Umieraj sobie w samotności

106 6 1
                                    

Tony's POV:

- Peter! Bruce wchodzi już do wieży, możesz zejść o ile jesteś gotowy - wyrzuciłem z siebie

- Wiem wiem, słyszałem Jarvisa - dobiegł do mnie spokojny głos chłopaka z drugiego końca salonu.

Nie mogłem się powstrzymać aby nie obrócić się choć na chwilę w jego kierunku. Szedł energicznym krokiem. Jakby instynktownie chciałem wykorzystać okazję i zacząłem zapisywać całą jego sylwetkę w pamięci. Śnieżno biały t-shirt idealnie opierał się na jego umięśnionych ramionach, komponując się z jeansami w jasnym kolorze. Choć jego ubiór nie odbiegał w żaden sposób od jego codziennych outfit'ów, to coś w wyglądzie Petera było inne. Może to świeżość z jaką wyszedł ze swojej sypialni spowodowała że przyciągał mój wzrok.

- Proszę nie bądź zły na Pana Banner'a za to że korzystałem z jego znieczuleń. Większość z nich i tak stworzyłem sam, bazując na jego miksturze i tym co u niego podpatrzyłem. Wiem że nie powinienem ale...

- Spokojnie Peter, rozmawiałem już z nim o tym telefonicznie. Faktycznie nie miał pojęcia o tym co zrobiłeś. Popracuje dziś z Tobą nad bezpieczną dla Ciebie dawka jeśli obiecasz mi unikać podobnych sytuacji i doprowadzania siebie do takiego stanu - przerwałem mu nie mogąc patrzeć jak nagle skrępował się tymi tłumaczeniami

- Obiecuję iiiiiii no przepraszam - odpowiedział z zakłopotaniem zrywając na chwilę nasz kontakt wzrokowy. Gdyby nie fakt że był praktycznie mojego wzrostu, zobaczyłbym w nim teraz zakłopotanego małego chłopca.

- Zapomnijmy już o tym - objąłem go ramieniem chcąc znów odzyskać jego uwagę - w lodówce są napoje, mógłbyś je wyciągnąć ? - dodałem mocno odchrząkając . Znów prawie uległem pokusie aby bez końca wpatrywać się w jego oczy.

Słysząc dźwięk otwieranej windy, podstawiłem kubek i włączyłem ekspres do kawy. Ostatni raz skanując sylwetkę chłopaka oddaliłem się aby przywitać Bruce'a. Miło się zaskoczyłem widząc Natasha'e ku jego boku.

- Nat! Nie wierzę że wpadłaś - wyrzuciłem z siebie idąc szybciej w jej kierunku. Instynktownie rozłożyłem ramiona.

- No hej Geniuszu - odpowiedziała z uśmiechem zaraz później ulegając mojemu uściskowi.

Naprawdę cieszyłem się że wpadła. Od momentu wojny z Steve'm dużo się zmieniło. Choć na początku byłem przeciwny utworzeniu Avengers to z czasem przywykłem do życia jakie przepełniało moją wierzę. Co chwilę jakieś konferencje czy luźne spotkania na których można było uciec myślami od misji i obowiązków. Po tym co odjebał Steve wszystko ucichło. Dalej byliśmy grupą bohaterów ale nasze spotkania ograniczyły się do okazjonalnego ratowania świata. Coraz częściej odczuwałem brak towarzystwa kogoś bliskiego, chociaż nigdy bym tego na głos nie przyznał.

- Byłam akurat z Bruce'm to jak mogłabym nie wpaść do Ciebie. Do was tak właściwie - poprawiła się gdy odsunęliśmy się już od siebie - Cześć Peter! - zawołała

- Dzień dobry! - odezwał się z kuchni radosnym głosem

Podszedłem do Bruce'a również rozkładając ramiona. Dopiero jego wyraz twarzy uświadomił mi że coś we mnie wstąpiło. Nigdy wcześniej nie witałem się tak z ludźmi. Odrzucając jednak tę myśl na bok przytuliłem go szybko. Podając mu jeszcze dłoń nagle połączyłem kropki i nie omieszkałem mu tego wypomnieć.

- Akurat z Tobą była co ? - odparłem pół szeptem drażniąc się z przyjacielem - a może jeszcze byliście razem w samochodzie że przyjechaliście tak szybko - dodałem nie mogąc powstrzymać zalotnego uśmiechu

- Wierz że w każdej chwili mogę wrócić do siebie? - odpowiedział z powaga wskazując kciukiem windę za sobą

- Wyluzuj Bruce, przecież wiesz że miły Tony to nie Tony - wtrąciła się Nat gdy byłem pewny że Bruce doda coś do swojej odpowiedzi na moją kpiącą uwagę.

Z tego się nie wyplączeszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz