Rozdział 11

1.2K 170 134
                                    

Rozdział 11

– Nie, nie i jeszcze raz nie. – Harry patrzył na swoją trzyletnią córkę, która tupała nóżką, że ona chce i koniec. – Nie, Sara. Nie pójdziesz do taty, bo tata pracuje nad czymś ważnym. Prosił, żeby mu nie przeszkadzać.

– Ale ja chcę! – pisnęła.

Harry westchnął. Taka właśnie była Sara. Uparta jak osioł i jak sobie coś wbiła do głowy, to wybicie jej tego graniczyło z cudem. A teraz koniecznie chciała iść do laboratorium i przeszkadzać swojemu ojcu w pracy, bo wymyśliła sobie, że to koniecznie z nim musi się pobawić.

– Posłuchaj mnie uważnie, bo powiem to tylko raz – powiedział, kucając przed nią. – Nie pójdziesz do laboratorium. Tata się wścieknie, jeśli to zrobisz. Pamiętasz, co się stało, gdy kiedyś poszłaś tam sama?

Sara nadęła policzki i nic nie powiedziała, ale po jej oczach Harry rozpoznał, że pamiętała. Kiedy zignorowała zakaz i poszła tam sama, gdy przez chwilę nikt na nią nie patrzył. Wspięła się na stół i zaczęła wrzucać do kociołka wszystko, co miała pod ręką, bo uznała to za świetną zabawę. To był cud, że nie doszło do tragedii. Severus wpadł tam w momencie, gdy zawartość kociołka zaczęła dymić. Do najgorszego nie doszło, ale to był jeden jedyny raz, gdy złamał swoje postanowienie i po prostu sprawił córce lanie. Mała oczywiście wyła potem przez pół dnia, ale jej rodzice byli nieugięci. Musiała się nauczyć, że jeśli dorośli mówią, że czegoś nie wolno, to mają powód.

Hayden zresztą wcale nie był lepszy i Harry zastanawiał się, po kim ich dzieci mają takie charaktery? Przecież nie po Fredzie i George'u, bo ci nawet nie wiedzieli o ich istnieniu. Harry nadal był bardzo dyskretny w kwestii potomstwa z różnych powodów. Gorzej, że Ron czasem przynosił dzieciom różne rzeczy ze sklepu braci, zapewniając, że są bezpieczne, ale to słowo nie szło w parze z ich bliźniakami. Jeśli chciały coś zwojować, to nic nie mogło ich powstrzymać i już nie raz przekonali się, że jedynym sposobem na utemperowanie ich są po prostu odpowiednie kary. Najlepiej działał zakaz oglądania bajek w telewizji. Oczywiście zaraz był wtedy taki wrzask, że gdyby mieli sąsiadów, to ci na pewno już dawno zawiadomiliby opiekę społeczną, że dzieciom dzieje się krzywda.

–Teddy taki nie był – mruknął Harry, gdy musiał rzucić zaklęcie wyciszające, żeby usłyszeć własne myśli.

Andromeda zaśmiała się.

– Każde dziecko jest inne. Po prostu ta dwójka jest bardzo żywiołowa – stwierdziła.

– Żywiołowa to spore niedopowiedzenie. Mam ochotę czasem oboje przykleić zaklęciem, ale wiem, że wtedy ryk byłby nieziemski.

Za to Teddy uwielbiał swoją siostrzyczkę i braciszka, bo nigdy nie mówił o nich inaczej. Zrozumiał, że Harry nie był jego tatą, ale ponieważ był jego ojcem chrzestnym, to Sara i Hayden byli jego rodzeństwem. Harry nie miał siły go poprawiać, skoro chłopiec uznał, że tak właśnie jest. Był prawie cztery lata starszy od bliźniaków i zaczął już chodzić do mugolskiej podstawówki.

Na początku Andromeda nie była do tego przekonana, ale Harry przekonał ją, że Teddy'emu potrzebne jest towarzystwo dzieci w jego wieku.

– Buzia mu się nie zamyka, gdy na opowiada, co robił z kolegami i czego się nauczył – zauważył. – Dzięki temu nie będzie się bał, gdy pojedzie do Hogwartu. Będzie wiedział, jak się zachować wśród innych dzieci i znajdzie sobie przyjaciół. Chociaż w moim przypadku to nie do końca tak działało.

– Pamiętam, jak mówiłeś, że twój kuzyn przeganiał każdego, kto próbował się z tobą kolegować.

Harry westchnął. To już na szczęście były dawne czasy, o których starał się jak najmniej myśleć. W ogóle nie tęsknił za krewnymi. Miał teraz swoją rodzinę. Może trochę dziwną, ale miał i był szczęśliwy.

EpidemiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz