•Vanessa•
Postanowiłam, że czas w końcu pojawić się w domu. Mimo tego, że tak bardzo chciałam zostać z Nicole to nie mogłam jej przecież ciążyć na głowie. I tak właśnie udałam się piechotą do domu.
Jedyne czego pragnę to to by nie było tam tego debila. Wszystko tylko nie to. Nawet mogę wyjść za mąż za jakiegoś bezdomnego... Tylko, żeby go nie zobaczyć.
Dotarłam do drzwi i otworzyłam je z hukiem. No bo po co delikatnie? A no i bez pukania, przecież jestem u siebie. Kiedyś w końcu wyrwę te drzwi albo klamkę, wszystko jest możliwe. Szczególnie z moimi zdolnościami.
Na korytarzu przy wejściu zostawiłam buty. Poszukałam laczków w szafce i udałam się truchcikiem do salonu. Była tam tylko ciotka. Kiedy zauważyła, że ktoś pojawił się w pomieszczeniu, podniosła wzrok znad jakiegoś magazynu modowego.
Chyba zdziwiła się na mój widok. Lecz, już po chwili wróciła do swojej obojętnej miny. Odłożyła gazetę na bok i wstała z fotela. Podeszła do mnie i zeskanowała z góry do dołu. Pochyliła się nade mną, po czym poczułam ból na policzku. Uderzyła mnie. Ona mnie uderzyła. Zachwiałam się lekko i złapałam za obolały polik.- Jak śmiesz pojawiać się w domu po ostatnim incydencie? A na dodatek nawet do telefonu nie raczyłaś zajrzeć. Od czego ty go nasz?
- Nic do mnie nie dochodziło- skłamałam szybko. Oczywiście, że dochodziło, ale ja nawet do tego nie zajrzałam.
- Mówiłam twojemu tacie, żeby już na początku ciebie mnie oddał. Nie jesteś zdyscyplinowana. Szacunku byś się chociaż nauczyła... Albo nie, nawet lepiej, kiedy bym cię miała, już dawno znalazłabyś się w jakimś zakładzie lub w oknie życia- prychnęła, a mi chciało pęknąć serce. Nie, już dawno pękło...
- Jeśli chcesz nadal mieć dach nad głową to musisz zrobić co każe. Jest to jedna rzecz, nie wymigasz się już z niej.
- Jaka?
- Wyjdziesz za mąż. Już wybrałam ci męża, ślub odbędzie się jak tak szybko jak się da. Nie musisz wiedzieć z kim się żenisz, tylko pojaw się na nim, a będziesz mogła tu zostać...
- D... Dobrze
- Świetnie!
Jeśli ona myśli, że tak po prostu,z jej rozkazu wyjdę za nieznanego mi człowieka to się grubo myli. Chcę przysiąść sobie wierność z chłopakiem, który będzie jak ze snu. Takiego, którego przynajmniej będę kochać.
W mojej głowie rodził się nikczemny plan. To będzie moja słodka zemsta. Za wszystko co zrobiło mi to wredne babsko. Jak cudownie, że nie wyrzuciłam tej karteczki z numerem.
Ciotka wróciła do poprzedniej czynności a ja udałam się do pokoju. Zamykając za sobą drzwi odłożyłam telefon na biurko. Zanim zrobię raczej największy błąd w moim życiu, trzeba się trochę ogarnąć. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej luźne, czarne dresy oraz białą, oversizową bluzkę. Wyszłam z pomieszczenia, po czym już po sekundzie znalazłam się w łazience. Położyłam ubrania na koszu i po czym rozebrałam się z ubrań. Weszłam pod prysznic i zaczęłam zmywać z siebie smutki. Sięgnęłam po mój ukochany szampon o zapachu czekolady. Zawszę u mnie na pierwszym miejscu, no bo raczej nie znajdę już lepszego. Zaczęłam nim myć włosy. Po wykonaniu tej czynności, spłukałam z siebie reszki chemikalia i owinęłam się ręcznikiem w pasie. Po wytarciu się dokładnie ubrałam bieliznę. Wskoczyłam w ubranie naszykowane przez siebie i wyszłam z łazienki.
Udałam się z powrotem do pokoju. Podeszłam do mebla, na którym znajdowało się urządzenie. Wzięłam go do ręki i odchyliłam etui. Za nim znajdowała się trochę pognieciona karteczka z ciągiem liczb. Wystukałam je w kontaktach i przystawiłam telefon do ucha. Już po chwili usłyszałam zachrypnięty głos:
- Witaj, Żmijko. Jednak zdecydo...
- Potrzebuję twojej pomocy. To ważne!
___
Hejka!!
Witam was serdecznie w nowym rozdziale. Jesteście ciekawi czy on jej pomoże? Napiszcie swoje opinie i odpowiedź na tę pytanie w komentarzu.
Pozdrowionka!!💗
Pamiętajcie o gwiazdkach<3
CZYTASZ
Take my hand
RomanceSzesnastoletnia Vanessa Carter, prowadzi spokojne życie opierające się na zatracaniu w muzyce, książkach oraz rozwijaniu wieloletniej przyjaźni z Charlie'm Brooks'em. Do czasu - pewnego wieczoru dowiaduje się od ciotki o wypadku samochodowym jej ro...