Rozdział 8

180 8 1
                                    

Siedziałam w salonie i obserwowałam, jak Skolim odpisuje coś na telefonie. To nie mogła być żadna dziewczyna ani ktoś z rodziny bo wydawał się tym znudzony. Wnioskowałam to po wyrazie jego twarzy.

– Dzisiaj mam koncert więc zostaniesz sama w domu. Masz wszystko czy czegoś potrzebujesz? – zwrócił się do mnie, chowając telefon.

– Niczego aktualnie nie potrzebuje ale dzięki, że o mnie pomyślałeś – odpowiedziałam a chłopak do mnie podszedł – To co? Załatwiłeś już bilet mojej siostrze i mamie?

– Już dawno. Chcesz jechać tam ze mną czy zostajesz tutaj?

Nie odpowiedziałam od razu. Musiałam chwilę pomyśleć, czy to jest dobry pomysł. Z jednej strony chciałam spotkać mamę ale czy według niej nie będzie podejrzane to, że skoro mieszkam w Warszawie to mogłam iść na dwa inne koncerty jakie miał w tym mieście? Raczej tak. Z drugiej strony nie byłam gotowa na wmówienie jej kłamstwa prosto w oczy. Tak już chyba miałam od kiedy pamiętam.

– Podziękuję – odpowiedziałam uprzejmie.

– Na pewno? Nie chcesz spotkać się z rodzicami? – spytał a do moich oczu napłynęły łzy. Chciałam to jakoś ukryć odwracając wzrok ale blondyn i tak to zauważył – Co się stało?

– Mój tata nie żyje. Mam tylko mamę – powiedziałam cicho, ledwo powstrzymując łzy.

– Nie wiedziałem. Bardzo mi przykro – naprawdę się zmartwił. Nie żartuje.

– Miałeś prawo nie wiedzieć. Nikomu o tym nie mówię a szczególnie swoim idolom.

– Czyli jestem tylko idolem? Szkoda. Miałem w planach napić się z tobą wina przy romantycznej kolacji.

– Przecież masz koncert.

– Kolacje możemy zjeść nawet jutro. Szybko uda mi się załatwić rezerwację stolika tylko mi powiedz, gdzie dokładnie ma się znajdować ten stolik. Gdzieś dalej, przy oknie czy bliżej wyjścia.

– Umawianie się z dziewczyną na kolację w trakcie, kiedy prawie rozpłakała się na twoich oczach nie jest zbyt romantyczne.

– Ja to wiem ale chciałem jakoś cię pocieszyć.

– I ci się udało.

Na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech, który Skolim odwzajemnił łapiąc za okulary przeciwsłoneczne, które brał chyba na każdy koncert. Mogłam jedynie powiedzieć, że te okulary dużo widziały.

– Muszę już niestety jechać. Luxon na mnie czeka i musimy skoczyć jeszcze po Velsona – powiedział spoglądając na ekran telefonu.

– Jasne, udanego koncertu – odpowiedziałam.

– Dzięki, udanego wieczoru.

Pocałował mnie w policzek i opuścił salon a ja zostałam sama z szokiem wymalowanym na twarzy. Teraz naprawdę się zastanawiałam, czy to mi się przypadkiem nie śniło.

Nie dzwoń do mnie mała (Skolim)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz