Leżałam na łóżku, słuchając piosenek Taylor Swift. Robiłam to od godziny, bo nie wiedziałam co ze sobą zrobić.
Wstałam z łóżka i postanowiłam ubrać nowe ciuchy, w szpitalu przecież też muszę ładnie wyglądać. Wybrałam szerokie jeansowe spodnie i czarny top na ramiączkach oraz szarą bluzę, na wypadek jakby jakimś cudem zrobiło mi się zimno. Zanim ponownie położyłam się na łóżku dostałam SMS od Daisy, napisała w nim, że później do mnie wstąpi. Zgodziłam się i usiadłam na łóżku. Po chwili drzwi do mojej sali się otworzyły, nie, proszę tylko nie Jay.
- Nie ma tu dla ciebie miejsca - Warknęłam.
Jednak chłopak nie ustąpił i wszedł do pomieszczenia.
- Powiedziałam coś!
Przewrócił oczami
- Przepraszam - powiedział, jednak na jego twarzy nie było ani śladu współczucia, czy też żalu.
Zignorowałam go, nie miałam ochoty z nim rozmawiać był chory i tyle.
- Mam coś dla ciebie.
- Myślisz, że jak kupisz mi prezencik i przeprosisz, to będzie w porządku?! Nie jestem rozpieszczoną dziewczynką lecącą na kasę - wrzasnęłam - Wy wszyscy oceniacie po tym co widzicie, nie wiedząc co przeżyłam co się ze mną działo, nic o mnie nie wiecie!
- Przepraszam - powiedział i położył rękę na moim ramieniu, szybko ją strzepnęłam.
- Wiesz, co..zaraz wracam - wyszłam z sali, nie zamierzając do niej wrócić, wolałam uciekać niż walczyć, nie chciałam tracić czasu. Jednak chwilę potem Jay stał już przede mną, próbując mnie przeprosić.
- Dobra, wybaczam, ale nie chcę twojego durnego prezentu - powiedziałam przez ramię z powrotem wchodząc do sali.
- Masz - nie ustąpił i wręczył mi kwiaty.
- Skąd wiedziałeś, że to moje ulubione? - zapytałam biorąc czerwone róże, niby były najzwyklejsze, ale i piękne, i ślicznie pachniały.
- Ma się kontakty - uśmiechnął się.
- Dziękuję - powiedziałam zaciągając się zapachem kwiatów.
Usiadłam na łóżku, a Jay obok mnie, i siedzieliśmy tak w niezręcznej ciszy.
- To może ja już będę się zbierał - powiedział drapiąc się po głowie.
- W porządku, to do nie zobaczenia - zaśmiał się.
Wyszedł z sali, a ja czekałam na Daisy.***
Dochodziła ósma, a Daisy dalej się nie zjawiła, nie chciało mi się na nią czekać, postanowiłam napisać, żeby przyszła jutro, bo jest już późno i poszłam zagrać w kosza.
Wyszłam ze szpitala kozłując piłkę, oczywiście najpierw poinformowałam lekarza o swoim wieczornym wyjściu. Szpital z zewnątrz prezentował się na prawdę ślicznie przed budynkiem było pełno krzaków i drzewek, nocą wyglądało to przepięknie. Gwiazdy na niebie błyszczały i aż prosiły się o zwrócenie na nie uwagi. Szłam do przodu patrząc na niebo dopóki nie natknęłam się na jakąś przeszkodę.
- Cholera - powiedziałam cicho.
Zadrapałam sobie kolano o drewnianą ławkę. Wspaniale. Na szczęście to nie była wielka głęboka rana tylko malutkie zadrapanie, i poczułam zaledwie lekkie pieczenie. Szłam dalej tym razem patrząc przed siebie, a nie nad siebie i szło mi to o wiele lepiej niż ciągłe obawy, że zaraz w coś wpadniesz. Na ulicach powoli zapaliły się wszystkie latarnie, choć nie było jeszcze jakoś bardzo ciemno, Hollywood miało swój klimat: palmy, śliczne uliczki i jeszcze te zachwycające zachody słońca.***
Dotarłam na boisko i starałam się trafić piłką prosto do kosza, wielokrotnie mi się to nie udawało jednak chwilę później ktoś zaszedł mnie od tyłu.
Wiedziałam, że to Jay, tylko on się tak zakradał.
- Wybaczyłam ci, ale nie mówiłam nic o chęci rozmawiania z tobą, a co dopiero o spotkaniu na boisku - powiedziałam i przeniosłam na niego wzrok.
Zmarszczył brwi.
- Spróbuj tak - powiedział ignorując moje słowa, po czym pokazał jak powinnam trzymać piłkę.
Uniosłam brwi, ale w końcu uległam i rzuciłam, tak jak polecił.
- Muszę się już zbierać. - P
Powiedziałam niewzruszona.
- Dopiero przyszłaś - zauważył.
Zignorowałam go.
- Mówię coś, nie słyszysz? - zapytał wkurzonym głosem.
- A jak ja mówiłam, żebyś wynosił się z mojej sali to jakoś nie słuchałeś - powiedziałam dalej idąc do przodu - Więc czemu ja miałabym to robić? Wynoś się z mojego życia! - Krzyknęłam na odchodne i spokojnie wracałam do szpitala.
Nie usłyszałam już żadnego słowa z jego ust więc mogłam przestać się nim przejmować.***
Leżałam na łóżku cały czas myśląc o chłopaku, tak o tym, który wczoraj mnie uderzył i tym, który dzisiaj grał ze mną w kosza, tak o tym, którego nie nawiedziłam, przynajmniej to sobie mówiłam. Dzisiejszy wieczór nie dawał mi spokoju, po tym co się wydarzyło Jay nie zjawił się w szpitalu, a myślałam, że przyjdzie do mnie z kolejnymi kwiatami i będzie błagał żebym zagrała z nim w kosza. (Żart)
Postanowiłam jednak pójść spać, zamiast zadręczać się wyrzutami sumienia, że go tam zostawiłam.***
Obudziłam się rano i przetarłam twarz dłońmi podniosłam się z łóżka, aby zobaczyć dzięwięć nieodebranych połączeń od Daisy. Chyba powinnam życzyć sobie powodzenia.
Wzięłam telefon do ręki, a następnie odblokowałam go i oddzwoniłam do siostry.
- Słucham, o co chodzi? - Zapytałam.
- Czemu nie odbierasz telefonu do cholery? - zapytała wkurzona.
- Bo spałam?
- Okej, martwiłyśmy się - powiedziała już spokojniej.
- Żyje? - usłyszałam czyjś głos w tle. Za pewne to była Bell.
- Tak - odpowiedziała jej Daisy.
Przez chwilę nikt się nie odzywał.
- Amm.. - zaczęła nie pewnie - Może lekarz, by się zgodził byś poszła ze mną do klubu - Tylko ty i ja.
- W porządku, tylko wyślij mi pinezkę z lokalizacją - odpowiedziałam
- Może poprostu po ciebie przyjadę? O szóstej wieczorem?
- Okej - powiedziałam i zakończyłam połączenie.
![](https://img.wattpad.com/cover/374617897-288-k364493.jpg)
CZYTASZ
This summer will stay in my heart forever || Dylogia forever#1
RomanceDedykacja: Dla wszystkich, którzy kiedyś czuli się gorsi. Na końcu wszystko będzie dobrze. Jeśli tak nie jest oznacza to, że to jeszcze nie koniec. Leila Watts, to szesnastoletnia dziewczyna, która większość swojego życia spędziła w sierocińcu. Jedn...