eghhh - drżacy oddech nie pozwalał mu dokończyć

- Peter, Pee......Pepper, Pepper.... eghhhhh....- drżał już cały gdy zaczęły uginać się pod nim kolana

- Hej, hej! - zerwałem się z miejsca aby go podtrzymać a moje serce już też przyspieszyło - niech Pan nie odpływa, halo, wszystko jest dobrze - język mi się plątał gdy klękałem na przeciwko niego na podłodze. Jego świadomośc nikła w oczach.

- Pepper przepraszam, tak bardzo Cię przepraszam... Pe..Peper - zwinięty w drżącą kulkę zaczął chaotycznie uderzać się w głowę zaciśniętymi pięściami.

- Hej, Panie Stark, prosze!... - wyrzuciłem z siebie przysuwając się szybko do niego. Złapałem jego sztywne już dłonie i przyciągnąłem do swojej klatki piersiowej - prrrosze....Pppanie Stark... to ja, Peter - mój głos coraz bardziej tracił na sile gdy łzy pchały mi sie do oczu

- Proszee....Tony....wszystko jest dobrze - wyszeptałem przyciągając go do siebie. Stan do jakiego go doprowadziłem łamał mi serce. Nie mając pojęcia co mogę jeszcze zrobić ściskałem go z całych sił jakby od tego zależało jego życie, co chwilę powtarzając szeptem że jest bezpieczny.

Nie wiem ile czasu minęło zanim oboje się trochę uspokoiliśmy. Coc ciałem Tonego już nie władały drgawki to dalej wyczuwałem przyśpieszone bicie jego serca. A może to było moje serce?

- Choć, zacieram Cię do łożka. Musisz odpocząć - powiedziałem podtrzymując go gdy wstawaliśmy

- Nic mi nie ma - wyrzucił poł szeptem

- Nie prawda - odciąłem go nie dając wyboru

Jak tylko przekroczyłem próg jego sypialni uderzyło mnie duszne powietrze. Przeszło mi przez myśl ze takie samo powietrze przepełnia pewnie teraz małe mieszkanko may na Queens. Kompletnie zapomniałem aby tam systematycznie zaglądać.

Gdy poleciłem Jarvisowi włączenie lampki przy łóżku moje wcześniejsze skojrzenia się potwierdziły. Choć nie przypominałem sbie abym był wceśniej w sypialni pana starka to ta wydawała się teraz wyjatkowo opuszczona. Wszystko było na swoim miejscu i nie tkniete. Uderzyło mnie to dość mocno bo przeceż po pierwsze to zupełnie nie w jego stylu. W warsztacie na każdym kroku pogłem spotkać ślady jego obecności. Po drugie to przecież ostatnio sypiał tutaj, może nie regularnie ale chodził spać. jego sypialnia wyglądała jednak jakby nie chciał lub nie mógł się tutaj zaaklimatyzować. Pomagając mu wejśc do łóżka zacząłem rozglądac się za jakimiśkocami aby może dodać trochę przytulności.

- Zostaniesz ? - zapytał nagle łapiąc mnie za rękę gdy zacząłem oddalac się od łóżka - w sensie, czy nie pójdziesz dziś na patrol ? - doprecyzował choć i tak zdążyłem się już domyślec że chciał abym dziś w nocy z nim został. Chociaż może za dużo sobie dopowiadam?

- Zostanę - przysiadłem na brzegu łóżka nie puszczając jego dłoni. Wydawał się już taki spokojny i choć nie unikał teraz mojego spojrzenia to ja też pozostawałem spokojny. Choć jedynie nasze palce się stykały czułem jakbym całym sobą tulił go do siebie. Bliskośc jaką ngle zacząłem odczuwac była dla mnie taka ....obca.

Zamknął już oczy a ja zacząłem znów bić się z myślami. Uczucie że jestem w stanie odsunąć wszelkie granice na bok byle by tylko mu pomóc powoli odchodziło. Powracało niepotrzebne myślenie, że coś nie wypada, że coś źle interpretuje. Mózg znów zaczynał wykrzykiwac kim tak naprawde dla siebie jesteśmy, mentorem i nastolatkiem. Właśnie to, to co w mojej głowie zawsze odsuwało mnie od bliskości z Tonym, sprawiało że gdy teraz trzymałem jego dłoń, wydawało się nieuzasadnione. Cały ten dystans i poczucie winy przestało istnieć.

- Chrzanić to - szepnąłem sam do siebie wsuwając się pod kołdrę obok Tonego.

Delikatnie wsunąłem rękę pod jego głowę. Kładąc się nieco wyżej dałem mu znak że może się na mnie oprzeć. Już gdy przykrywałem nas dokładniej czułem jak przysuwa się bliżej i obejmuje mnie w pasie. Nasz wzrok spotkał się chwile póżniej tworzonc ten moment jednym z najszczęśliwszych w moim życiu. Zamiast odrzucenia czy zhańbienia zobaczyłem w jego oczach jedynie spokój. W tej chwili nie potrzebowałem już swojego zmysłu aby słyszeć jego oddech, czuć bicie jego serca. Będąc w najbezpieczniejszym miejscu na świecie, w ramionach Tonego, w ogóle nie potrzebowałem pajęczego zmysłu.

Note: Planowałam aby ten rozdział był dłuższy z wiadomych względów 😏* ale nie chciałam was zostawiać w takiej niepewności. Koniecznie fajnie znać jak wam się narazie podoba rozwój ich relacji .

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 13 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Z tego się nie wyplączeszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz