Rozdział 14

30 1 0
                                    

Cała mokra i zapłakana weszłam do domu i zatrzasnęłam za sobą drzwi, ściągnęłam swoje buty i bez zastanowienia pobiegłam do pokoju. Rzuciłam się na łóżko myśląc, że dzień w którym się urodziłam był pechowy. Lekko się podniosłam po czym zaczęłam, a raczej próbowałam rozpiąć sukienkę, jednak, gdy mi się to nie udawało się zdenerwowałam i krzyknęłam:
  - Cholera!
Chciałam żeby Jay był teraz przy mnie, ale nie mogłam się na niego denerwować, a potem go mieć.
W końcu zrezygnowałam z samodzielnego ściągania jej i poszłam do Bell, by pomogła mi rozpiąć ubranie.
  - Pomożesz mi? Proszę - zapytałam podchodząc do kobiety.
Bell posłała mi pewne niepokoju spojrzenie, gdy zapewne zobaczyła mój rozmazany tusz pod oczami.
  - Jasne kotku - odpowiedziała podnosząc się z kanapy i zacząć rozpinać mi drobne guziki.
Kiedy skończyła podziękowałam jej wracając do pokoju.
Ściągnęłam sukienkę i założyłam luźną piżamę z Kubusiem Puchatkiem, to była moja ulubiona bajka z dzieciństwa. Z resztą jeszcze nie skończyłam osiemnastu lat.
Wchodząc w głąb garderoby dostrzegłam drobną torbę, a obok niej czerwone róże z owiniętą wokół karteczką.
Zmarszczyłam brwi biorąc torbę do rąk. Na widok tego co tam znalazłam aż zamarłam. Ale tak pozytywnie.
Wyciągnęłam dłoń, aby wyciągnąć pudełeczko z kolczykami na, którym była drobna kartka.

Cześć Lei..Leila, przepraszam za to co zdarzyło się na imprezie, przysięgam, że byłem po za świadomością, bo za dużo wypiłem, na przeprosiny kupiłem Ci drobny prezent.
Kolczyki przedstawiają księżyc, dlatego, że Leila znaczy noc, a są błyszczące, bo jesteś najpiękniejszą osobą na świecie.

Jay.

Otworzyłam szerzej oczy na wiadomość. W moich oczach zebrały się łzy, gdy z opakowania wyłoniły się przepiękne kolczyki przedstawiające pół księżyc, który faktycznie błyszczał. Przyglądałam się im uważnie nie wiedząc czy je założyć czy może lepiej schować. Wybrałam tą drugą opcję.
Na jakiś czas schowałam kolczyki, bo za bardzo przypominały mi o chłopaku i wyciągnęłam ostatnią rzecz z torby, nasze wspólne zdjęcie.
Jay zrobił je, gdy pierwszy raz graliśmy w kosza, on się śmiał i próbował nauczyć mnie grać poprawnie, a ja byłam obrażona i nie chciałam spędzać z nim ani chwili dłużej.
Otarłam łzę, która spłynęła po moim policzku, może i nie byliśmy tak oficjalnie razem, to i tak czułam w sobie pustkę, taką jak po zerwaniu. Jakby był częścią mnie, którą mi odebrano.
Nie wiele myśląc nawet nie sięgałam po karteczkę na kwiatach, tylko je wyrzuciłam, kwiaty, a z nimi również dwie karteczki. Nasze zdjęcie postanowiłam schować. Nie miałam ochoty już na nic tego dnia, ale musiałam usłyszeć ten cholerny dźwięk dzwoniącego telefonu.
Wzięłam go do ręki i sprawdziłam kto ma czelność zawracać mi głowę o tej porze.
Oo, jak słodko mój ukochany tatuś i mamusia.
Odebrałam od niechcenia, aby następnie usłyszeć jakiś szelest.
  - Cześć córcia - usłyszałam głos mojej mamy.
  - Cześć, ale żeby było jasne, NIE JESTEM już twoją córką - powiedziałam lekko wkurzona.
Mama mruknęła coś pod nosem i się odezwała:
  - Sto lat! - krzyknęła.
  - O widzę, że jednak pamiętacie o istnieniu swojej córki - powiedziałam ironicznie.
  - Czemu jesteś dziś taka nie w sosie? - zapytała na co kpiąco się zaśmiałam.
  - Mówią, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
Moja mama westchnęła, po czym dodała:
  - Widzę, że przez te sześć nic się nie zmieniłaś, tata mi opowiadał, o tym jak z tobą rozmawiał - powiedziała.
  - Rozmowa z nim to był błąd, bo teraz macie mój numer - powiedziałam oschle - Muszę kończyć.
  - Czekaj! - zaczęła - Chcielibyśmy odnowić z tobą kontakt - powiedziała.
Zaśmiałam się.
  - Wielka szkoda, bo ja nie mam na to ochoty - powiedziałam ironicznie i się rozłączyłam.
Po dwóch minutach mama znów do mnie dzwoniła, ale nie odebrałam, tylko znowu kpiąco się zaśmiałam, na myśl, że pewnie, by namawiała mnie do spotkania.
Na mój telefon przychodziło też wiele wiadomości od Jay'a typu:

Przepraszam

Wszystko w porządku?

Odezwij się proszę

Sto lat!

Na prawdę przepraszam

To nie było specjalnie

Leila, ja cię kocham, serio, przepraszam

I wiele więcej innych.
Nie miałam siły, aby na to odpisywać, a jeszcze bardziej na pisanie z nim.
Niestety miałam również świadomość, że jeśli Jay jest trzewźwy to za niedługo się tu zjawi.
Zdecydowałam wyjść z domu i pójść do lasu.
Postanowiłam się zostać w piżamie i po prostu pójść skrótem, którym zazwyczaj nikt nie chodzi. Potajemnie wyszłam z pokoju i na paluszkach zeszłam po schodach, gdy już byłam w przed pokoju zauważyłam śpiącą Bell, więc miałam wolną drogę.
Ubrałam swoje czarne Conversy, aby następnie otowrzyć drzwi na zewnątrz i wyjść z domu. Przeszłam przez gałęzie, a potem przypadkiem wdepłam w błoto.
  - Kurde no i już mam brudne buty.
Wytarłam buty o trawę i poszłam dalej przez uliczkę.
Przystanęłam na chwilę i nagle zobaczyłam małą kropeczkę migającą mi w krzakach.
  - Żabka, aww - powiedziałam, czasami myślalam jak ja w ogóle mogłam cieszyć się w takich chwilach - Chodź do mnie, no chodź, żabcia, gdzie jesteś? A no tak przecież mnie nikt nie lubi - Lekko posmutniałam i odeszłam od zwierzątka w głąb dróżki.
Po chwili ukazał mi się las. Wielki duży las.
W końcu mogłam odpocząć od świata i w pewnym sensie się od niego odciąć.
Stałam tak wśród drzew tylko ja i one, były wysokie w przeciwieństwie do mnie, na niektórych były wyryte jakieś znaki. Ciekawe czy jakbym była z Jayem to wyrylibyśmy na drzewie J + L = serce.
Chyba w snach...
Mimo, że był środek lata, a ja byłam w Hollywood to często padał tu deszcz, od jakiegoś czasu i właśnie teraz zaczęło lać.
Nie przejmowałam się tym aż tak bardzo, a wręcz cieszyłam, moje włosy były coraz bardziej mokre, a mi było trochę zimno.
Przypomniałam sobie o piosence, trochę była podobna do sytuacji w, której się znajdywałam.
  - Próbuję się zmienić - zaczęłam - próbując znaleźć kogoś, kto mnie pokocha.
  - Oh, nie, ale znowu kończę w tym samym przeklętym miejscu - usłuszałam czyjś głos momentalnie uśmiechając się - mając nadzieję, że mógłbym być inny.
  - Ale wtedy bym udawał - dokończyłam zdanie które zaczął czując czyjeś dłonie na swej talii, które w moment obróciły mnie przodem do Jaya - Szkoda, że nie jestem idealny, tak jak ty...
  - Ale jestem obcym - śpiewał - Oh-nie, wysyłam sygnał SOS, zabierz mnie do domu.
  - Nie jest nam pisane, byśmy byli razem, nie. - Dokończyłam zwrotkę patrząc w jego zaszklone oczy, był pijany.
  - Co gdybym powiedział, że próbuję ochronić twą miłość, by nie umarła? - Zapytał śpiewając.
  - Kochanie jestem za daleko - odpowiedziałam w jego usta.
  - Nie chcę widzieć jak płaczesz, ale po prostu wiem kim jestem i kochanie, to jest najtrudniejsze - śpiewał obracając mnie.
  - Kochanie, nie jesteś w stanie mnie naprawić, urodziłem się ze złamanym sercem - zaśpiewałam.
  - Gdybym był kaktusem, ty byłabyś balonem, oh nie, chcę czuć to co ludzie - śpiewał uśmiechając się do mnie.
  - Chcę czuć to samo, co ty, ale nie czuję - śpiewałam, na co chłopak lekko posmutniał, bo chyba wiedział, że z nami jest całkiem podobnie.
  - Co gdybym powiedział, że próbuję ochronić twą miłość, by nie umarła?
  - Kochanie jestem za daleko - Dokończylam.
  - Nie chcę widzieć jak płaczesz, ale po prostu wiem kim jestem i kochanie, to jest najtrudniejsze - Łza spłynęła po jego policzku, gdy zaśpiewał ten wers, ja próbowałam powstrzymać płacz, ale wiedziałam, że ze mną i z Jayem jest podobnie i to było przybijające.
  - Kochanie, nie jesteś w stanie mnie naprawić, urodziłem się ze złamanym sercem..... Przepraszam, że odchodzę... Przepraszam, po prostu się różnimy, ale kochanie nie jesteś w stanie mnie naprawić - śpiewałam, nie powstrzymując płaczu, a mój śpiew zmienił się w świergot.
  - A co gdybym powiedział, że próbuję ochronić twą miłość, by nie umarła?
  - Kochanie jestem za daleko.
  - Nie chcę widzieć jak płaczesz, ale po prostu wiem kim jestem i kochanie, to jest najtrudniejsze - Śpiewał, a łzy spływały strugami po jego policzkach.
  - Kochanie, nie jesteś w stanie mnie naprawić.
  - Kochanie nie jesteś w stanie mnie naprawić - powtórzył
  - Kochanie nie jesteś w stanie mnie naprawić, urodziłem się ze złamanym sercem - Dokonczyłam.
Ostatni raz spojrzałam na chłopaka i zostawiłam go samego nie chcąc poruszać już tego tematu. Śpiewając tę piosenkę czułam jakbym opowiadała swoją historię, swoje życie, coś co doskonale znałam ból.

Piosenka : Born with a broken heart - Damiano David

This summer will stay in my heart forever || Dylogia forever#1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz