Rozdział 11

56 4 2
                                    

Był środek nocy, a ja zamiast spać dusiłam się łzami.
Nie potrafiłam uwierzyć, że kto kolwiek pokocha mnie na prawdę i pewnie już zawsze będę sama. Czemu płakałam akurat w nocy? Ponieważ wolałam zmagać się z tym sama niż pójść teraz do Daisy i powiedzieć jej, że już mam serdecznie dość życia i, że jestem zniszczona psychicznie, chodź tak na prawdę bardzo chciałam się teraz do kogoś zwyczajnie przytulić. Kaila i Daisy, gdy wróciłam zaczęły oglądać film przy którym zasnęły na kanapie i się nie obudziły więc tej nocy musiałam spać sama.
  - Jestem beznadziejna! - krzyknęłam płaczliwie sięgając po telefon z, którego co chwila przychodziły powiadomienia.
Jay, no jasne, że Jay.

Jay: Śpisz?

Ja: Nie

Odpisałam po chwili namysłu, po czym usłyszałam dzwonek do drzwi.
To nie może być on, na pewno nie.
Zdecydowałam się nie zmywać tuszu do rzęs, który rozmazał mi się pod oczami i po prostu ubrałam bluzę i zeszłam na dół na paluszkach.
Założyłam kaptur, aby lekko zasłonić swoją twarz i stojąc już przed drzwiami pociągnęłam za klamkę.
Przede mną stał właśnie chłopak, którego jeszcze parę tygodni temu nazwałabym swoim wrogiem, ale teraz coś się zmieniło. Na moją twarz wkradł się lekki uśmiech.
Wyglądał świetnie w przeciwieństwie do mnie mającej na sobie zaledwie krótkie białe spodenki i rozciągniętą berzową koszulkę, a na niej szarą bluzę.
Chłopak za to był ubrany w dresy i czarną koszulkę.
Bardzo oryginalnie Anderson.(Żart)
  - Co tu robisz? - zapytałam podnosząc na niego wzrok.
  - Pomyślałem, że pewnie teraz płaczesz w pokoju i, że jak przyjdę to może poczujesz się...lepiej - powiedział cicho, smutno się do mnie uśmiechając, był cały mokry, bo od paru godzin lał deszcz.
  - Yhm, wejdź - powiedziałam szerzej otwierając drzwi.
Gdy już je zamknęłam ku mojemu zdziwieniu Jay trzymał bukiet czerwonych róż oraz bluzę z gwiazdkami.
Otworzyłam szerzej oczy przyglądając się przedmiotom, moje oczy momentalnie zrobiły się mokre od łez.
  - Czemu płaczesz? - zapytał zaniepokojony, na co ja podeszłam do chłopaka i z lekkim stresem wtuliłam się w jego ciało.
Odepchnie mnie i odrzuci.
Jednak zamiast tego po prostu mnie objął i poczochrał mi włosy jedną ręką.
  - Dam ci ręcznik, myślę, że znajdzie się jakaś za duża bluza - powiedziałam idąc w stronę łazienki.
Sięgnęłam po ręcznik wiszący na kaloryferze i wyszłam z pomieszczenia rzucając chłopakowi ręcznik i przy tym mówiąc " orientuj się ".
Chłopak szeroko się uśmiechnął i szczerze się zaśmiał. Kochałam, gdy to robił. Nie złapał ręcznika,
dalej trzymał rzeczy, których od niego nie wzięłam. Uśmiechnęłam się podchodząc do niego i biorąc bluzę oraz kwiaty.
  - Dziękuję - powiedziałam, na co Jay otarł łzę z mojego policzka.
  - Leila znaczy noc, dlatego kupiłem ci tą bluzę - wyjaśnił.
  - Nie trzeba było serio - powiedziałam ostatni raz go przytulając.
Poszłam do kuchni kładąc bluzę na krześle, a następnie wyciągając z szafki jakiś wazon.
Postawiłam go na stole i wlałam do niego wodę, po czym wsadziłam do niego róże, czerwone róże.
Chłopak w tym czasie wytarł włosy i założył moją za dużą bluzę.
  - Widzę, że już znalazłeś sobie jakiś ciuch - powiedziałam przewracając oczami.
Chłopak uśmiechnął się pod nosem i podszedł do mnie, aby złapać moją dłoń w swoją i pociągnąć mnie za sobą na górę.
  - Musimy sobie pogadać, bo jeszcze mi się na torach położysz - powiedział.
W sumie nawet dobry pomysł.
   - Mhm - mruknęłam idąc za nim.
Przekroczyliśmy próg moich drzwi, gdzie Jay posłał mi spojrzenie, jakby się o mnie martfił.
Nie dziwiłam się mu, bo na łóżku leżło pełno już mokrych chusteczek, a gdzie nie gdzie pościel była mokra od łez.
  - Leila, nie możesz się tak załamywać - powiedział chowając twarz w dłoniach.
Daddy.
  - A ty nie możesz się tak o mnie martwić, bo sam wpadniesz w taki stan.
  - Będę robił co chcę mamo - powiedział lekko się śmiejąc.
Przewróciłam oczami siadając na łóżku obok niego.
  - No to co masz mi do powiedzenia panie psychologu? - zapytałam uśmiechając się pod nosem.
  - A to, że masz iść do psychologa, a jak nie to sam z tobą pójdę - powiedział, bardziej grożąc niż mówiąc.
  - Mhm, tak, tak - mruknęłam.
Chłopak zmarszczył brwi, ale mnie przytulił i zapytał:
  - Chcesz coś obejrzeć?
Zastanowiłam się chwilę, a następnie odpowiedziałam:
  - Nie, nie mam humoru, a oglądanie filmu bez humoru to nie to samo co z humorem.
  - No z pewnością - zaśmiał się wstając z łóżka.
Jay zaczął się rozglądać po pokoju.
  - Tak się rozglądasz jakbyś nigdy tu nie był - stwierdziłam - A Natasha jest zadowolona, że przyszedłeś mnie odwiedzić? - zapytałam, na co chłopak przewrócił oczami.
  - Jesteś zazdrosna - stwierdził.
  - Nie prawda, bądź sobie z kim  chcesz - odpowiedziałam odwracając wzrok.
  - Jesteś zazdrosna - powtórzył, jakby brał to jako fakt.
  - A mów co chcesz, walę to - powiedziałam, na co chłopak się zaśmiał.
  - Może ja już będę się zbierał, a ty idź spać - powiedział.
  - I myślisz, że jak wyjdziesz to magicznie zasnę? - zapytałam.
  - Nie przemyślałem tego, może lepiej zostanę na noc i dopilnuję żebyś zasnęła - powiedział udając mądrego.
  - Jednak wolę tą pierwszą opcję, możesz iść.
Chłopak się zaśmiał i zaczął swój monolog o zdrowiu psychicznym.
Usnęłam jak aniołek.

