Starając się unormować przyspieszony oddech powoli szedłem w stronę placu. Dotarcie tam było kwestią minuty, lecz z jakiegoś powodu bałem się, że chłopaka już na nim nie będzie.
"Błagam, jeśli okaże się, że moja głowa sobie ciebie wymyśliła to chyba oszaleję"
Jednak był tam.
Siedział skulony na huśtawce, a jego płacz stawał się głośniejszy z każdym moim krokiem. Chciałem po cichu usiąść obok niego, ale w tym samym czasie go nie wystraszyć, co chyba było niemożliwe.
Ostrożnie przed nim przeszedłem, starając się nie wywrócić. Do głowy wpadła mi myśl, jak dzieci mogą biegać po piasku bez wywracania się na każdym kroku. Osobiście miałem problem z poruszaniem się po tak niestabilnej powierzchni.
Usiadłem na huśtawce po lewej stronie i delikatnie odepchnąłem się od podłoża. Po mowie ciała chłopaka byłem w stanie wywnioskować, że nie do końca wie, co się dzieję. Zakrył usta dłonią i próbował tłumić następne szlochy, co nie do końca mu wychodziło.
Wypuściłem z rąk łańcuchy, które złapałem odruchowo chwilę wcześniej i bez słowa wpatrywalem się w moje buty. Stwierdziłem, że na początku nie będę się odzywał. Po prostu chciałem pokazać mu, że jestem obok, choć na pewno nie odbierał tego w ten sposób. Miałem nadzieję, że nie odczuwa przeze mnie niepokoju.
W końcu miałem okazję przyjrzeć się jego twarzy, lecz nie wykorzystałem jej. Prawdopodobnie czułby się przez to zestresowany. Na dodatek zarzucił na głowę kaptur i jak najbardziej starał się zakryć nim swój profil, co jasno odebrałem jako znak, że nie chce, aby jego buzia była widoczna.
Rzeczą, która mnie delikatnie zaskoczyła był fakt, iż sobie nie poszedł. Płakał w dłonie przyłożone do twarzy, a jego oddech był glośny i nierównomierny. Co jakiś czas ostrożnie zerkałem na kolana chłopaka, które szybko podskakiwaly. Mimo stanu w jakim się znajdował przy nieznajomej osobie nadal nie odszedł.
Kurwa, kto go do tego doprowadził?
Nie wiedziałem nic o osobie znajdującej się po mojej prawej, lecz ze zdenerwowania robiło mi się gorąco. Miałem ochotę rozwalić głowę każdemu człowiekowi, który skrzywdził go w jakikolwiek sposób.
‧₊˚✮彡
Nocne przyglądanie się chłopakowi z balkonu zamieniło się w przebywanie z nim na placu zabaw. Już piątą noc z rzędu się nie odzywałem. Czasami brakowało mi odwagi, a czasami po prostu nie wiedziałem, co powinienem powiedzieć.
Dlatego oboje siedzieliśmy przez długi okres w ciszy. Chłopak stopniowo się uspokajał, a później bez słowa odchodził w nieznanym mi kierunku.
Jednak dzisiejszego wieczoru klimat był inny, niż zwykle.
Choć jego ciało drżało, chłopak nie płakał.
Może było mu zimno? To dość głupia wymówka, gdy na dworze Było osiemnaście stopni, lecz chciałem wierzyć w to, że dziś czuje się lepiej.
Rzeczą oczywistą był fakt, że ani razu nie poczuł się lepiej.
Trzymając ręce w kieszeni tępo wpatrywał się w piasek. Rozkopywał, a bardziej starał się rozkopywać go nogą. Nie umiał zapanować nad swoim ciałem, choć bardzo chciał.
Obserwowałem go w ciszy, a w mojej głowie panowała głośna wojna. Szukałem odpowiednich słów, aby coś powiedzieć. Skoro chciałem mu pomóc nie mogłem w nieskończoność odwlekać bezpośredniej interakcji. Mógł przestać zjawiać się na placu z dnia na dzień, a ja nie wiedziałbym nawet co jest tego przyczyną.
Porównywałem do siebie kilka pytań, starając się wybrać najlepsze. Byłem wkurzony sam na siebie, gdy nagle z moich ust wydobyło się to najprostsze.
— Jak się czujesz? – zapytałem cicho. Tak cicho, że nie byłem pewien, czy mnie w ogóle usłyszał. Delikatne wzdrygnięcie wskazywało na to, że tak.
— Do bani – wymruczał po chwili, spoglądając na mnie.
Zmrużyłem oczy analizując jego twarz. Miałem wrażenie, że gdzieś już go widziałem.
— Nie płaczesz dzisiaj – przechyliłem głowę w bok, ciekawy jego odpowiedzi.
— Ile można się mazać? – spytał ironicznie, cicho prychając.
— Tyle ile trzeba – wzruszyłem ramionami, a chłopak odwrócił głowę. Z powrotem wbił swój wzrok w piasek, lecz nie na długo.
Jego telefon cicho zawibrował, na co natychmiast go wyjął i po chwili odszedł bez słowa. Ciekawe co w nim zobaczył.
‧₊˚✮彡
— Minho, wszystko w porządku? Od kilku dni chodzisz jakiś nieprzytomny – zapytał mój przyjaciel, gdy spotkaliśmy się na zapleczu podczas wspólnej przerwy.
Ostatnio w ogóle się nie wysypiałem, z wiadomej przyczyny. Nie chciałem, aby było to widoczne, albo co gorsza wpływało w jakiś sposób na jakość mojej pracy. Cóż, najwidoczniej nie można w życiu mieć wszystkiego.
— Jakoś mało sypiam w ostatnim czasie – wzruszyłem ramionami, upijając łyk wody. Mina Felixa prosiła, abym powiedzial coś więcej. — No wiesz, zacząłem wychodzić do tego chłopaka. I od kilku dni spędzamy po parę godzin na placu.
— No i? – dopytał zaciekawiony.
— No i nic. Tak kompletnie. Nie wiem od czego powinienem zacząć, ani jak zdobyć jego zaufanie. Wczoraj pierwszy raz po chyba pięciu dniach zapytałem go czy wszystko w porządku. Zamieniliśmy może ze dwa zdania – zacisnąłem usta w linię. Opowiadanie o tym na głos uświadomiło mi, jak żałośnie stałem w miejscu.
— Hm... To zawsze coś – powiedział optymistycznie, na co parsknąłem.
— Patrząc na to, co przed nami... To nic, Felix. Naprawdę nic – przygryzłem dolną wargę.
— Po prosru masz zły pogląd, wiesz? Pierwsza rozmowa jest jedną z najważniejszych, a to masz już odhaczone! – wolno skinąłem głową. — Teraz po prostu dopilnuj, żebyście nie siedzieli w ciszy następne pięć dni. Mam wrażenie, że każda noc jest tutaj na wagę złota.
— Zdecydowanie tak jest – zgodziłem się.
Otwierając buzię, by zmienić temat na jakiś luźniejszy, na zaplecze wpadł w szef. Zirytowany okrzyczał nas, że przerwa skończyła się minutę temu. Zażartował, że potrąci nam za to z wypłaty, lecz w jego wykonaniu było to bardzo nieśmieszne. Wszyscy wiedzieliśmy, że byłby do tego zdolny.
CZYTASZ
Late Night Sadness - Minsung
FanfictionPewien smutny chłopak, pojawiający się co noc na tym samym placu od razu przyciąga uwagę Minho, którego celem staję się rozwiązanie jego problemów. TW: lekki angst Nie shipuje, ani nie popieram shipowania idoli irl. Opowieść jest tylko fikcją. Star...