• Jan •
— 🥀 —
Mój wzrok zamarł na białej ścianie, na której znajdowały się kartki z tekstami moich niestworzonych jeszcze piosenek.
Choć w okół mnie panował spokój, wewnątrz mnie toczyła się zacięta walka w postaci sztormu myśli i niezdecydowania.
Tak bardzo nie chciałem pokazywać, że mi zależy. Nie chciałem pokazywać swoich uczuć... Bałem się je okazać. Bałem się postąpić tak, jakbym rzeczywiście postąpił. Wolałem ukrywać swoje emocje pod jedną z masek. Maską obojętności. Tak było znacznie prościej.
A jednak, gdy tak siedziałem z pustym wzrokiem zawieszonym na jakimś słowie z kartki, coś niepojętego tknęło mnie w serce. Jego pojedyncze uderzenie znacznie różniło się od poprzednich. Było silniejsze i bardziej dudniące wśród mojej głowy.
To jedno niepozorne uderzenie uświadamiło mi, że potrzebowałem jej w swoim życiu. Była moją odskocznią od wszystkiego.
Dlatego też nie wiele myśląc, zerwałem się z siadu i pognałem do drzwi wyjściowych, nie biorąc ze sobą nawet kurki. Zacząłem biec w kapciach, po oblodzonych ulicach Londynu z myślą, że tylko moment dzieli mnie od straty, której nigdy sobie nie wybaczę.
Widziałem ją. Doskonale widziałem jak biegnie, nie zatrzymując się ani na moment. Widziałem również przejście dla pieszych i zmierzające ku niemu balde światła samochodów, które ciężko było dostrzec, przez gęsto padający śnieg.
Liv jednak nie była w stanie tego dostrzec. Jej oczy były zapewne tak zapłakane, a myśli porozrzucane, iż dziewczyna nie była w stanie myśleć o niebezpieczeństwie, na które wprost zmierzała.
Nie byłem w stanie czuć okalającego mnie mrozu. Czułem jedynie starch. Strach przed stratą.
Nie wiele myśląc zacząłem gnać przed siebie. Musiałem ją zatrzymać. Biegłem tak szybko, jak nigdy dotąd. Z każdym ogromnym krokiem, widziałem dziewczynę coraz bliżej siebie. Widziałem także coraz to jaśniejsze światła samochodów. Widziałem też coraz to bliższą ulice. Nie byłem pewien niczego, co robiłem ani tego co chciałem zrobić. Ale tak kazało mi serce. Wołało i krzyczało, nawet glosnjej od głowy, która przecież była moim przewodnikiem przez większość życia.
Dziś jednak było inaczej...
Nie wiedząc czy dosięgnę, po prostu wystawiłem dłoń, gdy dziewczyna zbliżała się już do przejścia na równi z samochodem, po czym pociągnąłem coś, co zapewne było materiałem jej swetra, by na końcu poczuć, jak coś z ogromną siłą we mnie wpada, przez co wylądowałem na twardej, oblodzonej ziemi.
Po chwili odzyskałem bolesną świadomość tego, co właśnie się wydarzyło, jednak nie miałem wystarczająco dużo odwagi, aby otworzyć oczy. Bo były dwie opcje. Albo nie zdołałem uratowac Liv, albo to we mnie wpadł samochód.
Mimo tak wielkiego strachu, który szeptał, że gdy tylko wzrokiem ogarnę całą przestrzeń wokół mnie ujrze krew, spojrzałem przed siebie, wzrokiem napotykając skuloną szatynkę, której ramiona co chwilę drżały od łkań i szlochów.
Poczułem, jak wszystkie emocje nagle opuszczają całe moje ciało, znacznie kumulując się gdzieś indziej, przez co spod moich powiek wydostało się tone łez, których w żaden sposób nie potrafiłem powstrzymać. Były śilniejsze, niż kiedykolwiek.
CZYTASZ
LOOKATME | Jann ✓
FanfictionWedług mnie to niebywałe, że ludzie potrafią przybrać formę zachowania, zależnie od otaczających ich ludzi. Tak jakby każdy z nas grał w filmie. A każde otoczenie, było innym filmem. Uważam tak, bo widzę to po sobie. Moja twarz potrafiła nosić wiele...