***
Kiedy się obudziłam dochodziła czwarta, a chłopaka już przy mnie nie było.
Usadowiłam się wygodnie na łóżku i zaczęłam myśleć o tym co się wydarzyło i doszłam do wniosku, że w sumie Jay zapodał niezły pomysł z tym połeżeniem się na torach.
Uśmiechnęłam się do siebie na samą myśl o tym, że mogę po prostu z tąd odejść i tyle, koniec kropka, nie będzie mnie, problem z głowy.
Nie wiele myśląc wyszłam z pokoju, a następnie zeszłam na dół chcąc jeszcze raz zobaczyć Kaile i Daisy, po czym bez słowa wyszłam z domu. Niektórzy uznaliby mnie za wariatkę, ale jak już kiedyś mówiłam, ja nie walczyłam, tylko uciekałam.
Zaczęłam biec na peron, gdzie z daleka mogłam zauważyć już jadący pociąg.
Szybko podeszłam do torów i patrzyłam na zbliżający się pociąg, to była moja chwila, w końcu mogłam spokojnie odejść, jednak, gdy już rzucałam się pod pociąg poczułam czyjąś dłoń pod swoją talią.
  - Co ty do cholery robisz?! - usłyszałam wkurzony i zarówno zmartwiony głos Jaya.
Zmarszczyłam brwi wiedząc, że dalej żyję.
  - A nie widać? - zapytałam rozczarowana.
Chłopak odwrócił mnie w swoją stronę, a następnie namiętnie mnie pocałował, co odwzajemniłam. Pierwszy raz w życiu poczułam się na prawdę kochana.
I pierwszy raz w życiu chciałam po prostu zatrzymać czas i zostać w tej chwili na zawsze.
Chłopak w końcu się odsunął i zapytał z uśmiechem:
  - A teraz wierzysz, że możesz być kochana?
Pokiwałam głową chodź wcale nie wiem czy wierzyłam, ale zamiast się mu sprzeciwiać pocałowałam go równie namiętnie co on mnie przed chwilą.
Zakochałam się w Jayu.
Dzisiaj byłam na prawdę szczęśliwa, a ostatnio takie szczęście czułam parę lat temu, pomijając moją adopcję.
Przytuliłam chłopaka z szerokim uśmiechem, a po moim policzku spłynęła drobna łza szczęścia.
  - Przez ostatnie dni zauważyłem, że bardzo często płaczesz bez powodu - oznajmił znów mnie całując.
  - Uważasz, że teraz płaczę bez powodu? - zapytałam śmiejąc się przez łzy.
Chłopak przewrócił oczami i zaproponował:
  - Może pokażę ci miejsce w, którym spędzam czas, gdy mi smutno i muszę wyładować emocje?
  - Będziemy grać w kosza? - zapytałam.
  - To twoje miejsce - powiedział, na co ja
pokiwałam głową i ruszyłam za nim.

This summer will stay in my heart forever || Dylogia forever#1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz