~ Rozdział 5 ~

139 15 9
                                    

•Vanessa•

~4 lata później~

Właśnie jechałam autem do domu. Ciocia napisała mi, że mamy okazję poznać narzeczonego jej córki, który przyjdzie na obiad. Więc takim sposobem za kilkanaście minut zjawię się w budynku.Ciekawiło mnie strasznie czy to ten jedyny. Jak można było zgadnąć Sophie zmieniała chłopaków jak rękawiczki.

Mam nadzieję, że nie będzie cierpieć. Ja od czterech lat, nadal nie znalazłam chłopaka, który uruchomi moje motylki w brzuchu jak i serce. Może nawet zacznie ono grać w rytmie uczyć. Lecz to musi być ten jedyny.

Zadaje sobie jedno pytanie.

Kiedy to się wydarzy?...

Nagle, w całym samochodzie rozbrzmiał odgłos połączenia. Spojrzałam więc szybko na telefon i zauważyłam, że dzwoni moja przyjaciółka z liceum. Trzymam się z nią od czasu kiedy poszłam pierwszy dzień do szkoły. Mimo, że spotkaliśmy się przypadkiem, to był on jednym z najlepszych w moim życiu. Razem doszliśmy do klasy tego samego dnia i pogubiliśmy się na korytarzach. Pomimo iż nienawidzę tego miejsca, mam z nim wiele wspomnień jak i dobrych co złych. Nacisnąłam, więc słuchawkę i ponownie skupiałam się na drodze.

- Hejka Van! Co ty na to aby pójść razem do galerii? - spytała czarnowłosa.

- Hejj Nicole, niestety ale nie mogę, muszę jechać poznać narzeczonego mojej kuzynki. Wynagrodze Ci to może jutro? - spytałam dziewczynę.

- Jasnee, a jeśli chodzi o tego chłopaka to powiedz mi później czy był przystojny... - normalnie przed oczami miałam obraz jak porusza sugestywnie brwiami.

Ja natomiast na jej słowa przewróciłam oczami. Zauważyłam, że dojeżdżam na miejsce więc powiedziałam jej, że zgadamy się później.

- Tylko opowiedz mi wszystko potem, ZE SZCZEGÓŁAMI!

Mruknęłam pod nosem potwierdzenie i zakończyłam połączenie. Po czym wjechałam na wjazd. Wyskoczyłam pospiesznie z auta zabierając torebkę i zamknęłam go kluczykiem. Po chwili już kierowałam się w stronę drzwi otwierając się i wchodząc do środka.

Zdjęłam moje buty z nóg i pokierowałam się w głąb domu. Przy stole siedziały trzy osoby. Na początku spojrzałam na Madisson a następnie przeniosłam wzrok na szczególnie ucieszoną Sophie. Po czym na ostatniego człowieka siedzącego przy meblu. Zastygłam w ruchu kiedy napotkałam wzrok czarnych jak smoła tęczówek. Znałam je. Aż za dobrze. Charlie. Charlie Brooks. Mój przyjaciel. Nie, mój były przyjaciel.

Patrzyliśmy tak na siebie, aż w końcu odwróciłam wrok i wlepiałam go w obie dziewczyny. Kiedy zastałam ich pytający wrok, wkurzyłam się i tak po prostu wyszłam z domu, trzaskając drzwiami. Słyszałam wołania całej trójki, mimo to nawet nie zatrzymałam się. Zeszłam po schodkach i pokierowałam wzrok w stronę samochodu. Nie, prędzej się rozbiję po tym wszystkim. Minęłam więc pojazd i ruszyłam chodnikiem w stronę mieszkania Nicole. Pomyślałam, że nie mogę tak po prostu wbić do niej i powiedzieć cześć, pomieszkam z tobą trochę. Sięgłam, więc po telefon i wybrałam jej numer. Odebrała po chwili. Wyraźnie była zdziwiona, bo przecież miałam być na tym spotkaniu zapoznawczym.

- Em, tak szybko się skończyło?

- Stara, nie uwierzysz, w sumie nadal ja sama nie mogę tego zrobić - powiedziałam szybko, nawet nie martwiąc się czy osoba po drugiej stronie mnie zrozumiała.

- Spokojnie... - przerwałam jej wypowiedź.

- On wrócił. Charlie, on wrócił. Wrócił, aby zepsuć wszytko co naprawiałam. Wszystko co stworzyłam po jego odejściu.

Take my hand Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz