6

72 9 4
                                    

Następne dni mijały bardzo szybko, przez co zacząłem tracić poczucie czasu. W niedzielny poranek nie słysząc budzika, zerwałem się z łóżka i jak najszybciej ogarnąłem się do pracy. Zdałem sobie sprawę jaki dziś dzień dopiero chwilę przed wyjściem, przez co rozbawiony swoją głupotą opadłem ciężko na kanapę.

Ostatni tydzień w większości zlewał się w jedność. Szedłem do pracy, gdzie nie działo się nic szczególnego. Jedyną rzeczą godną zapamiętania były wygłupy i dziwne konwersacje z Felixem. Po robocie spałem aż do nocy i budziłem się wypoczęty oraz gotowy na rozmowę z Jisungiem.

Moja głowa pochłaniała uważnie każdą chwilę spędzona z nim, dzięki czemu pamiętałem niemal wszystkie jego słowa czy gesty. Prawdopodobnie nie dałbym rady zachowywać wszystkiego w pamięci, gdybyśmy rozmawiali nieco więcej. Zamierzałem to uczynić.

Tydzień temu obiecywałem sobie, że zadam chłopakowi pełno pytań, lecz koniec końców żadne z nich nie opuściło moich ust. Dziś miałem nieco inne podejście. Jedyną rzeczą, której chciałem się dowiedzieć, jest przyczyna jego płaczu.

Z jakiegoś powodu obserwowanie cierpienia chłopaka stawało się dla mnie coraz cięższe i bardziej bolesne.

Zdając sobie sprawę z tego, że cały dzień czekania przede mną, postanowiłem jeszcze trochę pospać. Moja rutyna gwałtownie się zmieniła w ostatnim czasie i momentami zastanawiałem się, czy nie jest to przypadkiem szybsza droga na drugi świat.

Wstając kilka godzin później wciąż nie czułem się w pełni wypoczęty. Na dodatek kompletnie nie mogłem zrozumieć co się dzieje wokół mnie, przez co kręciłem się po domu zaspany, nie mogąc znaleźć sobie miejsca.

Rozbudziłem się dopiero w momencie siadania na huśtawce obok zapłakanego Jisunga. Może moje miejsce było przy nim?

Patrzyłem w ciszy na to, jak chowa twarz w dłoniach oraz stara się uregulować oddech. Następnie mój wzrok zleciał na jego nogę, która się trzęsła. Nie wiedziałem czy robi to sam, czy może nie ma nad tym kontroli, lecz ostrożnie położyłem swoją dłoń na jego kolanie, delikatnie je głaszcząc. Mój gest zdołał go uspokoić, a nawet zaciekawić. Powoli postawił nogę w pełni na ziemi, a oddech nieco zwolnił.

Zdjął ręce z twarzy i wpatrywał się w moją dłoń, która wciąż gładziła jego kolano. Nie byłem do końca pewien, czy ten gest jest w porządku, ani nie potrafiłem wyczytać tego z jego reakcji. Westchnąłem cicho i zacząłem mówić.

— Nie potrafię patrzeć na to, jak płaczesz – powiedziałem przyciszonym głosem.

— To nie patrz - powiedział z wyrzutem, po czym zepchnął moja rękę. Reakcja Jisunga szczerze mnie zaskoczyła. Poczułem dziwnie nieprzyjemne ukłucie w klatce piersiowej.

— Nie chodziło mi o nic złego... – zacisnąłem usta w wąską linię. — Po prostu, zastanawiam się co się dzieje.

— Zastanów się nad tym, czy serio cię to obchodzi, czy po prostu jesteś ciekawski – chłopak skrzyżował ręce na klatce piersiowej, a ja poczułem się jeszcze dziwniej.

Cholera, kto normalny rozwalałby sobie zegar biologiczny i przy okazji niszczył zdrowje ze zwykłej ciekawości?! Czy on stracił umiejętność logicznego myślenia? Nastawienie Jisunga zirytowało mnie w pewien sposób, choć nie mogłem go winić. Nie znał mnie, więc mi nie ufał.

— Co masz na myśli? – zapytałem po chwili.

— Nie rozumiem jaki jest twój cel. Na cholerę tu przychodzisz co noc i udajesz, że się przejmujesz? – rozszerzyłem oczy w zaskoczeniu. Czy to jest to, co o mnie myślał?

— Nie udaję – odpowiedziałem krótko. Przez zaskoczenie nie umiałem wydusić nic innego.

— Jasne... – prychnął, a ja pokręciłem głową zirytowany.

— A może użyłbyś tak mózgu? Nikt by nie rozwalał sobie zdrowia w ten sposób z czystej ciekawości – może nie byłem zbyt miły, przez co od razu uderzyły we mnie wyrzuty sumienia. Skutecznie jednak przyciszała je irytacja.

Przez dłuższą chwilę siedzieliśmy w niezręcznej ciszy. Z jakiegoś powodu czułem się bardzo urażony jego słowami, choć raczej nie powiedział nic złego. W końcu wstałem z huśtawki i udałem się w stronę furtki.

— Przepraszam... – powiedział cicho, zanim odszedłem.

Nie wiedziałem, czy chce mi się jeszcze marnować na niego tyle czasu, skoro taka była jego opinia o mnie.

Po wejściu do domu głośno zatrzasnąłem drzwi. Chyba trochę za głośno, patrząc na godzinę, ale jakoś niekoniecznie mnie to interesowało. Czy tego chciałem, czy nie, naprawdę przejmowałem się z uczuciami Jisunga. I mimo, że nie znałem się zbyt długo, czułem swego rodzaju... Przywiązanie? Sam nie wiedziałem, jak to nazwać. Lecz zdecydowanie nie był mi obojętny. Właściwie nawet znając go dzień wcale nie był mi obojętny. Zajmował dziewięćdziesiąt dziewięć procent moich myśli.

Położyłem się na łóżku, choć wiedziałem, że nie zasnę. Specjalnie przespałem cały dzień, żeby bez uczucia zmeczęnia móc spędzić z Jisungiem noc! Boże, czy dla niego takie poświęcenie nigdy nie było wystarczające?

Przewracałem się z boku na bok przez około godzinę. Za każdym razem leżąc na lewej stronie zamiast próbować zasnąć, wpatrywałem się w drzwi balkonowe.

Przechodząc na lewy bok poraz chyba setny westchnąłem ciężko. Irytacja powoli opuszczała moje ciało, przez co zostałem wręcz przygnieciony falą wyrzutów sumienia. Czy nie poniosło mnie z moimi słowami? Chyba mogłem mu to wyjaśnić nieco milej?

Podniosłem się z łóżka podszedłem do drzwi. Położyłem rękę na klamcę, wpatrując się w nią przez dłuższą chwilę, lecz końcowo wróciłem do łóżka.

"Z jakiegoś powodu sobie poszedłeś, Minho."

Szkoda tylko, że nie potrafiłem długo denerwować się na ludzi. Byłem po prostu... Lekko zawiedziony. I trochę nienawidziłem siebie za to, jak wrażliwy jestem.

‧₊˚✮彡

Nie złościłem się na Jisunga zbyt długo, lecz jego słowa i tak krążyły po mojej głowie, nie chcąc z niej wyjść. Nie zjawiałem się przez to na placu przez kilka dni. Nie widziałem w tym sensu, skoro przecież byłem tylko ciekawski i wcale nie chciałem mu pomóc. W ogóle.

W ostatnim czasie paliłem mniej, praktycznie w ogóle. Nie czułem takiej potrzeby, ani zbytnio o tym nie myślałem. Mimo tego co noc wychodziłem na ten cholerny balkon i bezczynnie obserwowałem chłopaka. Zdawał się być w jeszcze większej rozsypce. Trochę miałem nadzieję, że zreflektował się nad swoimi słowami.

Irytowało mnie własne zachowanie i fakt, że Jisung prawdopodobnid znowu nie ma nikogo przy sobie. Chowałem urazę trochę zbyt długo, przez co chodziłem poddenerwowany.

"Jak mogłeś palnąć taką głupotę Jisung..."

Pytanie to chodziło mi po myślach, gdy w krótkim rękawku stałem na balkonie i wgapiałem się w plecy chłopaka. Było mi zimno, lecz będąc w bluzie czułem się uwięziony.  Choć tyle byłem w stanie uwolnić, skoro nie mogłem zrobić tego samego z myślami o Jisungu.

Cholernie smutnym Jisungu, który w ostatnim czasie był jeszcze smutniejszy... Ciekawe, czy zawsze najpierw mówił, a dopiero później myślał. I czy zawsze kończyło się to cierpieniem każdego...

Late Night Sadness - MinsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz