Cicha piosenka jazzowa, wychodząca z głośnika mojego telefonu, idealnie zgrywała się z rytmicznym cykaniem świerszczy. Z ust wypuściłem chmurę dymu, a głowę delikatnie uniosłem do góry, wlepiając swój wzrok w niebo. Dzisiejszej nocy było bezchmurne, dzięki czemu można było zobaczyć setki jasnych gwiazd.
"Powinienem rzucić do gówno."
Zaciągnąłem się po raz ostatni, po czym położyłem papierosa w zapełnionej popielniczce. Zerknąłem setny raz na plac zabaw, lecz ten wciąż pozostawał pusty. Dochodziła godzina trzecia w nocy, a ja robiłem się coraz bardziej senny. Smutny chłopak nie zjawiał się już trzeci dzień. Może nie był taki smutny, jak mi się wydawało?
Przez pierwsze dwa dni zakładałem, że po prostu wolał przychodzić nieco później. Swoją tezę mogłem sprawdzić dopiero dzisiejszej, niedzielnej nocy. W końcu miałem wolne od pracy. Takim sposobem mijała już trzecia godzina na balkonie, spędzona na patrzeniu w niebo i okazjojalnym zerkaniu na plac zabaw na przemian. Zdążyłem przesłuchać połowę swojej playlisty, wypalić pięć papierosów i nawet nieco zmarznąć... A chłopaka wciąż nie było.
Jego życie nie było moim problemem, ale nie mogłem nic poradzić na to, że cały czas o nim myślałem. W końcu, ostatni tygodzień spędził na nocnym przesiadywaniu się tutaj, więc co mogło się zmienić? Zdążył przemyśleć wszystkie zmartwienia? A może znalazl nową, ciekawszą miejscówkę?
Westchnąłem cicho i chwytając swój telefon, wróciłem do środka. Cokolwiek by to nie było, chciałem, aby był bezpieczny. To dziwne i trochę też zabawne, jak bardzo przejmowałem się losem całkowicie obcej mi osoby. W końcu nie miałem pojęcia jak wygląda, ani kim jest. Równie dobrze mógł być rozpuszczonym dzieciakiem z obrzydliwym charakterem, albo umyślnie znęcał się nad innymi.
Duża część mnie chciała, aby okazał się dobrą osobą, a jeszcze większa w to wierzyła.
Tej nocy zasnąłem z dźwiękiem saksofonu i fortepianu w uszach oraz tajemniczym chłopakiem w myślach.
‧₊˚✮彡
Składając CV do pracy w księgarni, byłem pewien, że będzie tam spokojnie, a nawet w pewnym stopniu nudno. Po roku stwierdzam, że jest całkowicie na odwrót. Złośliwy szef każdego dnia upewnia się, że wycisnął z nas dzienne pokłady siły i cierpliwości. Mimo tego bardzo lubiłem pracować.
Bóg najpierw stworzył irytującego pracodawcę, ale następnie upewnił się, że nasi klienci są mili. Bardzo rzadko zdarzają się upierdliwe przypadki. Może to dzięki klimatowi pomieszczenia, albo dzięki Felixowi, który zawsze roztacza wokół siebie najpozytywniejszą aurę.
Uroczy blondyn był głównym powodem, dla którego lubiłem chodzić do roboty. Absolutnie kochałem przebywać w jego towarzystwie. Właściwie, to dzięki niemu łatwiej było mi znosić szefa i wciąż się nie zwolniłem.
W dni wolne od pracy zazwyczaj nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Kręciłem się po domu, trochę sprzątałem, oglądałem jakieś głupoty na telewizorze, a gdy sklepy były otwarte, robiłem zakupy.
Do głowy często przychodziły mi myśli na temat tego, jak nudnym człowiekiem jestem. Nie mam żadnych większych pasji, ani nigdy nie starałem się ich znaleźć. Funkcjonowałem głównie według rutyny, co było stratą życia. Ale chyba większość społeczeństwa marnuje swoje życie w ten sposób, prawda?
Rozejrzałem się po domu. Wyczyściłem na błysk każdy zakątek, a dopiero wybiła godzina siedemnasta. Cholera, poważnie powinienem znaleźć sobie jakieś hobby... Nie byłem w stanie znaleźć sobie miejsca. Gdyby była noc, mógłbym wyjść na balkon, aby obserwować gwiazdy i rozmyślać nad wszystkim. W nocy czułem o wiele lepszy klimat, a w ciemnościach czułem się lepiej ze sobą. Nie byłem niczym przytłoczony. W końcu, jeśli czegoś nie widać, to znaczy, że to nie istnieje, prawda?
Złapałem do rąk klucze, telefon oraz sluchawki i po ubraniu moich ulubionych butów wyszedłem z domu. Zanotowałem w głowie, że będę musiał zakupić nową parę, ponieważ obecna jest już nieco zniszczona. Nie byłem zadowolony z tego faktu, gdyż szczerze nie lubiłem chodzić na zakupy, które nie były związane z jedzeniem.
Powietrze było gęste, a niebieskie niebo niewidoczne przez ciemne chmury. Doszedłem do wniosku, że najpewniej niedługo będzie burza, lecz nie przejąłem się tym. Akurat miałem ochotę na spacer, dlatego wybryki natury musiały trochę poczekać. Tak... Szkoda, że to nie działa w ten sposób.
Pochłonięty przez myśli nie zorientowałem się, kiedy na dworze zrobiło się o wiele ciemniej i zimniej, niż przed moim wyjściem. Czułem się trochę, jakbym przeteleportował się w czasie. Kompletnie nie pamiętałem ostatnich trzech godzin, ani kiedy znalazłem się dwie ulice dalej.
Ku mojemu ogromnemu szczęściu wiatr robił się coraz silniejszy, a małe krople zaczęły spadać z nieba. Nieprzyzwyczajony do chodzenia przez tak długi czas nogi nieprzyjemnie mnie bolały przy stawaniu kroków.
"No ja pierdolę"
Jedyną dobra rzeczą w tym wszystkim było to, iż właściwie nie znajdywałem się daleko od domu. Szybko schowałem słuchawki do etui oraz wyjąłem telefon z kieszeni, a następnie zacząłem biec w stronę domu.
Lubiłem deszcz. Kochałem przytulny klimat jaki stwarzał, szczególnie podczas jesieni. Jednak jak większość ludzi nienawidziłem być mokry. Włosy zazwyczaj się puszyły od wody deszczowej, a ubrania niekomfortowo lepiły do lodowatego ciała.
Głowę miałem spuszczoną w dół, gdyż deszcz robił się silniejszy w dość szybkim tempie, a co za tym idzie nieprzyjemnie spadał mi w twarz.
Znajdując się obok plac na przeciwko mojego bloku, nagle na kogoś wpadłem. Boleśnie upadłem na tyłek, klnąc pod nosem w wyniku zaskoczenia. Z grymasem podniosłem twarz, a moje spojrzenie skrzyżowało się na chwilę z wystraszonym brunetem, który również spotkał się z ziemią.
— Cholera, nic ci nie jest? Przepraszam najmocniej, to moja wina – wydukałem automatycznie, kryjąc irytację. Z cichym stęknięciem podniosłem się i od razu wystawiłem rękę, której chłopak nie przyjął.
Z niemałym trudem wstał z ziemi, a z jego ust wydobył się cichy szloch. Spojrzałem na niego zaskoczony. Boże, chyba nie płakał tylko dlatego, bo się wywrócił?
— Wszystko w porządku? – zapytałem zmieszany. Chciałem jak najszybciej wrócić do domu. Nie dość, że byłem już cały przemoczony, to teraz na dodatek ubrudzony błotem.
— Mhm – wymruczał cicho, po czym przyłożył rękę do ust i wbiegł do bloku, który znajdywał się obok mojego.
Najwidoczniej w mojej okolicy mieszka dwóch smutnych chłopców.
‧₊˚✮彡
Moją ulubioną porą dnia stał się późny wieczór. Pokochałem wychodzić na balkon i w towarzystwie papierosów, muzyki i chłodnego wiatru obserwować ciemny plac zabaw.
Tajemniczy chłopak, który nie opuszczał moich myśli powrócił w jeszcze gorszym stanie. Przyglądałem się jego ciału, które drżało niebezpiecznie. Marsząc brwi wyłączyłem na chwilę muzykę w moim telefonie i wsłuchałem się w ciche dźwięki szlochania chłopaka.
Teraz miałem pewność, że nazwa smutny chłopak nie została rzucona na wiatr.
Oparłem się łokciami o barierkę, a na dłoni lewej ręki położyłem brodę.
Martwiłem się o całkowicie obcą osobę coraz bardziej. Potrzeba pomocy mu gwałtownie wzrosła. Nie miałem pojęcia, co powinienem zrobić w takiej sytuacji. Dlaczego musiałem być tak wrażliwy na ludzkie cierpienie? Chciałbym, aby płacz chłopaka był mi kompletnie obojętny. Abym zignorował go tak samo, jak ignoruje większość problemów w moim życiu.
Jednak byłem tam gdzie byłem. Nerwowo przygryzałem wargę, zastanawiając się w jaki sposób mu pomóc. Po części też się obwinialem, co było dla mnie całkowicie niezrozumiałe. W końcu, jaki miałem wpływ na jego życie?
Wyszedłem z balkonu, po czym szybko pobiegłem do przedpokoju. Nie miałem żadnego planu, po prostu musiałem coś zrobić. Włożyłem buty, a na ramiona zarzuciłem grubą bluzę i z szybko bijącym sercem opuściłem swoje mieszkanie.
CZYTASZ
Late Night Sadness - Minsung
FanfictionPewien smutny chłopak, pojawiający się co noc na tym samym placu od razu przyciąga uwagę Minho, którego celem staję się rozwiązanie jego problemów. TW: lekki angst Nie shipuje, ani nie popieram shipowania idoli irl. Opowieść jest tylko fikcją. Star...