9. Tabletki

13 1 13
                                    

Max

Siedzieliśmy w moim pokoju, leniwie rozmawiając o wszystkim i o niczym. To był jeden z tych rzadkich momentów, kiedy mogliśmy po prostu być sobą, bez konieczności myślenia o misjach, Ryanie czy całym tym cholernym świecie. Hunter, jak zwykle, starał się rozluźnić atmosferę, żartując z ostatnich wydarzeń i planując coś na później.

W pewnym momencie wstałem z łóżka, chcąc sięgnąć po coś na biurku. W tym samym momencie trąciłem pudełko, które stało na krawędzi szafki. Nim zdążyłem zareagować, z hukiem spadło na podłogę, a zawartość rozsypała się na wszystkie strony.

Antydepresanty.

Zamarłem, patrząc na tabletki rozsypane wokół moich stóp. Przez ułamek sekundy serce zabiło mi mocniej z paniki. To był mój sekret, coś, co starałem się ukryć przed Hunterem. Przed wszystkim, przed całą tą cholerą sytuacją. Były moją małą ucieczką od rzeczywistości, sposobem na przetrwanie, gdy wszystko wokół mnie się waliło.

Hunter zamilkł, a w pokoju zapanowała cisza. Czułem na sobie jego spojrzenie, ciężkie i pełne pytania, na które nie byłem gotowy odpowiedzieć. Usiadłem na łóżku, próbując zebrać myśli, ale w głowie miałem pustkę.

– Max... – zaczął Hunter, głos miał teraz niższy, bardziej poważny niż zwykle. – Co to jest? Od jak dawna to bierzesz?

Spojrzałem na niego, czując jak moje gardło zaciska się z napięcia. Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Jak wyjaśnić, że to była moja jedyna broń przeciwko temu wszystkiemu, co mnie otaczało? Że potrzebowałem tego, by jakoś przeżyć kolejny dzień? Czułem się zdradzony przez samego siebie, bo przecież nie chciałem, żeby Hunter dowiedział się w ten sposób.

– Od... od jakiegoś czasu – przyznałem w końcu, choć mój głos ledwo przypominał szept. – To pomaga... pomaga mi nie zwariować.

Hunter wstał, zbliżył się do mnie i patrzył prosto w moje oczy. W jego spojrzeniu było coś, co mnie przeszyło – mieszanina zrozumienia i smutku.

– Czemu mi nie powiedziałeś? – zapytał cicho, siadając obok mnie na łóżku. – Max, mogłem ci pomóc.

– Nie chciałem, żebyś się o mnie martwił – odpowiedziałem, spuszczając wzrok. – Mamy już tyle na głowie. Nie potrzebujesz dodatkowego problemu.

Hunter westchnął i położył dłoń na moim ramieniu, lekko je ściskając. Był blisko, a ja czułem jego ciepło, co w pewien sposób przynosiło ulgę, choć na chwilę.

– Max, jesteś dla mnie ważniejszy niż wszystkie te problemy. Nie jestem tutaj, żeby cię oceniać, ale żeby ci pomóc. Razem przez to przejdziemy, okej?

Nie odpowiedziałem od razu. Czułem jak łzy zaczynają napływać mi do oczu, ale nie chciałem, żeby zobaczył, jak słaby się czuję. Walczyłem z tym uczuciem, próbując je stłumić, ale Hunter zauważył. Przyciągnął mnie do siebie, mocno mnie obejmując.

W tamtym momencie pozwoliłem sobie na chwilę słabości, na ułamek sekundy, gdy mogłem po prostu być sobą. Bez maski, bez udawania. Po prostu Maxem, który potrzebował wsparcia.

Hunter trzymał mnie mocno, jakby chciał mi przekazać całą swoją siłę, całą pewność, że damy radę przez to przejść. Przez chwilę czułem się bezpieczny, jakbym mógł odpuścić cały ten ciężar, który dźwigałem na swoich barkach. Ale to uczucie ulgi było krótkotrwałe, bo zaraz pojawiła się obawa, że Hunter nie zrozumie, że będzie patrzył na mnie inaczej – jak na kogoś słabego.

– Hunter… – wykrztusiłem, próbując się odsunąć, ale on nie pozwolił mi na to.

– Nie musisz mówić, jeśli nie chcesz – przerwał mi. – Ale wiedz, że nie jesteś w tym sam. Cokolwiek się dzieje, możesz na mnie liczyć.

To Tylko Kolce: Mafia - rany cięte Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz