Rozdział 3
Harry aportował się przed domem Andromedy Tonks, wziął kilka głębokich oddechów i zapukał do drzwi. Już dawno nie był taki zdenerwowany. Miał nadzieję, że nie zrobił z siebie kompletnego kretyna i teściowa Remusa nie wyrzuci go na zbity pysk.
– Dzień dobry – powiedział grzecznie, gdy kobieta otworzyła mu.
– Ja naprawdę nie gryzę – zapewniła go, uśmiechając się lekko. – Wejdź.
– Dziękuję. Ummm... Przepraszam, że kiedyś wziąłem cię za Bellatrix – powiedział, uznając, że najlepiej pewne rzeczy wyjaśnić od razu.
Andromeda machnęła ręką.
– Ludzie dość często nas mylili, gdy byłyśmy w szkole. Nie mam do ciebie żalu i rozumiem, skąd ta pomyłka. No i musimy wziąć pod uwagę tamte okoliczności.
– Powinien być wdzięczny, że po tym wszystkim mnie nie pogoniłaś i nie kazałaś się odwalić. W zasadzie miałabyś do tego prawo.
Czarownica popatrzyła na niego, a potem trzepnęła go w ramię.
– To moja siostra była wariatką, a nie ja. Remus i Dora chcieli, żebyś był ojcem chrzestnym Teddy'ego. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, żeby zabraniać ci kontaktu z nim. Chodź. Usiądziemy, porozmawiamy i napijemy się herbaty. Teddy powinien się niedługo obudzić.
Kolejne pół godziny spędzili w salonie, rozmawiając, wspominając Remusa i Tonks. Harry opowiedział jej też o bitwie w Hogwardzie. Uznał, że kobieta powinna wiedzieć, jak zginęli rodzice jej wnuka. Słuchała go w ciszy, nie przerywając. Powiedział jej nawet o tym, jak świadomie poszedł do Zakazanego Lasu, wiedząc, że może stamtąd już nie wrócić.
– To wymagało ogromnej odwagi – skomentowała, gdy skończył.
– Chyba nie myślałem o tym w tamtej chwili – przyznał szczerze. – Nie chciałem już więcej widzieć, jak giną niewinni ludzie. Nie zasłużyli na śmieć. Remus i Tonks powinni żyć i wychowywać swojego syna, a nie leżeć w zimnym grobie. Przepraszam.
– To nie jest twoja wina – powiedziała. – Oboje to wiemy, więc przestań się obwiniać. Moja córka i zięć wiedzieli, jak to się może dla nich skończyć. Mój mąż też to wiedział. Nie zmienimy tego, co się stało.
Harry przyglądał się jej przez chwilę. Została całkiem sama z małym dzieckiem. Nie utrzymywała też kontaktu z drugą siostrą. Nie wiedział, czy miała jeszcze jakichś krewnych poza Narcyzą. Zaczął dostrzegać u niej to, co widział czasem u siebie, patrząc w lustro. Oboje udawali silnych, bo tego od nich oczekiwano. Nie mieli czasu na okazywanie słabości. Aż do tej pory, gdy musieli poukładać sobie życie na nowo.
– Jest ci ciężko – powiedział wprost.
– Tak – odparła szczerze, a w jej oczach zalśniły łzy. – Tęsknię za nimi. Nie mogę się pogodzić z ich śmiercią, ale wiem, że muszę. Dla dobra Teddy'ego. Tylko to dziecko trzyma mnie przy zdrowych zmysłach. Wahałam się, czy zgodzić się na spotkanie z tobą. Bałam się, że chciałbyś, żeby zamieszkał z tobą.
– Andromedo...
– Mów mi Andy.
– Ok. Nigdy bym ci tego nie zrobił, Andy – zapewnił. – Ja nie mam jeszcze osiemnastu lat. Nie zdałem nawet egzaminów końcowych, bo nie mogłem dokończyć nauki w Hogwarcie. Myślałem, że nie przeżyję wojny i nie miałem nawet planu na życie. Nie zamierzam zostać aurorem, jak oczekiwaliby tego ode mnie inni. W zasadzie to ja nawet nie wiem, co mam robić. I ktoś taki miałby wychowywać dziecko? No piękny wzorzec, nie powiem.
CZYTASZ
Epidemia
FanfictionGdy wojna dobiegła końca, Harry poczuł, że opadł z sił. Nie wiedział, co będzie dalej, ale jedyne, czego chciał w tamtej chwili, to odpocząć od wszystkiego. Ktoś postanowił chwilowo spełnić jego życzenie, jednak jak długo Harry będzie mógł odpoczywa...