Rozdział 10

1K 167 87
                                    

Rozdział 10

– Nie wiem, jak kobiety to wytrzymują, ale zaczynam je naprawdę podziwiać – mruknął Harry ze swojego miejsca na kanapie. Leżał na niej od rana, uznając, że stąd będzie miał bliżej do toalety.

Przez pierwszy miesiąc czuł się fatalnie. Jego ciało przystosowywało się do nowego stanu, a to nie było proste. Był ciągle zmęczony, obolały i denerwował się z byle powodu. Severus zapewniał go, że to normalne, ale Harry albo na niego warczał, albo zaczynał płakać. Andromedzie też się czasem oberwało, ale ona wiedziała, jak to jest spodziewać się dziecka, więc znosiła wszystko ze spokojem.

Mistrz Eliksirów oczywiście traktował wszystko po części jak eksperyment i zbierał dane. Mógł z bliska obserwować wszystko i robić notatki. Harry mruczał tylko na niego pod nosem, że robi za królika doświadczalnego.

– Sam chciałeś – przypomniał mu spokojnie. – Wiedziałeś, że będę też zbierał dane.

– Wiem... Ale to nie znaczy, że to nie jest denerwujące. Czuję się jak rzecz.

Severus popatrzył na niego uważnie.

– Nie jesteś rzeczą, tylko moim partnerem, który zgodził się zaryzykować i nosi w sobie nasze dziecko – powiedział. – To oczywiste, że cię obserwuję. Muszę zauważać oznaki, że coś może być nie tak i w porę zareagować. I czemu znowu wyjesz? – zapytał, widząc, że Gryfon znowu ma łzy w oczach.

– Nie wiem! Jakoś tak samo poszło.

– Hormony... – mruknął, zapisując to w notatniku.

Kolejne miesiące wcale nie były jakieś łatwiejsze. W ogólnym rozrachunku męskie ciało nie było stworzone do czegoś takiego i Harry wiedział, że nigdy więcej nie zdecyduje się na wzięcie tego eliksiru. Szybko się męczył, o używaniu magii prawie nie było mowy, był okropnie rozchwiany emocjonalnie i w ogóle nie czuł się sobą, ale potem patrzył na swój rosnący brzuch i przypominał sobie, dlaczego zdecydował się na to wszystko. Chciał mieć dziecko z Severusem. Kochał Teddy'ego i traktował go jak własnego syna, ale czegoś w tym wszystkim brakowało. Teraz ich dziwna rodzina miała być w końcu kompletna.

Ronowi i Hermionie o wszystkim powiedział, dopiero gdy był w szóstym miesiącu i za zgodą Severusa zaprosił ich do nich. Powiedzieć, że byli w szoku, byłoby sporym niedopowiedzeniem. Ron zbladł tak bardzo, że wszystkie jego piegi stały się jeszcze bardziej widoczne, a oczy Hermiony zrobiły się nienaturalnie wielkie.

– Stary – jęknął Ron. – Nie wiem, co powiedzieć.

– Nic nie musisz mówić – zapewnił go Harry, pozwalając, żeby Teddy wpakował mu się na kolana. – Sam wiem, jakie to dziwne, dla kogoś patrzącego z boku, ale wiecie, że zawsze chciałem mieć rodzinę.

– Jak zacząłeś chodzić z Ginny, to myślałem, że może wy kiedyś...

Harry westchnął.

– To by nigdy nie wypaliło i teraz to wiem – powiedział, patrząc na przyjaciela. – Rozmawialiśmy kiedyś o tym. Nie moglibyśmy być ze sobą na siłę, bo komuś się wydaje, że do siebie pasujemy. To tak nie działa i sam o tym wiesz.

– Ale Snape? Mogłeś sobie znaleźć kogoś innego.

– Ron... Po tym, co się stało w Hogwarcie, ja bardzo długo nie mogłem dojść do siebie. Nie dałbym rady bez niego. I to nie jest tak, że wam nie ufam, czy coś, ale jak przez tyle lat żyjesz ze świadomością, że ktoś na ciebie poluje i ta cała adrenalina ciągle krąży ci w żyłach, to potem nagle czujesz się jak balon bez powietrza. Ginny jest naprawdę fajną dziewczyną, ale nie wydaje mi się, żeby była dla mnie. Nie obraź się, ale mam wrażenie, że jej się po prostu bardziej podobało wyobrażenie o mnie, niż ja sam.

EpidemiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz